Info

avatar Ten blog sportowy prowadzi mandraghora z miasteczka Z. Odkąd zaczęłam go pisać przejechałam 59728.14 kilometrów. Więcej o mnie. Strava


button stats bikestats.pl




button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy mandraghora.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
65.38 km 20.00 km teren
03:36 h 18.16 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:22.0
HR max:158 ( 85%)
HR avg:115 ( 62%)
Podjazdy:913 m
Kalorie: 1079 kcal
Rower:szarak

Falkenstein

Czwartek, 30 lipca 2015 · dodano: 25.08.2015 | Komentarze 0

Miało być słonecznie, a rano chmurzy się i zaczyna padać mżawka. Nie wiadomo co robić... jechać? Przeczekiwać? Nad przełęczą, którą widzimy z okna pokazuje się skrawek niebieskiego nieba i systematycznie się powiększa. Decydujemy się pojechać na północ, bo chmura najwyraźniej wisi nad naszym campingiem...

Ruszamy z przeciwdeszczowymi ciuchami w plecakach i wodoodpornych pelerynkach na plecakach. Zrzucenie cieplejszych ciuchów – już po kilku kilometrach (podjazd pod Oberbronn robi swoje, 2-3km, a ponad 120m przewyższenia). Naszym szlakiem rowerowym jedziemy do Philippsbourga, skąd podjeżdżamy na zamek Falkenstein. Widoki stamtąd... nie do opisania. Calusieńskie Wogezy Północne, do tego na niektórych wzgórzach wystają wieże, ruiny innych zamków. Sam zamek po prostu zapiera dech w piersiach. Wkomponowany w skałę jest wyjątkowy, jedyny taki. To absolutne must see jak ktoś wybiera się w te okolice! Spędzamy na nim sporo czasu, mimo że na górze szaleje mały huragan.



Zjeżdżamy później do Sturzelbronn, gdzie mieści się XII wieczne opactwo cysterskie, zniszczone nieco w trakcie rewolucji francuskiej. W poszukiwaniu boulagerii (czas na trzecie śniadanie), zjeżdżamy do Obersteinbach, ale tam niestety nie ma... Robimy więc tylko fotki pozostałości mniejszego zamku Ansbourg (petit Ansbourg) i kierujemy się na Niederbronn i Reichshoffen (tu wiadomo, że kupimy chleb). Po drodze zahaczamy o drugi tego dnia zamek – Wineck. Ruiny są równie efektowne, wyglądają jakby miały się zaraz zawalić. Resztki ścian i baszta stoją na poukładanych jeden na drugim kamieniach... ciekawe kiedy to wszystko spanie z hukiem... Odpuszczamy pobliski Schoeneck (jeść!) i zjeżdżamy prosto do Reichshoffen, gdzie w boulangerie kupujemy dwie bagiety na kolację, a na miejscu pain au chocolat i croissanta. Później alternatywną drogą (zielonym rowerowym na Oberbronn, tędy jeszcze nie jechaliśmy) zmierzamy w kierunku campingu. Na koniec podjazd... uff.. wyszło dzisiaj prawie 1000 w górę, chociaż nie wiadomo gdzie...


Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!