Info

avatar Ten blog sportowy prowadzi mandraghora z miasteczka Z. Odkąd zaczęłam go pisać przejechałam 59728.14 kilometrów. Więcej o mnie. Strava


button stats bikestats.pl




button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy mandraghora.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
84.89 km 40.00 km teren
04:40 h 18.19 km/h:
Maks. pr.:59.20 km/h
Temperatura:
HR max:183 ( 98%)
HR avg:131 ( 70%)
Podjazdy:803 m
Kalorie: 2212 kcal

Niedziela awarii

Niedziela, 3 czerwca 2012 · dodano: 03.06.2012 | Komentarze 0

Początek dnia zaczął się obiecująco - czyli wyścigiem Tour de UEK. Nie mam przekonania co do sensu startowania, ale Bart mnie przekonuje, że blisko i że fun więc jadę. Już na linii startu zastanawiam się, co ja tu robię? Obok cztery dziewczyny, wszystkie profesjonal, a kategoria jedna - open. Tak jak przypuszczam kończę na 5 miejscu - dostałam 3 minuty w plecy na 10 km, ale przynajmniej nie dostałam dubla.

Tour de UEK


Pomykamy do domu coś przegryźć i kierunek - Wola Filipowska, rajd rekreacyjny. Podjeżdżamy pociągiem do Zabierzowa (czas, czas!) i stamtąd przez Puszczę Dulowską lecimy do Woli. Ciężko mi się kręci, mięśnie jeszcze czują UEK, glikogenu brak i jeszcze zaczyna padać.

Krajobrazy okolic Kleszczowa


Do Woli docieramy kilkanaście minut przed końcem zapisów, dopisujemy się i ruszamy z grupą. Jest fajnie, ładne tereny i do tego absolutnie odjechana atmosfera. Na jednym z postojów, na którym czekamy na dojechanie reszty grupy jeden z przewodników wyjmuje harmonijkę o zaczyna grać. Odlot. Dojeżdżamy pod stadion w Zalasie i tam pod 50m asfaltowej górki zrywam łańcuch. Niby dobrze, że nie na maratonie i nie w szczerym polu, ale... Rajd się dla nas kończy, a łańcuch okazuje się ciężkim orzechem do zgryzienia. Na tyle ciężkim, że skuwacz kończy swój żywot w męczarniach. Na szczęście Pan Prezes Stadionu ma odpowiedni equipment. Na progu jakiejś pakamery pięknie i szybko, przy pomocy młotka i kombinerek ratuje moje rowerowe popołudnie. Jego tekst: nie mam okularów i łup młotkiem tuż przy palcach kolegi - bezcenne!

Tak czy inaczej, łańcuch wytrzymuje do KRK. Rajd już nam odjechał, ale ruszam Z Bartem i Konradem w drogę powrotną, szlakami Skandii przez Puszczę Dulowską do domu. Jest po prostu super, świetne jeżdżenie. Po drodze zatrzymujemy się w sklepie w Brzoskwini, koło kościoła. Ekspedientka nie dość że przekraja nam bułki do sera, to jeszcze wynosi trzy krzesła. Siedzimy jak królowie (i królowe) :) i spożywamy namiastkę obiadu. Z pewnością jeszcze tam się zatrzymamy!

To jednak nie koniec nieszczęść. Na Balickiej Bart łapie kapeć (kolec - pozostałość po skale kmity) a na ok 2km przed domem zaczyna padać. Idealnie wpasowaliśmy się w okienko pogodowe. Należy się pizza i piwo! Szkoda, że jutro poniedziałek....

Drogowskaz w Puszczy Dulowskiej


Szlakami Skandii
Kategoria zawody, trening, z Bartem



Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!