Info

avatar Ten blog sportowy prowadzi mandraghora z miasteczka Z. Odkąd zaczęłam go pisać przejechałam 59728.14 kilometrów. Więcej o mnie. Strava


button stats bikestats.pl




button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy mandraghora.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
79.18 km 20.00 km teren
04:42 h 16.85 km/h:
Maks. pr.:63.30 km/h
Temperatura:
HR max:170 ( 91%)
HR avg:123 ( 66%)
Podjazdy:1000 m
Kalorie: 1472 kcal

Michałowice - Ojców - Dolinki

Niedziela, 5 sierpnia 2012 · dodano: 05.08.2012 | Komentarze 0

W planach niedzielnych - start w Michałowicach. Już od rana wszystko idzie źle - najpierw zaczyna padać jak już się zbieramy, potem dwa razy spada mi łańcuch po drodze, a Bart wraca po zapomniany kask. Cały czas nie mam przekonania do ścigania, brakuje nadal motywacji. Po drodze decydujemy, żeby poświęcić niedzielę na wycieczkę. Jedziemy do Michałowic pokibicować startującym i przecinając kilkakrotnie trasę maratonu ruszamy w kierunku Skały.

Dojeżdżamy dosyć szybko, a za plecami sunie nam dostojnie wielka czarna chmura z burzą w zanadrzu. Szybka decyzja, zjazd do Ojcowa i wraz z pierwszymi kroplami deszczu zatrzymujemy się w "naszej zielonej: knajpce u wylotu Sąspowskiej. Deszcz rozlewa się na dobre - poświęcamy ten czas na zjedzenie czegoś ciepłego.

Po ulewie ruszamy dalej i po raz kolejny dostaję potwierdzenie, że to nie mój dzień. Na drewnianym, mokrym mostku uślizguje mi się koło i zaliczam filmową glebę. Na szczęście poza stłuczeniami nie ma ona poważniejszych konsekwencji, jedziemy więc dalej, ku Dolinkom. Będkowska po burzy okazuje się być dramatycznie śliska - zjeżdżamy w zawrotnym tempie 5-10km/h, a rowery tańczą jak w rosyjskim balecie. Tu mam drugi moment zawahania, który skutkuje szybkim wyskokiem z roweru w celu uniknięcia upadku, a sam rower ląduje w błocie. Nie jest dobrze. Błotne kąpiele słychać w napędzie i widać na nogach, twarzy i koszulce. Z Będkowskiej jedziemy znaną trasą przez Karniowice, Ujazd, Tomaszowice, Modlniczkę i Zielonki do domu. Może i dobrze, że nie pojechałam na maraton, nie wiadomo czym by się to skończyło... Tak, czy inaczej wychodzi równy 1000 przewyższenia i 80km.
Kategoria z Bartem



Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!