Info

avatar Ten blog sportowy prowadzi mandraghora z miasteczka Z. Odkąd zaczęłam go pisać przejechałam 59728.14 kilometrów. Więcej o mnie. Strava


button stats bikestats.pl




button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy mandraghora.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Maj, 2014

Dystans całkowity:1232.23 km (w terenie 310.31 km; 25.18%)
Czas w ruchu:54:17
Średnia prędkość:20.14 km/h
Maksymalna prędkość:60.00 km/h
Suma podjazdów:9495 m
Maks. tętno maksymalne:183 (98 %)
Maks. tętno średnie:171 (92 %)
Suma kalorii:21381 kcal
Liczba aktywności:31
Średnio na aktywność:39.75 km i 2h 15m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
69.32 km 30.00 km teren
03:38 h 19.08 km/h:
Maks. pr.:41.00 km/h
Temperatura:28.0
HR max:176 ( 95%)
HR avg:143 ( 77%)
Podjazdy:656 m
Kalorie: 1587 kcal

Objazd trasy maratonu Skandii - częściowo

Środa, 21 maja 2014 · dodano: 21.05.2014 | Komentarze 0

Z Marcusem i Versusem, przy upale dochodzącym do 33 stopni. Trochę mnie chłopaki zamęczyli w tym słońcu....
Udało się zaliczyć drogę do Brzoskwini (Lasek Wolski - Kryspinów - Cholerzyn - Aleksandrowice - Grybów - Kleszczów) czyli pierwsze ok. 40km, powrót na szybko przez Dol. Mnikowską, 773 przy lotnisku i Balicką.

Teraz czas na odpoczynek, w sobotę kolejne zawody.


Dane wyjazdu:
50.98 km 0.00 km teren
02:14 h 22.83 km/h:
Maks. pr.:39.00 km/h
Temperatura:
HR max:168 ( 90%)
HR avg:130 ( 70%)
Podjazdy:139 m
Kalorie: 800 kcal
Rower:szarak

Tyniec

Wtorek, 20 maja 2014 · dodano: 21.05.2014 | Komentarze 0

Odwożę B. na piłkę i jadę sobie lajtowo do Tyńca - dawno mnie tu nie było. Wszystko w promieniach zachodzącego słoneczka...



Dane wyjazdu:
100.54 km 17.00 km teren
04:42 h 21.39 km/h:
Maks. pr.:55.00 km/h
Temperatura:
HR max:164 ( 88%)
HR avg:131 ( 70%)
Podjazdy:714 m
Kalorie: 1739 kcal

"Rozjazd"

Poniedziałek, 19 maja 2014 · dodano: 19.05.2014 | Komentarze 0

Piękna pogoda, więc szkoda nie skorzystać. Namawiam B. by urwał się wcześniej z pracy i postanawiamy podskoczyć do Miechowa na Rajd Dosłońce, taka mikro-orientacja na ok 30km. Ma być lajtowo i w ogóle rozjazd, bo wczoraj po powrocie do domu oczywiście się rozlało i nie dało się wyjść na zewnątrz. Trochę spóźnieni wyjeżdżamy z miasta i od razu ciśniemy, najpierw skrócik przez Las Młodziejowicki (muszę w końcu zmienić tylną oponę bo zjeżdżam bokiem po błocie), a potem Doliną Dłubni, podjazd do Więcławic i dalej Sieborowice, Goszcza, Niedźwiedź i Słomniki. Tu przełączamy się na Dol. Szreniawy, jedzie się super, droga jest niczym wyłączona z ruchu, krajobrazy sielskiej wsi i kolorki nieba, chmurek i wschodzącego zboża - powalające.



Trawersujemy sobie kilka razy tory (Januszowice, Smroków, Jaksice) by pod koniec podjechać pod Miechów i znaleźć się na rynku. Jesteśmy trochę spóźnieni, wszyscy już wystartowali, ale też strasznie głodni. Szybciutko podjeżdżamy pod miejscowego Lidla, kupujemy bułeczkę z serem, coś do picia i na krawężniku pożywiamy się w promieniach słoneczka. Miejscowi patrzą na nas jak na rumuńskie dzieci ;-) Cóż, nie da się ukryć że trochę się upapraliśmy błotem na tych skrótach i szutrach...

Miechów - pomnik powstańców i Bazylika Grobu Bożego w tle


Po jedzeniu okazuje się, że zrobiło się mocno późno - start już nie ma sensu. Z Miechowa wracamy tą samą drogą nas Szreniawą, ale za Jaksicami odbijamy w kierunku na Czaple Wielkie i rozpoczynamy wspinanie się na pierwszy garbik oddzielający doliny rzeczne. Potem zjazd i kolejny podjazd pod Wysocice, nie ma to jak wybrać na lajtowy rozjazd górki o nachyleniu kilkunastu %.... A to już kolejna taka niespodzianka dzisiaj i to nie ostatnia. Zjazd i jesteśmy z powrotem w Dolinie Dłubni, skąd zaczynamy nudnawy powrót do domu. Był jeszcze pomysł na trzecią dolinę dzisiaj - Prądnik, ale podjazd pod Skałę i zachodzące powoli słońce skutecznie zniechęca. Ja tam jeszcze czuję to XC w nogach, tym bardziej, że bez rozjazdu...

Dłubnią lecimy do domu sprawdzając jeszcze na koniec czarny rowerowy do Bosutowa (łagodniejszy podjazd niż przez Batowice) i alternatywną drogę przez pola (więcej wertepów i błota). Jeszcze tylko wizyta w pobliskim Lidlu (chleb się skończył i ser też...) i już można odpoczywać. Wraz ze zmrokiem kończymy ten "lekki" rozjazd...




Dane wyjazdu:
5.00 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

Przed i po XC

Niedziela, 18 maja 2014 · dodano: 19.05.2014 | Komentarze 0

Mikro rozgrzewka i mikro rozjazd.


Dane wyjazdu:
12.31 km 12.31 km teren
00:39 h 18.94 km/h:
Maks. pr.:34.00 km/h
Temperatura:
HR max:183 ( 98%)
HR avg:171 ( 92%)
Podjazdy:124 m
Kalorie: 509 kcal

O krok od zawału czyli moje pierwsze XC :)

Niedziela, 18 maja 2014 · dodano: 18.05.2014 | Komentarze 0

Problem maratonu w Wojniczu rozwiązał się sam, czyli maraton odwołali z powodu sytuacji powodziowej. Co zrobić z pięknie rozpoczętym weekendem? Jeszcze w sobotę późnym wieczorem szperam w kalendarzu zawodów i nagle - jest! W pobliskim Olkuszu mamy Mistrzostwa Małopolski Amatorów w XC. Poranek leniwy (blisko jest a kategorie dziadków i babć startują pod koniec imprezy), więc się nie spieszymy. Na wszelki wypadek jeszcze wykonujemy telefon do organizatorów, czym można się zarejestrować przed samym startem i przy okazji pytamy o start naszych kategorii. Ups.... kobitki weteranki (jak to pięknie brzmi, od razu czuję z 50 lat więcej na karku!) startują ... za godzinę! W 10 minut jesteśmy już w samochodzie i ekspresem docieramy na miejsce. Nawet nie mam czasu się rozgrzać, jedynie rozciąganie, lekkie pokręcenie kolanami i już trzeba się ustawiać. Tętno od początku na wariackich papierach...



Wystrzał i pojechali. Przed nami 5 kółek, razem ze mną jedzie młodsza kategoria kobiet oraz dwie kategorie męskie. Faceci od razu dają w palnik i po chwili zostaję sobie sama. Zgodnie z poradą Pana Męża ;-) ("to tylko 12 km, od razu ciśniesz ile fabryka dała, to nie maraton!") ja też daję w palnik osiągając wyżyny tętna. Oddech się rwie, ale noga podaje, odjeżdżam trochę kobietom i przez następne dwa kółka jadę sobie całkiem sama. Trasa mało wymagająca, chociaż trochę ślisko (w połowie jazdy zaczyna padać deszcz, co nie polepsza stanu trasy po ostatnich opadach). Na drugiej rundzie mam kryzys, wychodzi nierozgrzanie i muszę trochę zwolnić. Na 3 kółku zaczynają mnie dublować faceci, na czwartym łykam pierwszą z kobiet z mojej kategorii. Chyba nie jest tak źle, chociaż cały czas mam wrażenie, że oddech nie puszcza a nogi by jeszcze dały rady. Na piątym łykam ostatnią z kobiet w mojej kategorii babć i docieram do mety. W końcu po tym tygodniu kiblowania w domu z powodu deszczu, czuję że żyję. Tego mi brakowało, przedstartowej tremy, skaczącej na starcie łydki, ciśnięcia na trasie, przesuwania granic o jeszcze kawałeczek w górę.
Chwilę po mnie rusza B., który w swojej kategorii dojeżdża na 6 miejscu z jednym okrążeniem w plecy. Deszcz znika i od czasu do czasu prześwituje słoneczko. Tymczasem jakbyśmy zostali w domu, załapalibyśmy się na mega ulewę i pewnie nie poszlibyśmy nigdzie pojeździć. A tak udało się super niedzielne przedpołudnie w cieniu zamku w Rabsztynie.

Widoczek na zamek w Rabsztynie

Większa galeryjka zdjęć: ZDEZORIENTOWANI MTBO Team.

Dane wyjazdu:
15.39 km 0.00 km teren
00:49 h 18.84 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:złomek

Miasto i zalane ścieżki rowerowe

Sobota, 17 maja 2014 · dodano: 17.05.2014 | Komentarze 2

W końcu wieczorem przestaje padać, nawet pojawia się na chwilę słońce. Bierzemy z B. rowerki i jedziemy na mały rekonesans po mieście. Maraton w Wojniczu odwołany - alarm powodziowy i zalana trasa. Chyba nie uda mi się w tym roku wystartować w Cyklokarpatach... :(
Robimy rundkę na wały Wisły - wody jest mniej niż w 2010, więc może powodzi nie będzie, ale spora część bulwarów (i nie tylko) jest nadal pod wodą.
Ścieżka dla rowerów (chwilowo tylko wodnych)




Kategoria do 50km, lajt, miasto, z Bartem


Dane wyjazdu:
11.11 km 0.00 km teren
00:30 h 22.22 km/h:
Maks. pr.:27.00 km/h
Temperatura:
HR max:145 ( 78%)
HR avg:127 ( 68%)
Podjazdy: m
Kalorie: 227 kcal
Rower:TACX

Izolowanie nogi :)

Sobota, 17 maja 2014 · dodano: 17.05.2014 | Komentarze 0

Przepinam na trenażer szosę i robię tzw. izolowanie nogi, czyli kręcenie jedną nogą (4 serie). Z jednej strony nauka techniki, z drugiej wzmacnianie mięśni. W perspektywie maraton w Wojniczu, decyzja zapadła, że jak rano nie będzie lało to jadę. Dlatego tylko krótkie pół godzinki, bez przemęczania mięśni, ale z wysoką kadencją (założenie 90+).
cad śr 91
cad max 104
opór: 3-4/10.

Kategoria trenażer, trening


Dane wyjazdu:
19.07 km 0.00 km teren
00:45 h 25.43 km/h:
Maks. pr.:29.00 km/h
Temperatura:
HR max:132 ( 71%)
HR avg:111 ( 60%)
Podjazdy: m
Kalorie: 239 kcal
Rower:TACX

Cad 85+

Piątek, 16 maja 2014 · dodano: 17.05.2014 | Komentarze 0

Ciąg dalszy koszmarnej pogody. O ile na początku było fajnie zrobić sobie ciut regeneracji, o tyle teraz trzeba się już brać do roboty bo motywacja leci w dół jak szalona. Kiepsko znoszę tak długie opady.
Trening kadencji, założenie: utrzymać cad 85+
cad. śr. 88
cad max 98
opór zmienny: 3-4/10
Duże zniechęcenie. I brak decyzji, co z jutrzejszym Wojniczem? Szkoda mi sprzętu na takie warunki...
Kategoria trenażer, trening


Dane wyjazdu:
19.50 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:złomek

Miasto wt-pt

Środa, 14 maja 2014 · dodano: 14.05.2014 | Komentarze 0

WT: 4,86km, spotkanie

ŚR: 5,35km, szybkie załatwianie spraw dzięki niespodziewanemu okienku pogodowemu (bez deszczu, chociaż w drodze powrotnej zaczynało coś pokapywać).

Na niepogodę najlepsze są rowerowe batoniki muesli domowej produkcji :)


CZW: 2km dramatu wodnego, leje non stop, nieprzemakalne buty mokre, spodnie mokre do kolan. Zimna Zośka do spółki z Ivette daje czadu, mam nadzieję, że nie skończy się powodzią...

PT: 7,29km Wyglądało na to że uda mi się objechać w mikro-okienku bezdeszczowym, ale brakło 10 minut. Teraz, po odcedzeniu dżinsów i butów pod prysznicem, można wrócić do pracy. Niedzielny Wojnicz staje pod dużym znakiem zapytania....



Kategoria do 50km, miasto


Dane wyjazdu:
63.54 km 10.00 km teren
02:51 h 22.29 km/h:
Maks. pr.:52.00 km/h
Temperatura:
HR max:162 ( 87%)
HR avg:138 ( 74%)
Podjazdy:500 m
Kalorie: 1319 kcal

Nowe buty czyli porażka na całej linii :(

Wtorek, 13 maja 2014 · dodano: 13.05.2014 | Komentarze 2

Wreszcie, dzisiaj, TAK, JUŻ SĄ! Wyjmuję paczkę z nowymi SPD-kami i już nie mogę się doczekać testowania. Niby coś jeszcze pracuję ale cały czas lookam na nowe Shimanki z wielką nadzieją. W końcu zbieram się na rower, przez resztę tygodnia ma lać, więc trzeba korzystać. Będę się odrabiać jutro. Szybkie wkręcenie bloków i jedziemy!

Początki zdecydowanie nieciekawe. Pierwsza przerwa po 2,5km, muszę przekręcić bloki nieco bliżej palca bo mam wrażenie jakbym nie umiała jechać na rowerze. Siadam na pobliskim zwalonym słupie i bujam się z przesuwaniem. Jest o niebo lepiej, ruszam dalej, pod górkę fajnie się ciągnie. Wyjeżdżam w teren, ale zanim tam docieram zaczynają mi cierpnąć stopy. No dobra, sznurówki, więc może za mocno ściągnęłam? W starych espedkach też mi się zdarza tak docisnąć rzepa, że nie czuję paluszków. Luzuję rzepa i sznurówki, jadę dalej. Ale jest coraz gorzej. Znów luzuję. Nic. Znów. Niedługo będę jechać z rozwiązanym butem. Wjeżdżam w teren - kicha. Podejść pod górkę nie mogę bo but aż kłapie - tak jest zluzowany. Stopy dalej cierpną, koszmar. Jadę jak łamaga, jakby mi ktoś betonowe buty a nie szmaciane na nogi założył. Właściwie to nie jadę, walczę z butami, a buty walczą ze mną. Co jest do cholery? Ale podjazd testowy zrobiony w niezłym czasie, tyle że potem nie czuję stóp. Stwierdzam w końcu że to nie ma sensu, boli mnie kręgosłup, wysiadają kolana - wracam do domu, przeklinam nowe espedki i wdziewam stare. I wreszcie mogę poczuć przyjemność z jazdy na rowerze... Na zabawy z nowymi przyjdzie jeszcze pora, a może przyjdzie na nie allegro ;-)

Nie wygląda to ciekawie... uciekam do domu