Info

avatar Ten blog sportowy prowadzi mandraghora z miasteczka Z. Odkąd zaczęłam go pisać przejechałam 59728.14 kilometrów. Więcej o mnie. Strava


button stats bikestats.pl




button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy mandraghora.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
31.91 km 15.00 km teren
01:38 h 19.54 km/h:
Maks. pr.:59.00 km/h
Temperatura:23.0
HR max:167 ( 90%)
HR avg:133 ( 71%)
Podjazdy:424 m
Kalorie: 644 kcal

Kolarskie procenty

Czwartek, 16 kwietnia 2015 · dodano: 16.04.2015 | Komentarze 0

Wczoraj był trójkącik, a dzisiaj mała ra(u)ndka ze Stefanem sam na sam. Stef znów zebrał się w sobie i daje ostro z zachodu... Postanawiam obadać sobie czerwony szlak, który jest w planach do przejechania. To bardzo specyficzna droga, mocno interwałowa - góra/ dół - potrafi wyssać wszystkie siły. Nigdy nie zrobiliśmy go w całości, bo gdy za górką pojawiała się kolejna wybieraliśmy przyjemniejsze opcje. Z ciekawości zerkam na podjazdach na Garmina. Całkiem niezłe te kolarskie procenty...

Do Babilonu w prawo


Rekonesans rozpoczynam od Zielonek, stamtąd nad rzeczką wyjeżdżam do wojewódzkiej. Przecinam ją, a za nią jest podjazd na który ostrzę sobie dzisiaj zęby. 23% max, ładnie. Dawno mnie tu nie było, ale wchodzi stosunkowo gładko.


Później szlak obiecująco schodzi w dół, by wyskoczyć z kolejnymi kolarskimi procentami - tym razem "zaledwie" kilkunastoma. Na wąskim podjeździe trafiam na sympatyczną panią - kierowcę, która zatrzymuje się przy poboczu i czeka aż podjadę te 13% w żółwim tempie. Dziękuję jej mijając samochód. Uśmiecha się. Ja też. Jakoś sympatycznie i przyjemnie się zrobiło.

Co cieszy droga przez pola została odnowiona i już nie jadący nią biker nie czuje się jak operator młota pneumatycznego. Za to Stefano czuje się jeszcze lepiej niż biker bo boczne podmuchy sprawiają, że trudno mi utrzymać rower w jednej linii.

Droga do nikąd


W Przybysławicach odpuszczam czerwony i kieruję się na Owczary. Tu próbuję obejrzeć dwór, ale nie da się wjechać, więc skręcam na Naramę. Na horyzoncie zaczynają się pojawiać czarne chmury, a Stef przywiewa zapach deszczu... Planowałam zjazd przez Dłubnię, ale że dodatkowo czas mnie goni to odbijam na południe i przy uporczywych próbach zdmuchnięcia mnie z drogi (wszak jadę grzbietem wzniesienia) docieram do miasta.

Będzie lało, czy nie będzie lało?




Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!