Info

avatar Ten blog sportowy prowadzi mandraghora z miasteczka Z. Odkąd zaczęłam go pisać przejechałam 59728.14 kilometrów. Więcej o mnie. Strava


button stats bikestats.pl




button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy mandraghora.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Kwiecień, 2012

Dystans całkowity:759.42 km (w terenie 167.50 km; 22.06%)
Czas w ruchu:33:20
Średnia prędkość:19.51 km/h
Maksymalna prędkość:63.20 km/h
Suma podjazdów:4968 m
Maks. tętno maksymalne:185 (99 %)
Maks. tętno średnie:165 (88 %)
Suma kalorii:14875 kcal
Liczba aktywności:21
Średnio na aktywność:36.16 km i 2h 05m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
0.00 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal

no i po jurze... :(

Poniedziałek, 30 kwietnia 2012 · dodano: 30.04.2012 | Komentarze 0

Chora. Miała być wycieczka szlakiem orlich gniazd, a jest leżenie w łóżku :( Już wiem, czemu wczoraj tak ciężko mi się kręciło... No i po długim weekendzie :((((


Dane wyjazdu:
32.62 km 12.00 km teren
01:50 h 17.79 km/h:
Maks. pr.:38.10 km/h
Temperatura:
HR max:179 ( 96%)
HR avg:130 ( 69%)
Podjazdy:281 m
Kalorie: 1066 kcal

Zielona ustawka w Pychowicach

Niedziela, 29 kwietnia 2012 · dodano: 29.04.2012 | Komentarze 0

Zielona Ustawka w Pychowicach, czyli spotkanie w Zielonym gronie, połączone ze ściganiem i ogniskiem. Wygrałam pucharek, najpiękniejszy ze wszystkich dotychczasowych dwa batoniki oraz coś do picia, co było jak zbawienie przy tych 36 stopniach....



Dane wyjazdu:
98.68 km 25.00 km teren
04:40 h 21.15 km/h:
Maks. pr.:56.90 km/h
Temperatura:
HR max:178 ( 95%)
HR avg:136 ( 73%)
Podjazdy:712 m
Kalorie: 2105 kcal
Rower:szarak

Rajd Kraków - Trzebinia

Sobota, 28 kwietnia 2012 · dodano: 28.04.2012 | Komentarze 0

Kolejny, dziewiąty już rajd Kraków - Trzebinia przeszedł do historii. Plany były ambitne - objechać jeszcze do Czernej, Paczółtowic i nad Zalew w Chrzanowie, jednak upał skutecznie pokrzyżował nam plany. Po 10 stawiliśmy się na starcie w szerokim, zielonym gronie, odebraliśmy numery i ruszyliśmy - raczej w czubie, żeby uniknąć tłoku. Pogoda rozpieszczała, aż za bardzo - momentami Garmin pokazywał 35 stopni, co dla nieprzyzwyczajonego po zimie organizmu było niezłą katorgą. Jazda upływała na miłych pogawędkach i pięknych krajobrazach. W Trzebini/ Młoszowej obowiązkowa grochówka, uzupełnianie płynów i izotoników w Puszczy Dulowskiej (było kilka stopni mniej...). Później powrót przez puszczę do domu w zielonym gronie, tym razem już bez upalania. Generalnie miło spędzony dzień - do setki brakło tylko niecałe 1,5km.

Zieloni na starcie


Zieloni w Młoszowej (na mecie)


Puszcza Dulowska


Okolice Brzoskwini - kwitnące drzewa owocowe...


Upał był okropny...


Dane wyjazdu:
25.90 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:złomek

Miasto zbiorczo 22-27.04

Piątek, 27 kwietnia 2012 · dodano: 27.04.2012 | Komentarze 0

Miejska jazda
Kategoria miasto


Dane wyjazdu:
39.41 km 4.00 km teren
01:50 h 21.50 km/h:
Maks. pr.:45.30 km/h
Temperatura:
HR max:171 ( 91%)
HR avg:150 ( 80%)
Podjazdy:352 m
Kalorie: 895 kcal
Rower:szarak

Rozgrzeszenie SPD-ów

Czwartek, 26 kwietnia 2012 · dodano: 26.04.2012 | Komentarze 0

Drugie podejście do SPD-ów. Piękna pogoda więc nie mogę usiedzieć za biurkiem - szybko kończę to co najpilniejsze, resztę zostawiam na wieczór i pomykam na 1,5 godzinki na rower. Trasa - standardowa, czyli Ojców. Chcę pojechać trochę mocniej i przekonać się, czy coś jeszcze mi siły zostało, bo po Daleszycach jakoś mam wrażenie, że nie bardzo. No i oczywiście chcę potestować SPD-y. Początek jest obiecujący, potem w dolince robię sobie spokojniejszy fragment- jadę, żeby się wyciszyć i udaje mi się to. Trasa trochę mi się przeciąga, strażacy wycinają drzewa na skarpie i trzeba ich omijać, bo zajmują całą szerokośc drogi. Dojeżdzam pod drogowskazy i wiem, że znowu cierpną mi palce u nóg. Chwila odpoczynku i postanawiam wrócić inną drogą, żeby nie musieć prowadzić roweru po łąkach. Patrzę na zegarek i - O ZGROZO! - 12.40! O 14 mam zaplanowane w Krakowie spotkanie z klientem! Garmin miał zapikać po godzinie jazdy, ale chyba coś źle ustawiłam? No to brukowaną kostką pod górę, na olkuską i ile fabryka dała. Smród i hałas ciężarówek wynagradzają mi widoki - piękna ośnieżona Babia, obok Pilsko, a w tle Tatry, po prostu bajer! Palców już nie czuję... odbijam na Giebułtów, omijam Zielonki i wyjedżam w Witkowicach. Po drodze doznaję oświecenia - obniżam o pół cm siodełko i... rozgrzeszam SPD-y. Później szybki prysznic, jeszcze szybsze żarcie, wymiana na mieszczucha i do pracy!
Kategoria trening


Dane wyjazdu:
23.93 km 0.50 km teren
01:10 h 20.51 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max:166 ( 89%)
HR avg:113 ( 60%)
Podjazdy: 82 m
Kalorie: 441 kcal
Rower:szarak

Godzinka jazdy i siatkówka

Środa, 25 kwietnia 2012 · dodano: 25.04.2012 | Komentarze 0

Urwana godzinka jazdy przed siatkówką, później 2 godz siatki, ale jakoś nie szło dzisiaj. W SPDach jechało mi się po prostu źle. Będę jeszcze próbować innych ustawień, ale na razie nie wróżę im długiej kariery - cierpną mi palce u stóp, nie pomaga luzowanie rzepów, poruszanie stopą. Po prostu kiepsko :(
Kategoria lajt, z Bartem, miasto


Dane wyjazdu:
21.05 km 0.00 km teren
00:45 h 28.07 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max:117 ( 62%)
HR avg: 98 ( 52%)
Podjazdy: m
Kalorie: 157 kcal
Rower:

Recovery

Poniedziałek, 23 kwietnia 2012 · dodano: 23.04.2012 | Komentarze 2

Recovery po Daleszycach, opór 2/10. Czasu starcza tylko na 45 minut na trenażerze.
Kategoria trenażer, trening


Dane wyjazdu:
36.80 km 20.00 km teren
02:19 h 15.88 km/h:
Maks. pr.:54.00 km/h
Temperatura:
HR max:185 ( 99%)
HR avg:165 ( 88%)
Podjazdy:607 m
Kalorie: 1265 kcal

CrossMaraton Daleszyce i chrzciny KTM-a

Niedziela, 22 kwietnia 2012 · dodano: 22.04.2012 | Komentarze 0

Inauguracja sezonu czyli pierwszy maraton z cyklu Świętokrzyskiej Ligi Rowerowej - Daleszyce. Długo się waham czy jechać (gorączka sprzed trzech dni minęła, ale żołądek nie do końca), właściwie decyduję się rano. Pogoda zdecydowanie zachęca - wychodzę z domu w polarze, a w Daleszycach paraduję już w krótkim rękawku. W końcu ciepło!

Odbieramy chipy i numery, trochę marudzimy przy aucie, trochę się rozgrzewamy i wjeżdżamy do sektorów. Tu pierwsza niespodzianka - musimy wyjść i wrócić przez jakąś bramkę, gdzie ma zostać sczytany chip. Oczywiście po tych wszystkich manewrach lądujemy na samym końcu. Głowa mi mówi, że z końca sektora to sobie można jechać, na wycieczkę co najwyżej i w połączeniu ze ściśniętym żołądkiem tracę ochotę na jazdę.

Krótkie odliczanie i poszli! Staram się utrzymać grupę, mimo że wiem, że to zabójcze tempo (HR max= 99%) odbije się w dalszej części wyścigu. Ale początek jest po asfalcie, udaje mi się trochę przesunąć do przodu, chociaż w pierwszy singiel leśny pod górę wjeżdżam w grupie. Wczorajsze opady zrobiły swoje - jest sporo błota, zdarzają się dosyć duże kałuże. Rower się ślizga, część podchodzę, na zjeździe wyprzedzam tylko 3-4 osoby - nie bardzo jest jak to wszystko objechać. Zresztą już na początku wiem, że to nie jest mój dzień. Skurczony żołądek i ostry początek odbijają się na mięśniach - już przy 8 km czuję, że nogi mam z drewna. Zróżnicowana trasa pozwala im jednak odpocząć - to paskudne uczucie wróci dopiero na ostatniej asfaltowej prostej do mety.

Trasa jest super - leśne drogi, łąki, trochę asfaltu. Technicznie nie jest trudna, poza jednym - dwoma zjazdami, ale błoto i liście robią swoje - widzę od czasu do czasu wywracające się osoby. Jeszcze przed bufetem (18km) przy przejeździe przez wodę dziewczyna jadąca obok mnie zalicza klasyczne OTB (przednie koło wpada w rowek). Niestety, jestem na tyle blisko, że upadający rower trafia mnie w nadgarstek, który szybko odpłaca się bólem i dodatkowym wybrzuszeniem. Mimo to jadę dalej, kilometry lecą. Kamienny zjazd przejeżdżam pięknie za siodłem (treningi techniki się przydały), po czym.. błądzę. Razem z Bartem omijamy słabo oznaczony skręt (zmęczenie?), i lecimy prosto. Niżej spotykamy ratownika który nas zawraca - tu tracimy wszystko co zyskaliśmy na zjeździe i dodatkowo nadrabiamy kilkaset metrów - połowę pod górę! :( Mam nadzieję, że dalsza droga pójdzie bez problemów.

A jednak, zapominam, że to pierwsza maratońska jazda na KTM-ie. Nawet dobrze mi się na nim jedzie, dzisiaj jest posłuszny. Na zjeździe zaczynam się zastanawiać, że jest spoko, że dobrze się prowadzi, chwila dekoncentracji, balecik, piruecik i gleba w błocie. Tym razem bez konsekwencji (poza drobnymi zadrapaniami). Besztam się za bujanie w obłokach i cisnę dalej. Ostatnie asfaltowe kilometry holuję się na kole Barta - problemy z jedzeniem dają znać o sobie, odcina mnie. Efekt moich zmagań - 8 miejsce w K2 i 197 w open. Jestem trochę rozczarowana, myślałam, że będzie lepiej, chociaż kategoria jest tu znacznie szersza wiekowo niż w innych maratonach.

W każdym razie SLR to doskonała atmosfera (pełna kulturka), niezła organizacja (wszystko przygotowane, formalności w 2 minuty) i fajne trasy (przynajmniej ta w Daleszycach). Jedyne zastrzeżenie do oznakowania trasy, ale być może to przeoczenie strzałki to było moje zmęczenie.
Kategoria z Bartem, zawody


Dane wyjazdu:
56.12 km 28.00 km teren
03:13 h 17.45 km/h:
Maks. pr.:57.00 km/h
Temperatura:
HR max:172 ( 92%)
HR avg:132 ( 70%)
Podjazdy:546 m
Kalorie: 1381 kcal

Dolina Mnikowska i XC w Lasku Wolskim

Sobota, 21 kwietnia 2012 · dodano: 21.04.2012 | Komentarze 0

Wykorzystujemy ogłoszone przez meteo okienko pogodowe w pierwszej połowie dnia i jedziemy z Bartem się przewietrzyć, przed jutrzejszymi Daleszycami (jak wszystko będzie ok). Najpierw podjeżdżamy przez Lasek spotkać się z chłopakami z teamu, którzy startują w XC, później pomykamy Greenwaysem przez Kryspinów do Mnikowa i tam wjeżdżamy w dolinę. Miejsce urzeka - nie słychać hałasów miasta, śpiewają ptaki, właściwie nie ma ludzi. Toczymy się leniwie dolinką, wszędzie wiosna. Wyjeżdżamy po drugiej stronie, przejeżdżamy wąwóz Półrzeczki i przy autostradzie wracamy do Lasku pokibicować tym, którzy już wystartowali. Udaje nam się zrobić kilka fotek gdy zaczyna grzmieć - szybko pomykamy do domu, ale i tak brakuje nam ok. 10-15 minut żeby dojechać na sucho. Wiosenna burza robi nam pierwszy tegoroczny prysznic, na szczęście niezbyt obfity. W sumie wyjazd lajtowy, ale z elementami treningu w terenie. Pozytywnie.

Bocian!


Lasek Wolski w wiosennej szacie


Dolina Mnikowska


Kategoria lajt, trening, z Bartem


Dane wyjazdu:
30.50 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:złomek

Miasto - tydzień zbiorczo

Piątek, 20 kwietnia 2012 · dodano: 20.04.2012 | Komentarze 0

Miejskie jeżdżenie z całego tygodnia
Kategoria miasto