Info

avatar Ten blog sportowy prowadzi mandraghora z miasteczka Z. Odkąd zaczęłam go pisać przejechałam 59728.14 kilometrów. Więcej o mnie. Strava


button stats bikestats.pl




button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy mandraghora.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
130.88 km 26.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:49.10 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:327 m
Kalorie: 1648 kcal
Rower:szarak

Trzy granice i trzy państwa w kilka minut

Piątek, 20 lipca 2012 · dodano: 23.07.2012 | Komentarze 0

Zawsze fascynowały mnie takie miejsca, które z jakiegoś powodu są wyjątkowe. Tak samo było z Bazyleą,a raczej jej okolicami - schodzą się tam trzy granice - Francji, Niemiec i Szwajcarii. Takiej okazji nie mogliśmy odpuścić - wczesna pobudka, szybkie śniadanie i po godzinie jazdy jesteśmy na dworcu w Colmarze. Czysty, schludny i pędzący 200km/h pociąg kolei regionalnych dowozi nas z rowerami do Saint Louis (rowerki gratis).



Ruszamy w kierunku Bazylei międzynarodowym szlakiem rowerowym nr 5 i docieramy do mostu, który łączy teraz Francję z Niemcami. Przeprawiamy się za granicę, by za moment znaleźć się w przedsionku Szwajcarii - wjazd jest jednak utrudniony bo właśnie rozwalają budki celników i zmieniają organizację ruchu. Robimy kilka fotek i zbieramy się w drogę powrotną - czeka nas ponad 100km, których z pewnością nie przejedziemy tak jak nasz poranny pociąg...

Granica niemiecko- francuska dzisiaj


Międzynarodowe szlaki biegną w okolicy


Wybieramy międzynarodowy szlak nad Renem - szeroką ścieżkę która prowadzi nas łagodnie nad kanałami i rzeką. Nie zwiedzamy nic więcej, przełączamy się jedynie na kolejne międzynarodowe szlaki rowerowe. Marzy mi się wycieczka którymś z nich w całości... Przyroda jest oszałamiająca, piękne lasy, ptaki i kaczki (małe i duże) wszelkich gatunków otaczają nas całą drogę. Obserwujemy akcję ratunkową małych kaczorków, który prąd znosił ku śluzie (rodzice dali radę!) i wydrę, która z jabłkiem w zębach płynie do nory. Na ostatnie 40km psuje się pogoda i zaczyna kropić - jedziemy mimo to, deszcz nie jest bardzo męczący i jest ciepło. Dopiero wielka podlewaczka do kukurydzy robi nam niezły prysznic. Docieramy zmęczeni, ale zadowoleni. Mamy kolejny rekord odległości, w kontekście sierpniowej wyrypy jest coraz lepiej.




Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!