Info

avatar Ten blog sportowy prowadzi mandraghora z miasteczka Z. Odkąd zaczęłam go pisać przejechałam 59728.14 kilometrów. Więcej o mnie. Strava


button stats bikestats.pl




button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy mandraghora.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
89.66 km 45.00 km teren
06:10 h 14.54 km/h:
Maks. pr.:55.70 km/h
Temperatura:
HR max:176 ( 94%)
HR avg:141 ( 75%)
Podjazdy:1464 m
Kalorie: 2482 kcal

Odyseja Jurajska - MTBO / dzień 1

Sobota, 6 października 2012 · dodano: 06.10.2012 | Komentarze 0

Pierwszy dzień odysei. Zaczynamy dobrze - zapominając kompasu. Na szczęście w domach towarowych w Krzeszowicach pani wykłada 4 kompasy na ladę. Tak więc pierwszy problem z głowy. O 9.45 odprawa i rozdanie map, okazuje się że sobotę będziemy spędzać w Jurze - w okolicach Olkusza i w dolinkach. Wybija 10, szybkie pakowanie i ruszamy.

Od początku czuję że to nie jest mój dzień. Czwartkowa wyprawa po mapnik na drugi koniec miasta dała mi jednak w... nogi. Podjazd pod Miękinie jadę jeszcze jako-tako (chociaż Halina mi później mówi, że kiepsko to wyglądało ;-)), ale potem jest już tylko gorzej. Kryzys, kryzys, kryzys.

Zaczynamy od zachodniej strony - odpuszczamy 24 bo jest "najtańsze" (a może zdążymy w drodze powrotnej?) i jedziemy kolejno 25 -21-20-19 i 18, z piaskiem po kostki. Za 18 łapię gumę i po raz kolejny muszę oglądać jak mijają nas kolejne zespoły, a my mocujemy się z dętką. Śladu kolca/ dziury/ snake'a - brak, opona czysta, a jednak kapeć. To nie najlepiej działa na morale.

Kolejny jest pkt 17, dalej 22 i 23. Zaczyna jechać się dobrze, czyżby kryzys został już przezwyciężony? Drobna zmiana planów, i kolejno leci 16, a potem 15 (na odwrót niż wcześniej planowaliśmy). Wygląda na to że jest szansa na wszystkie... dojeżdżamy do 26 - bufet i pyszne ciasteczka, zabawiamy tu chwilę i lecimy w kierunku doliny Będkowskiej. Ekstra zjazd żółtym i jesteśmy. Przy 14 marnotrawimy dużo czasu - nie możemy jej znaleźć, w końcu okazuje się, że jest powyżej. Odpuszczamy 13 (a jeszcze 15 minut temu mieliśmy jechać!) i okazuje się, że to dobra decyzja. Zostaje niecała godzina na powrót. Lecimy szybciutko do 27 (na szczęście znajdujemy go po 2-3 minutach dzięki oznaczeniu sprayem na drzewie) i przez pola kukurydzy skracamy do Krzeszowic. Przyjeżdżamy na metę 10 minut przed limitem, ale za to z tętnem w V strefie :) Wyszło 7:50 całość, a 6:10 samej jazdy.
Jutro etap drugi, uff..
Kategoria zawody, z Bartem



Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!