Info

avatar Ten blog sportowy prowadzi mandraghora z miasteczka Z. Odkąd zaczęłam go pisać przejechałam 59728.14 kilometrów. Więcej o mnie. Strava


button stats bikestats.pl




button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy mandraghora.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
67.53 km 5.00 km teren
03:40 h 18.42 km/h:
Maks. pr.:62.30 km/h
Temperatura:28.0
HR max:144 ( 77%)
HR avg:108 ( 58%)
Podjazdy:896 m
Kalorie: 1084 kcal
Rower:szarak

Nozeroy i Champagnole

Poniedziałek, 15 lipca 2013 · dodano: 25.07.2013 | Komentarze 0

W kolejny dzień wypuszczamy się trochę dalej. Naszym celem jest Nozeroy, średniowieczne miasteczko, ufortyfikowane na górze oraz dalszy ciąg Route des Lacs. Tym razem kierujemy się na północ, gdzie podziwiamy 4 jeziorka. Dwa - petit i grand Maclu są wyjątkowo urocze o poranku.

Petit Maclu


Grand Maclu


Fajnym zjazdem lecimy aż do kolejnej atrakcji - Cascades de la Billaude. W głębokim kanionie, kilkadziesiąt metrów poniżej tarasu widokowego widać piękny wodospad i dolinę rzeki. Raczej nie należy się wychylać przez barierkę...

Cascades de la Billaude


Po drodze natykamy się na ciekawe skrzyżowanie. Skręt w prawo = prosto do tunelu, jeszcze takiego nie widziałam. W Jurze jest mnóstwo tuneli - Francuzi poradzili sobie z prowadzeniem dróg i kolei lepiej niż my.



Docieramy do Nozeroy już po południu, grzeje niemiłosiernie. Miasteczko zachowało swój średniowieczny charakter, łącznie z fortyfikacjami i zabudową. Zamek w remoncie (trochę im się posypał), ale i tak przyjemnie posiedzieć w jego cieniu. Po krótkim odpoczynku ruszamy w kierunku Champagnole.

Nozeroy




Na drodze do Champagnole - objazd, route baree. Zwiedzamy więc dodatkowo okoliczne górki i przejeżdżamy kawałek Route des Sapins, drogi sosen. Do Champagnole docieramy stosunkowo szybko, rozkładamy się na ławce w parku z wielką brioszką i sokiem.

Champagnole - parking dla rowerów


Potem udajemy się na pociąg. Okazuje się, że nasz pociąg jest autobusem. Kierowca nie protestuje na widok rowerów, po prostu otwiera bagażnik i siup - zapakowane. Wysiadamy na następnej "stacji" - tutaj również nie ma problemów, nawet wysiada i pomaga nam z rowerami, a potem życzy miłego dnia. Ciekawe co stałoby się w Polsce, jakbym spróbowała wsadzić rower do PKS-u... Ostatnie kilkanaście km pokonujemy na rowerach, podziwiając okoliczne krajobrazy.


Komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!