Info

avatar Ten blog sportowy prowadzi mandraghora z miasteczka Z. Odkąd zaczęłam go pisać przejechałam 59728.14 kilometrów. Więcej o mnie. Strava


button stats bikestats.pl




button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy mandraghora.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

REKORDY

Dystans całkowity:784.64 km (w terenie 232.00 km; 29.57%)
Czas w ruchu:43:21
Średnia prędkość:18.10 km/h
Maksymalna prędkość:62.00 km/h
Suma podjazdów:9596 m
Maks. tętno maksymalne:172 (92 %)
Maks. tętno średnie:141 (76 %)
Suma kalorii:16683 kcal
Liczba aktywności:9
Średnio na aktywność:87.18 km i 4h 49m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
56.61 km 7.00 km teren
02:43 h 20.84 km/h:
Maks. pr.:53.00 km/h
Temperatura:15.0
HR max:167 ( 90%)
HR avg:140 ( 75%)
Podjazdy:566 m
Kalorie: 1179 kcal

Szewski poniedziałek

Poniedziałek, 22 lutego 2016 · dodano: 22.02.2016 | Komentarze 2

Poniedziałek jakiego nie powinno nigdy być. Pali się i wali od rana. Z planów nie wychodzi zbyt wiele - mimo nadrobienia wczoraj trochę pracy i tak wyjeżdżam z 2 godz opóźnieniem wkurzona na amen. Z każdym ruchem korby to wszystko zostaje gdzieś poza mną, daleko... Tylko wiatr gwiżdże w uszach...

A gwiżdże po całości bo dzisiaj do 70km/h. Początek mam pod wiatr, więc po pierwszych kilku km mam już dosyć. Wracać? Postanawiam się dotyrpać jakoś do Doliny Prądnika tam będzie mniej wiało. W softshellu jest mi dramatycznie gorąco -garmin pokazuje 18C! Taki luty to ja lubię...

Ojcowski Park Narodowy. W zimie widać więcej skałek :)



Lecę przez Ojców do wylotu doliny, skręcam na Skałę, przecinam miasteczko i lecę z wiatrem w plecy do Iwanowic. Jest bosko, właściwie rower sam jedzie. Kończy mi się kaseta, a na najbliższej 5-kilometrówce wyciągam średnią 41km/h :) Na MTB, na oponach 2,0... To chyba nowy rekord!

Z Iwanowic zjazd Doliną Dłubni do Wilczkowic, zakupy w cukierni Ekler :) i kolejny podjazd pod Kozierów. Stamtąd już do domu, nieco pod wiatr i nieco po ciemku.

Ostatnie km w towarzystwie księżyca... Pełnia...



Dane wyjazdu:
121.56 km 45.00 km teren
07:52 h 15.45 km/h:
Maks. pr.:58.00 km/h
Temperatura:20.0
HR max:167 ( 90%)
HR avg:127 ( 68%)
Podjazdy:2582 m
Kalorie: 2781 kcal

Izerska Wielka Wyrypa 2015

Sobota, 22 sierpnia 2015 · dodano: 24.08.2015 | Komentarze 3

Czas całkowity: 13h48
Czas ruchu: 7h52
Nowy REKORD przewyższeń! w sumie z dojazdem i powrotem (ten sam dzień) - 2731m! :)

Relacja i foto - ZDEZORIENTOWANI MTBO TEAM

Dane wyjazdu:
101.55 km 15.00 km teren
04:37 h 22.00 km/h:
Maks. pr.:55.00 km/h
Temperatura:28.0
HR max:172 ( 92%)
HR avg:119 ( 64%)
Podjazdy:813 m
Kalorie: 1447 kcal
Rower:szarak

Źródło Jordan dokładnie rok po wypadku

Niedziela, 12 lipca 2015 · dodano: 13.07.2015 | Komentarze 2

Niedziela pod znakiem włóczęgi Doliną Dłubni. Na rajdzie Wojtek zachęcił nas do odwiedzenia źródełka Jordan na Wyżynie Miechowskiej, no to pojechaliśmy ;-) Co prawda trudno tam trafić (nie ma tablic, tylko wydeptana ścieżka, na mapie też jest niezbyt dokładnie zaznaczone), ale udało się. Faktycznie, warto zobaczyć – krasowe źródło, wypływające spod ziemi, o wydajności nawet do 100l na sekundę! Robi wrażenie. Do tego piękna, szafirowa woda…



Później objeżdżamy sobie do Pieskowej Skały (badając jakieś nowe ścieżki, które zostały wyasfaltowane pięknym, gładziutkim asfaltem) i do Ojcowa na pizzę. Tłok dzisiaj mniejszy, ale na parkingu znów dzieją się cuda. Na szczęście rower zawsze się przebije. Później w roli lokomotyw wyprowadzamy 20 osobową grupę Otwartych Treningów Rowerowych pod Kwietniowe Doły a sami lecimy dalej doliną. Dokręcam brakujące kilka km do setki i wracam do domu. W ten sposób robię rekord odległości w dwa dni i dwie setki z rzędu co mi się jeszcze nie zdarzyło. Jest to o tyle znamienne, że równo rok temu miałam wypadek, który przekreślił drugą połowę sezonu. Więc prezent w postaci nowego rekordu i dwuedniowe, weekendowe świętowanie można uznać za udane i bardzo wymowne….

Kapliczka w Imbramowicach



Dane wyjazdu:
56.01 km 20.00 km teren
02:47 h 20.12 km/h:
Maks. pr.:50.00 km/h
Temperatura:12.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:543 m
Kalorie: 1412 kcal

2.000 w poziomie i 10.000 w pionie

Niedziela, 29 marca 2015 · dodano: 29.03.2015 | Komentarze 3

Wyjazd bardzo szczególny - w jego trakcie pobijam miesięczny, marcowy rekord km, przekraczam 10.000m w pionie i 2.000km w poziomie w 2015r.

Wczorajsza jazda zrobiła mi apetyt na zielony szlak rowerowy. Objazd zaczynamy od Bibic, ale po chwili jazdy decydujemy się zawrócić do domu i przebrać w cieńsze ciuchy. Wczorajszy rynsztunek jednak się nie sprawdza w słońcu i w softshellu jest za ciepło. Pierwsze kółko rzędu 10km to mały falstart.
Drugi start już lepiej, tym razem wbijamy na zielony szlak od Bosutowa. Krótki podjazd w kierunku "7" i trafiamy na miejsce pamięci. Chłopaki od Piłsudskiego (I Kompania Kadrowa) obalili tu zaborcze słupy graniczne idąc w bój 5.sierpnia 1914 roku .




Zjazd w kierunku Bibic i ciekawymi drogami zjeżdżamy do Wąwozu Kamieniec, gdzie znajduje się dawny cmentarz choleryczny. Sporo szlaków rowerowych jest odnowionych, oznakowanych, jedzie się lepiej niż po tych klepiskach które pamiętam sprzed kilku lat. Później wbijamy na znany kawałek mojej terenowej trasy północnej (to też zielony szlak), przekraczamy z powrotem "7"  i zjeżdżamy na Dłubnię.

Dłubnia


Przez mosteczek przechodzimy na drugi brzeg i kawałek znaną trasą a potem odbiciem na Więcławice. Ciekawa droga, poza jednym fragmentem terenowym wszędzie pojawił się asfalt. W Więcławicach nawrotka i przez Prawdę do Raciborowic. Mocno wieje w twarz, wiatr w przeciągu tych 2 godzin rozpędził się do 55km/h. Jedzie się naprawdę ciężko...

Zabytkowa dzwonnica w Raciborowicach


Dalej tylko podjazd pod Bosutów i zamykamy pętelkę zielonego szlaku. Wracamy do domu zahaczając jeszcze o Lidla (chleb się skończył... ;-))

Kumulacja szlaków w Dziekanowicach. Jest i nasz zielony :)



Oznakowanie szlaków






Dane wyjazdu:
39.35 km 0.00 km teren
01:30 h 26.23 km/h:
Maks. pr.:29.00 km/h
Temperatura:
HR max:150 ( 81%)
HR avg:132 ( 71%)
Podjazdy: m
Kalorie: 631 kcal
Rower:TACX

Blue Monday

Poniedziałek, 19 stycznia 2015 · dodano: 19.01.2015 | Komentarze 0

Blue Monday. Chociaż czekałam aż do wieczora deszcz nie raczył przestać padać i zostało jedynie kolarstwo dywanowe.
opór 2/10, W2a-b
cad max 91/ sr 82
Pozytywnie. Nowy rekord długości kręcenia na trenażerze.
Dodatkowo 30 min ćwiczeń siłowych.


Dane wyjazdu:
74.62 km 25.00 km teren
03:50 h 19.47 km/h:
Maks. pr.:47.00 km/h
Temperatura:
HR max:172 ( 92%)
HR avg:124 ( 67%)
Podjazdy:792 m
Kalorie: 1372 kcal

YEEEEESS!!!

Czwartek, 19 czerwca 2014 · dodano: 19.06.2014 | Komentarze 0

Najpierw trochę pracy, więc wyjazd opóźniony, ruszamy po południu. Kierunek: Dolinki z opcją zjedzenia obiadu w Ojcowie, w "naszej" pizzerii. Przez Tonie, Modlniczkę, trochę polami na azymut w kierunku Brzezia, a dalej Karniowice z małym odbiciem do Dol. Bolechowickiej (zawsze chciałam obejrzeć Bramę Bolechowicką z bliska).

Brama Bolechowicka z daleka...


...wygląda lepiej niż z bliska


Dalej kierunemy się na Dol. Będkowską, ale ilość ludzi z niej wychodząca/ wyjeżdżająca lub zmierzająca w przeciwnym kierunku przeraża. Odpuszczamy, wspinamy się do Będkowic (tu czas na lody mniam :)), dalej przelatujemy przez Jerzmanowice by dotrzeć do Grodkowic i przekroczyć tam DK 94. Po drodze widoczki robią się coraz bardziej jurajskie.

Grodzisko k/ Jerzmanowic, najwyższa górka w płd. części Jury


Wspinamy się na garb w okolicach Sułoszowej i zielonym szlakiem zjeżdżamy w kierunku miejscowego kościoła. Później jest trochę asfaltu z wiatrem w plecy, leci się wybornie. Mijamy zatłoczoną Pieskową Skałę i skręcamy w nie mniej zatłoczoną Dolinę Prądnika. Nawet policja musi tu stać, by kierować ruchem, tyle jest ludzi. Pierwszy raz widzę takie coś... Na szczęście jest dosyć późno, największa fala spacerowiczów już odpłynęła. Udaje się znaleźć wolny stolik, zjadamy pizzę z Radlerkiem i zmykamy do domu.

Moje ulubione krajobrazy z okolic Sułoszowej



Po drodze czas na zmierzenie się z odwiecznym rywalem, terenowym podjazdem pod Kwietniowe Doły, który niczym narowisty koń zrzuca z roweru (miejscami jest tu ok 30% nachylenia, szuter, ciężko utrzymać przednie koło przy ziemi). Tym razem jednak jest inaczej, podjazd wchodzi gładziutko, bez buksowania, bez odrywania koła, po prostu hop, siup i już jestem na górze jakby nigdy nic. 2,5 roku walki, urywanie kolejnych centymetrów, żmudne treningi techniki i w końcu YEEESSSS!!! Kwietniowe Doły podjechane w całości, bez podpórki!!!! Właściwie można już kończyć sezon, bo większego zwycięstwa niż pokonanie Kwietniowych to już chyba nie będzie ;-)


Dane wyjazdu:
139.32 km 80.00 km teren
08:34 h 16.26 km/h:
Maks. pr.:51.00 km/h
Temperatura:23.0
HR max:167 ( 90%)
HR avg:130 ( 70%)
Podjazdy:1683 m
Kalorie: 3347 kcal

Izerska Wielka Wyrypa 2013

Sobota, 17 sierpnia 2013 · dodano: 18.08.2013 | Komentarze 0

Dwa nowe rekordy :) - kalorii i dziennej odległości (+ 7,5 km dojazdu i powrotu z bazy).

Relacja na Zdezorientowani MTBO Team

Czas całkowity: 15:24
Czas ruchu: 8:34

Dane wyjazdu:
73.98 km 0.00 km teren
02:49 h 26.27 km/h:
Maks. pr.:41.00 km/h
Temperatura:23.0
HR max:160 ( 86%)
HR avg:141 ( 76%)
Podjazdy: 99 m
Kalorie: 1238 kcal
Rower:szoska

Kolejna nocka i nowy rekord :)

Środa, 31 lipca 2013 · dodano: 31.07.2013 | Komentarze 1

Kolejny wypad nocą na szosce. Wyjeżdżam przed 20, kierunek przeciwny do wczorajszego czyli wschód. Idzie szybko, pierwszą godzinę kończę ze średnią powyżej 28km/h łącznie z 10km wyjazdem przez miasto (tak przypuszczałam, wieje w plecy :)). Dojazd do Kapliczki Huberta, nawrotka i zamiast przez Branice powrót tą samą drogą (jest lepiej oświetlona, a mnie nie chce się błądzić).

A wszystko po to by dobić do 1,5 tysia w lipcu. Tym samym, jest nowy miesięczny rekord :)

Dane wyjazdu:
121.64 km 40.00 km teren
08:39 h 14.06 km/h:
Maks. pr.:62.00 km/h
Temperatura:
HR max:168 ( 90%)
HR avg:125 ( 67%)
Podjazdy:2518 m
Kalorie: 3276 kcal

Mordownik - ekstremalnie na orientację

Niedziela, 16 września 2012 · dodano: 16.09.2012 | Komentarze 0

To nie tak miało być. Kiepska strategia nawigacyjna, później zniwelowana przez wytrzymałość i siłę, ale sporym kosztem.

Początek jest trochę zaskakujący. Odprawa, otrzymujemy mapy wraz z informacją, że jednak trasa jest jednokierunkowa i punkt/bufet na Zamku w Dobczycach będzie czynny od 15.00. To trochę na rozwala strategię i z MTBO robi MTB tyle, że bez oznaczonej trasy.

Cóż, zaczynamy więc jazdą w grupie, w wyznaczonym kierunku (czyli najpierw góry) i od razu zonk. Mapy sprzed 30 lat są ciutkę nieaktualne... Pierwszego punktu (3- ambona) szukamy w lesie, przeczesując polanę za polaną. W końcu udaje się tam trafić, ale zajmuje nam to prawie 1,5 godziny. Jak tak dalej pójdzie to daleko nie zajedziemy...

A może tam?


Dalej podjazd na Chełm (punkt 5 - nie mogło go nie być) i na diabelski kamień (6). Ten znajduję dosyć szybko. Kolejny jest Lubomir - zawsze chciałam tam pojechać... :) Podjazd jest kamienisty i nie daję rady podjechać wszystkiego - wysokość bije, ale prędkość leci katastrofalnie. Na górze bufet, chwila pogawędki z panami, dziurki w karcie i info, że chyba jesteśmy jednymi z ostatnich. Ach jak to motywuje!

Mijamy schronisko na Kudłaczach


Zaczynamy kamienisty zjazd (ciągle jeszcze z planem by zrobić 100%, 14 punktów). Mocno nabite na asfalt opony nie ułatwiają i na którymś fragmencie ląduje na prawym boku. Wielkich strat nie ma (rozbity łokieć, kolano i kilka obtarć), ale ambicja nieco spada. Poza tym jadę te całe góry w IV strefie - wiem, że za jakieś 2 godziny to poczuję, a do końca jeszcze daleko. Na asfaltowej końcówce z Lubomira druga niespodzianka. Rozpędzona z góry dosłownie o włos mijam się z samochodem który wymusza na mnie pierwszeństwo wyjeżdżając z podporządkowanej. Adrenalina szybuje do góry, a zapał spada.

Kolejny punkt jest łatwy nawigacyjnie. Szybko znajduję miejsce, ale nie mogę znaleźć lampionu. Nic dziwnego, to "drzewo na skraju lasu". Przeczesuję więc drzewo za drzewem, by po 20 minutach znaleźć to właściwe. "Lampion" oczywiście jest, ale "plecami" do drogi i go kompletnie nie widać. Trochę mnie to wkurza, chociaż cieszę się, że nie jestem na tym punkcie po zmroku - raczej ni byłoby szans...

Drzewo w lesie - znajdź punkt, zabawa dla spostrzegawczych


Dalej dosyć długi przelot do Dobrej (po drodze punkt 2), tutaj przerwa na jedzenie i błądzenie w poszukiwaniu 14. Przeczesujemy całe połacie pól pod lasem - no po prostu nie ma. Odpuszczam i podejmuję decyzję o rezygnacji z reszty. Słabe mapy, zimno, zmęczenie, nasilający się ból potłuczonej prawej strony i jeszcze te dwie nieciekawe sytuacje robią swoje. Spokojnie kieruję się na Raciechowice, nie próbując nawet szukać 4 i 11.

Ale zaczyna się jechać zaskakująco dobrze, więc wracam do gry. W Szczyrzycu wychodzi nawet słońce. Szybka wyprawa nad cmentarz (punkt nr 7 - na zjeździe spotykamy drugi zielony team), dalej 12, gdzie spotykamy ich ponownie. Jedziemy szybko do Skrzynki by zdążyć przed zmrokiem - jest, lampion znaleziony po minucie! Stamtąd przy zapadającym zmroku wycieczka na Zamek w Dobczycach (bufet i 9). Trafiamy bez problemów, zjadamy trochę pysznych ciasteczek i gawędzimy sobie z obsługą. Podpowiadają nam jak dojechać do 10 - kurhanów w lesie. Planujemy tam podskoczyć, żeby zaliczyć jeszcze jedne dziurki w karcie, ale po wyjeździe z zamku rezygnujemy. Jest za ciemno, za zimno i zmęczenie daje już o sobie znać (to 12 godzina na siodełku). Wojewódzką wracamy do Myślenic, oczywiście jest pod górkę, ale na szczęście bez dziur i zaskakujących uskoków. Po ciemku jedzie się jak po stole. Wjazd do Myślenic, skręt na Zarabie i jesteśmy na mecie. W końcu ciepło...

Okazuje się, że decyzja o odpuszczeniu kurhanów była na wagę 3 miejsca w klasyfikacji kobiet. Drugi zielony team (Halina ze Skorpionem) pojechali go szukać. Nie udało im się - stracili tam sporo czasu. Przyjechali 8 minut po nas, co przy tej samej ilości punktów oznaczało 4 miejsce dla Haliny. Ale i tak uważam, że nawigowali tym razem lepiej.

Mam kolejny rekord w tym sezonie: 2518 przewyższenia.
W sumie czas 13:02, z czego czas ruchu 8:39

GPS


Wykres przewyższeń