Info

avatar Ten blog sportowy prowadzi mandraghora z miasteczka Z. Odkąd zaczęłam go pisać przejechałam 59728.14 kilometrów. Więcej o mnie. Strava


button stats bikestats.pl




button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy mandraghora.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
121.64 km 40.00 km teren
08:39 h 14.06 km/h:
Maks. pr.:62.00 km/h
Temperatura:
HR max:168 ( 90%)
HR avg:125 ( 67%)
Podjazdy:2518 m
Kalorie: 3276 kcal

Mordownik - ekstremalnie na orientację

Niedziela, 16 września 2012 · dodano: 16.09.2012 | Komentarze 0

To nie tak miało być. Kiepska strategia nawigacyjna, później zniwelowana przez wytrzymałość i siłę, ale sporym kosztem.

Początek jest trochę zaskakujący. Odprawa, otrzymujemy mapy wraz z informacją, że jednak trasa jest jednokierunkowa i punkt/bufet na Zamku w Dobczycach będzie czynny od 15.00. To trochę na rozwala strategię i z MTBO robi MTB tyle, że bez oznaczonej trasy.

Cóż, zaczynamy więc jazdą w grupie, w wyznaczonym kierunku (czyli najpierw góry) i od razu zonk. Mapy sprzed 30 lat są ciutkę nieaktualne... Pierwszego punktu (3- ambona) szukamy w lesie, przeczesując polanę za polaną. W końcu udaje się tam trafić, ale zajmuje nam to prawie 1,5 godziny. Jak tak dalej pójdzie to daleko nie zajedziemy...

A może tam?


Dalej podjazd na Chełm (punkt 5 - nie mogło go nie być) i na diabelski kamień (6). Ten znajduję dosyć szybko. Kolejny jest Lubomir - zawsze chciałam tam pojechać... :) Podjazd jest kamienisty i nie daję rady podjechać wszystkiego - wysokość bije, ale prędkość leci katastrofalnie. Na górze bufet, chwila pogawędki z panami, dziurki w karcie i info, że chyba jesteśmy jednymi z ostatnich. Ach jak to motywuje!

Mijamy schronisko na Kudłaczach


Zaczynamy kamienisty zjazd (ciągle jeszcze z planem by zrobić 100%, 14 punktów). Mocno nabite na asfalt opony nie ułatwiają i na którymś fragmencie ląduje na prawym boku. Wielkich strat nie ma (rozbity łokieć, kolano i kilka obtarć), ale ambicja nieco spada. Poza tym jadę te całe góry w IV strefie - wiem, że za jakieś 2 godziny to poczuję, a do końca jeszcze daleko. Na asfaltowej końcówce z Lubomira druga niespodzianka. Rozpędzona z góry dosłownie o włos mijam się z samochodem który wymusza na mnie pierwszeństwo wyjeżdżając z podporządkowanej. Adrenalina szybuje do góry, a zapał spada.

Kolejny punkt jest łatwy nawigacyjnie. Szybko znajduję miejsce, ale nie mogę znaleźć lampionu. Nic dziwnego, to "drzewo na skraju lasu". Przeczesuję więc drzewo za drzewem, by po 20 minutach znaleźć to właściwe. "Lampion" oczywiście jest, ale "plecami" do drogi i go kompletnie nie widać. Trochę mnie to wkurza, chociaż cieszę się, że nie jestem na tym punkcie po zmroku - raczej ni byłoby szans...

Drzewo w lesie - znajdź punkt, zabawa dla spostrzegawczych


Dalej dosyć długi przelot do Dobrej (po drodze punkt 2), tutaj przerwa na jedzenie i błądzenie w poszukiwaniu 14. Przeczesujemy całe połacie pól pod lasem - no po prostu nie ma. Odpuszczam i podejmuję decyzję o rezygnacji z reszty. Słabe mapy, zimno, zmęczenie, nasilający się ból potłuczonej prawej strony i jeszcze te dwie nieciekawe sytuacje robią swoje. Spokojnie kieruję się na Raciechowice, nie próbując nawet szukać 4 i 11.

Ale zaczyna się jechać zaskakująco dobrze, więc wracam do gry. W Szczyrzycu wychodzi nawet słońce. Szybka wyprawa nad cmentarz (punkt nr 7 - na zjeździe spotykamy drugi zielony team), dalej 12, gdzie spotykamy ich ponownie. Jedziemy szybko do Skrzynki by zdążyć przed zmrokiem - jest, lampion znaleziony po minucie! Stamtąd przy zapadającym zmroku wycieczka na Zamek w Dobczycach (bufet i 9). Trafiamy bez problemów, zjadamy trochę pysznych ciasteczek i gawędzimy sobie z obsługą. Podpowiadają nam jak dojechać do 10 - kurhanów w lesie. Planujemy tam podskoczyć, żeby zaliczyć jeszcze jedne dziurki w karcie, ale po wyjeździe z zamku rezygnujemy. Jest za ciemno, za zimno i zmęczenie daje już o sobie znać (to 12 godzina na siodełku). Wojewódzką wracamy do Myślenic, oczywiście jest pod górkę, ale na szczęście bez dziur i zaskakujących uskoków. Po ciemku jedzie się jak po stole. Wjazd do Myślenic, skręt na Zarabie i jesteśmy na mecie. W końcu ciepło...

Okazuje się, że decyzja o odpuszczeniu kurhanów była na wagę 3 miejsca w klasyfikacji kobiet. Drugi zielony team (Halina ze Skorpionem) pojechali go szukać. Nie udało im się - stracili tam sporo czasu. Przyjechali 8 minut po nas, co przy tej samej ilości punktów oznaczało 4 miejsce dla Haliny. Ale i tak uważam, że nawigowali tym razem lepiej.

Mam kolejny rekord w tym sezonie: 2518 przewyższenia.
W sumie czas 13:02, z czego czas ruchu 8:39

GPS


Wykres przewyższeń



Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!