Info

avatar Ten blog sportowy prowadzi mandraghora z miasteczka Z. Odkąd zaczęłam go pisać przejechałam 59728.14 kilometrów. Więcej o mnie. Strava


button stats bikestats.pl




button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy mandraghora.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

łańcuch 2

Dystans całkowity:8540.05 km (w terenie 2768.11 km; 32.41%)
Czas w ruchu:436:26
Średnia prędkość:19.53 km/h
Maksymalna prędkość:63.00 km/h
Suma podjazdów:81115 m
Maks. tętno maksymalne:196 (105 %)
Maks. tętno średnie:171 (92 %)
Suma kalorii:166160 kcal
Liczba aktywności:166
Średnio na aktywność:51.45 km i 2h 38m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
41.16 km 17.00 km teren
02:06 h 19.60 km/h:
Maks. pr.:48.00 km/h
Temperatura:11.0
HR max:158 ( 85%)
HR avg:123 ( 66%)
Podjazdy:389 m
Kalorie: 673 kcal

Małe zwycięstwo :)

Sobota, 12 kwietnia 2014 · dodano: 12.04.2014 | Komentarze 0

Lajtowa wycieczka do Ojcowa z B., lekki rozjazd przed jutrzejszym startem i test nowych ciuchów. Jest zimno jak diabli, trochę marzniemy... W drodze powrotnej małe zwycięstwo, podjeżdżam Kwietniowe Doły. Dwa lata prób i w końcu się udało :)

Zamek w Ojcowie




Dane wyjazdu:
102.30 km 80.00 km teren
06:07 h 16.72 km/h:
Maks. pr.:34.00 km/h
Temperatura:12.0
HR max:184 ( 99%)
HR avg:129 ( 69%)
Podjazdy:248 m
Kalorie: 2005 kcal

BikeOrient #1 czyli dlaczego warto na Wartą ;-)

Sobota, 5 kwietnia 2014 · dodano: 06.04.2014 | Komentarze 0

Uff, kolejne zawody przechodzą do historii i to jakiej! Relacja, foto i track GPS na stronie Zdezorientowani MTBO Team.


Dane wyjazdu:
67.79 km 30.00 km teren
03:20 h 20.34 km/h:
Maks. pr.:49.00 km/h
Temperatura:12.0
HR max:156 ( 84%)
HR avg:132 ( 71%)
Podjazdy:634 m
Kalorie: 1267 kcal

Dwie Doliny i Pieskowa Skała

Środa, 2 kwietnia 2014 · dodano: 02.04.2014 | Komentarze 0

Dzisiaj czas na ciężki trening, tym cięższy, że znowu nie starcza czasu na obiad - zjem dopiero jak wrócę. Szybki wyjazd, po 1km nawrotka - falstart, jest zimny, przenikający wiatr, wracam po bluzę. Później okaże się, że jej nie założę, bo od razu wyjeżdżam pod górkę i pod wiatr, tętno więc szybko rozgrzewa od środka.

Kierunek - Ojców i gdzieś dalej, cel: dużo przewyższeń, technika w terenie. Oba udaje się zrealizować w całości. Doliną Prądnika podjeżdżam do Doliny Zachwytu, wspinam się na Pieskową Skałę, gdzie buszuję nieco po lasach i wracam w okolice Ojcowa. Wyjazd z dolinki na górę i zaraz zjazd żółtym pieszym, który szybko zamienia się w ścieżynkę nad urwiskiem. Dobrze, że środek tygodnia i nie ma ludzi, bo chyba byśmy się nie wyminęli - z prawej wąwóz zarzucony połamanymi drzewami, z lewej skałki. Później, niechętnie, ale powrót szosą wolbromską - odcina mi paliwo i muszę jak najszybciej dostać się do domu, żeby coś zjeść i zregenerować się, bo mięśnie zaczynają już krzyczeć. Pogoda całkiem spoko, tylko z każdej strony w-morde-wind.

Trasa: Pękowice - Giebułtów - Prądnik Korzkiewski - Ojców - Skała - Sułoszowa - Pieskowa Skała - Skała - Ojców - Prądnik Korzkiewski - Biały Kościół - Prądnik Korzkiewski - Korzkiew - Januszowice - Zielonki - Witkowice

Zamek w Pieskowej Skale



Okoliczne lasy.. jest gdzie pohasać :)


Szlak rowerowy, który mi dzisiaj częściowo towarzyszył




Dane wyjazdu:
38.54 km 15.00 km teren
01:56 h 19.93 km/h:
Maks. pr.:51.00 km/h
Temperatura:11.0
HR max:157 ( 84%)
HR avg:129 ( 69%)
Podjazdy:468 m
Kalorie: 723 kcal

Dramat czasowy

Wtorek, 1 kwietnia 2014 · dodano: 01.04.2014 | Komentarze 0

Co tu dużo mówić, dramat czasowy, robota rośnie w rękach i za nic nie chce jej ubywać. Cały dzień przed komputerem, z ciągu pracowego wyrywa mnie dopiero B. który wraca dzisiaj nieco wcześniej (co, już jest 17!?) i zarządza krótki wyjazd rowerowy. Oboje mamy dosyć, ciężki dzień. Bez obiadu, ale trening musi być bo wczoraj leżenie.

Wyjeżdżamy więc pod górę i pod wiatr, żeby zdążyć się zmęczyć, trasa dawno nie odwiedzana, przez Bibice terenowo aż da Lasu Michałowickiego gdzie hasamy chwilę po pętelce. Dalej w kierunku Górnej Wsi i Kozierowa, gdzie fundujemy sobie dłuuugi i przyjemny zjazd (marznę na nim jak diabli, słońca już nie ma i po zachodzie czuć, że to jeszcze nie lipiec...). Odpuszczamy więc Wilczkowice i Zerwaną i krajową "7" podjeżdżamy kawałek do Michałowic, odbijamy na Więcławice i górkami przebijamy się na Dłubnię. Niestety, z fajnej szosy zrobił się jakiś szajs - ktoś wpadł na genialny pomysł by połatać dziury których nie było (?) jakimś żwirem zmieszanym z lepikiem. W efekcie na całej drodze jest rozwalony żwir, zamiast równego asfaltu co chwilę pagórki, a na zakrętach robi się ciekawie... Szkoda, bo była fajna trasa na szosę. Z Dłubni terenowo do Bosutowa i powrót do domu z wiatrem w plecy. Fajnie po zmianie czasu, do 19 ciągle jasno :)

Bibickie szutróweczki


Lasek Michałowicki



Dane wyjazdu:
47.27 km 33.00 km teren
02:43 h 17.40 km/h:
Maks. pr.:54.00 km/h
Temperatura:20.0
HR max:169 ( 91%)
HR avg:121 ( 65%)
Podjazdy:682 m
Kalorie: 886 kcal

Dwie Lipnice

Niedziela, 30 marca 2014 · dodano: 30.03.2014 | Komentarze 0

Niedziela zapowiada się jeszcze lepiej niż sobota. Dzisiaj czas się wybrać na drugą stronę Babiej Góry, ale nie tak jak zwykle - wokoło, przemykając jedynie przez Orawę. Dzisiaj chcemy pozwiedzać okoliczne ścieżki terenowe - po wczorajszych jazdach nabraliśmy apetytu na beskidzkie błotko, chociaż i tak jest go zaskakująco mało jak na marzec.

Podjeżdżamy do Zubrzycy Górnej i stamtąd, spod skansenu kierujemy się na szlak Greenways. Początek jest trudny, trzeba się wytoczyć 200m w górę i mimo, że droga wyasfaltowana nachylenie po kilkanaście % nie ułatwia podjazdów. Osiągamy prawie 940m n.p.m i zaczyna się miły zjazd. Dojeżdżamy do drogowskazów (granica państwa - 25min ścieżką terenową :)) i odbijamy na dół w kierunku Lipnicy Wielkiej. Przyjemny dłuuugi, lecz nużący zjazd na dół, Babia oddala się za plecami, a nam przed nosem coraz bardziej się wypłaszcza. Orawa jest piękna, z jednej strony widok na Tatry (dzisiaj niestety słaby), a drugiej na Babią. Kto postawi sobie tutaj dom, będzie mógł z każdego okna patrzeć na wysokie góry...

Masyw Babiej z tej "brzydszej" strony


Kościółek w Lipnicy Wielkiej

W Lipnicy podjeżdżamy pod kościół (z XVIIIw) i od razu załapujemy się na popas, bo tu jest jedyny otwarty sklep w okolicy. Niestety, dosyć słabo zaopatrzony - kupujemy wielką bułkę drożdżową z morelami i ku uciesze obecnej gawiedzi zżeramy ją prawie całą gryząc po kawałku. Później z kościoła wychodzi pogrzeb, umykamy więc czym prędzej z głównej drogi i rozpoczynamy eksploracje miejscowych ścieżek MTB. A jest co eksplorować, słowami trudno opisać fun z jazdy, więc może fotki lepiej oddadzą hasanie po Rabczańskiej Drodze.
 Od strony Lipnicy....


...i dalej z widokami na Babią gdzieś za plecami...



aż do Polany Piaskowej


Wyjeżdżamy na asfalt tuż przy granicy słowackiej i 4km z wiatrem w plecy i z górki lecimy do skrzyżowania  dróg (aaaaale jazdaaa!). Po prawej mamy Tatry, dzisiaj tylko w lekkim zarysie, po lewej masyw Babiej, od tej strony nieco mniej alpejski. Garmin pokazuje marcowe .....26 stopni w słońcu (!). Przed skrętem popas w naszym stałym miejscu (kupowaliśmy tu bułeczki z serem rok temu) i toczymy się pod górkę. Tym razem droga prowadzi przez drugą Lipnicę - Małą, ale jest równie nużąca co poprzednia (do podjechania przez wioskę jest prawie 12km!). Krótkie zatrzymanie na fotę kościółka (nowy, ale ładnie zrobiony) i wreszcie wjeżdżamy w las i terenem dojeżdżamy do szlaku Greenwaysa, którym dzisiaj rozpoczynaliśmy przygodę. Pozostaje tylko zjazd do Zubrzycy i cicha obietnica, że na Rabczańską Drogę to z pewnością jeszcze wrócimy... i to nie na jedno kółko :)


Podstawa żywienia kolarzy na wyjeździe ;-)




Dane wyjazdu:
51.25 km 40.00 km teren
03:15 h 15.77 km/h:
Maks. pr.:47.00 km/h
Temperatura:17.0
HR max:164 ( 88%)
HR avg:129 ( 69%)
Podjazdy:1131 m
Kalorie: 1189 kcal

Wokół Jałowca

Sobota, 29 marca 2014 · dodano: 30.03.2014 | Komentarze 0

Weekend z Beskidach, ale tym razem z rowerami, czyli czas wziąć się za trening z prawdziwymi przewyższeniami. Startujemy z Zawoi Wełczy, w planach jest objechanie Jałowca - tym razem dookoła, a nie przez górkę. Podjazd rozpoczyna się jak to w Beskidach, szybko odbijamy z głównej drogi i trasą BikeMaratonu sprzed 3 lat zaczyna się mozolna wspinaczka, nachylenie oscyluje w okolicy 9-10%, a momentami dobija do 17%. Młynek jest w robocie ;-) Ale powód do zadowolenia też jest - to co na maratonie wyprowadzałam dzisiaj podjeżdżam w całości. Noga podaje jak to mawiają :), a humory podają jeszcze bardziej, jako że okoliczności przyrody wręcz powalające.

Oj, nie będzie lekko...




Po wdrapaniu się na Smyraki przejazd w kierunku Przysłopu (ekstra ścieżka rowerowa, poprawili trochę kamienie i już można lecieć jak się patrzy), następnie krótka wizyta w sklepie (ups... zapominieliśmy kasy, jest tylko moje 10zł na czarną godzinę podróżujące z łatkami), 2 izotoniki i dawaj! Lekki zjazd w kierunku Stryszawy i odbijamy w las szutrówką wykorzystywaną przez leśników i drwali. Jedzie się po prostu bosko chociaż w lesie trzeba się trochę ubrać, bo marcowe słoneczko nie rozpieszcza.

Hulaj dusza, asfaltu nie ma! ;-)


Po dojechaniu do końca drogi dołączamy do zielonego pieszego i zaczynamy wypasiony zjazd. Poprawiona technika pomaga, śmigamy sobie mocno na luzie odpuszczając jedynie jedną błotną rynnę o zajefajnym nachyleniu. Wyjazd z na chwilkę na asfalt i za moment znów odbicie w las. Tym razem terenem - rowerowym niebieskim - kierujemy się na zachód. Jedzie się super, szlak świeżo oznaczony i nie zniszczony zrywką drewna (jedynie momentami niespodzianki błotne).

Czas na popas

i jazda!

po beskidzkich błotkach

Jałowiec omijamy bokiem (można odbić na żółty w górę) i dojeżdżamy do kilku domków. Jako, że dzisiaj jeździmy mocno interwałowo góra- doł, zaczynamy dłuuuugi mega przyjemny zjazd w kierunku Koszarawy. Właściwie nie trzeba pedałować, rower sam rozpędza się do 3 dyszek i leci.... W Koszarawie nawrotka i przedostatni (ale najwyższy) podjazd dzisiaj - trzeba wrócić na drugą stronę grzbietu przez przełęcz Klekociny. Tutaj można się zmęczyć, o ile początkowy podjazd jest raczej znośny (jakieś 5-7%), o tyle ostatnie 1,5km to ścianka po 20%. Wjeżdżamy wężykiem, chociaż droga jest tak wąska że jest trudno wykręcać, tętno oczywiście szaleje. Ale szczyt przełęczy zostaje zdobyty (niemałym kosztem sił!). Na górze tylko rzut oka na okolicę (słabe widoki, powietrze nie jest przejrzyste) i bajerancki zjazd terenowy na Wełczę. Chyba po raz pierwszy lecę sobie leśną drogą ponad 50km/h.

Przełęcz Klekociny zdobyta!

Po wjeździe na asfalt tylko rozluźniamy nadgarstki i stopy, które dostały w ... na kamieniach i lecimy na dół, w kierunku szosy na Krowiarki. Jeszcze tylko podjazd do domu i już można się uraczyć gorącym kakao i uzupełnić izotoniki...

Pierwszorzędna trasa, jakby ktoś był w okolicy - polecam :)






Dane wyjazdu:
50.42 km 18.00 km teren
02:18 h 21.92 km/h:
Maks. pr.:57.00 km/h
Temperatura:11.0
HR max:159 ( 85%)
HR avg:136 ( 73%)
Podjazdy:511 m
Kalorie: 931 kcal

Spontan piątkowy

Piątek, 28 marca 2014 · dodano: 28.03.2014 | Komentarze 0

Mega spontan piątkowy, czyli wszystkie plany przewracamy do góry nogami. Zamiast wyjazdu w Beskidy - rowerowy wypad do Skały i powrót po zmroku. Do kompletu trochę błądzenia, zjazd przez pole i wąwóz, przedzieranie przez krzaczki i już czujemy się jak na MTBO. Tempo mocne, bez przerw i przystanków. Cieszy że jest moc - kwietniowe doły podjechane najwyżej, niewiele już brakuje do wypłaszczenia... Gdyby nie ten uślizg pod koniec... kto wie? :)

Jedyna fota z trasy - gdzieś przed Skałą




Dane wyjazdu:
47.21 km 17.00 km teren
02:15 h 20.98 km/h:
Maks. pr.:50.00 km/h
Temperatura:
HR max:159 ( 85%)
HR avg:141 ( 76%)
Podjazdy:474 m
Kalorie: 978 kcal

10 sopelków

Wtorek, 25 marca 2014 · dodano: 25.03.2014 | Komentarze 0

Brrr, ale zimno.... A słoneczko za oknem na to nie wskazywało. Ubieram się nawet w sam raz, ale rękawiczki biorę za cienkie. Wyjazd na północ jest pod górkę więc pół biedy, ale powrót... zamiast palców szybko robi mi się 10 sopelków, które w akompaniamencie wyjącego wiatru postukują o kierownicę.

Pogoda w klasyczną kratkę i moje myśli też - jak wychodzi słońce podziwiam przyrodę, jak nadciąga chmura - myślę o zimowych rękawiczkach z windstopperem. Dwa razy zaliczam też mały deszczowy prysznic, ale nie dłuższy niż minuta. Po prostu nagle z nieba chlust! i koniec.Takie to marcowe anomalie pogodowe...
Fajnie się jeździ po 2 dniach przerwy :)

Trasa: Witkowice - Zielonki - Pękowice - Giebułtów - Dolina Prądnika - Skała - Rzeplin - Krasiczyn Stary - Krasiczyn Zakupny (kto wymyślał te nazwy!?)- Wola Zachariaszowska - Owczary - Zielonki - Witkowice.

Dolina Prądnika w wiosennej krasie


Kapliczka na wodzie - Ojców


Zleje mnie, czy mnie nie zleje?



Dane wyjazdu:
95.63 km 25.00 km teren
05:12 h 18.39 km/h:
Maks. pr.:54.00 km/h
Temperatura:22.0
HR max:166 ( 89%)
HR avg:138 ( 74%)
Podjazdy:804 m
Kalorie: 2075 kcal

Wiosenne Jurajskie KORNO

Sobota, 22 marca 2014 · dodano: 22.03.2014 | Komentarze 0

W końcu pierwsze zawody - KORNO, czyli MTBO. Jak dobrze wrócić na jurajskie bezdroża... Relacja i fotki: ZDEZORIENTOWANI MTBO TEAM

Dane wyjazdu:
15.46 km 4.00 km teren
00:47 h 19.74 km/h:
Maks. pr.:36.00 km/h
Temperatura:23.0
HR max:136 ( 73%)
HR avg:115 ( 62%)
Podjazdy: 96 m
Kalorie: 261 kcal

W marcu na króciaka :)

Piątek, 21 marca 2014 · dodano: 21.03.2014 | Komentarze 0

Krótki, leniwy rozjazd - po wczorajszym siłowaniu się z wiatrem bolą mięśnie. Leniwie przetaczam się więc po okolicy, a okoliczności sprzyjają obijaniu się - 23 stopnie, pełne słoneczko, widok na Tatry i Beskidy jak na dłoni... Krótkie spodnie idą w ruch... w marcu! Och, żeby wszystkie marce takie były...

Jest okazja , żeby pozwiedzać nieznane ścieżki i proszę - udaje się odkryć alternatywny, miły dojazd do Zielonek. No i wreszcie nigdzie mi się nie spieszy, odpracuję się wieczorkiem. Tętno upilnowane w I strefie.
Przyjemnie.

Garb Lasku Wolskiego


Tatry i Beskidy w oddali, za blokami miasta