Info

avatar Ten blog sportowy prowadzi mandraghora z miasteczka Z. Odkąd zaczęłam go pisać przejechałam 59728.14 kilometrów. Więcej o mnie. Strava


button stats bikestats.pl




button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy mandraghora.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Czerwiec, 2012

Dystans całkowity:812.04 km (w terenie 219.50 km; 27.03%)
Czas w ruchu:34:07
Średnia prędkość:19.97 km/h
Maksymalna prędkość:59.20 km/h
Suma podjazdów:4769 m
Maks. tętno maksymalne:184 (98 %)
Maks. tętno średnie:168 (90 %)
Suma kalorii:12985 kcal
Liczba aktywności:20
Średnio na aktywność:40.60 km i 2h 07m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
59.00 km 40.00 km teren
03:28 h 17.02 km/h:
Maks. pr.:43.90 km/h
Temperatura:
HR max:178 ( 95%)
HR avg:153 ( 82%)
Podjazdy:369 m
Kalorie: 1256 kcal

#4 SLR -maraton w Sielpii, czyli jazda na orientację

Niedziela, 17 czerwca 2012 · dodano: 18.06.2012 | Komentarze 0

Maraton, który na długo pozostanie w mej pamięci, jako pokaz tego, jak maratonów się nie organizuje.
Zaczyna się dobrze - startujemy o 11 i ruszamy trasą fan, za biało-niebieskim oznaczaniem w sielpiańskie lasy. Trasa wiedzie przez Piekło, niedaleko Małachowa do Cisownika, wszystko w lesie. Jedzie mi się średnio, mam już trochę dosyć korzeni i piasku, zwłaszcza w upale dochodzącym do 36 stopni. Wczorajsza czasówka też zostawiła ślady w mięśniach. Toczę się na znacznie niższym tętnie niż w sobotę, ale staram się nie odpuszczać. Mijamy bufet w Cisowniku (szkoda, że tylko jeden!), z rewelacyjną, mega-pozytywną obsługą. Pomykamy dalej.

Na 40-41km spotyka nas niespodzianka - niebieskie oznaczenie trasy fan znika, a zostaje tylko Masters -zielone. Krążymy dłuższą chwilę zdezorientowani po okolicznych ścieżkach i już decydujemy się jechać za zielonymi, kiedy wyjeżdża stamtąd jeden z zawodników pytając gdzie idzie trasa fan. I mówi nam, że przejechał spory fragment za zielonymi, ale niebieskie się nie pojawiają. Powoli dojeżdżają następni. Krążymy w kilka osób po ścieżkach i znajdujemy trasę oznaczoną na niebiesko, tyle, że... jest odgrodzona taśmą biało-czerwoną, jako niewłaściwa. Pamiętają układ z mapy wszystko się jednak zgadza - przekraczamy taśmę i jedziemy za niebieskimi znakami. Mamy jednak przeczucie, że coś jest nie tak - na piasku są tylko pojedyncze ślady rowerowych opon. Podjeżdżamy pod wczorajsze skałki i tam napotykamy znudzonych ratowników. Ci z zaskoczeniem pytają nas z jakiego dystansu jesteśmy i co tu robimy. Okazuje się, że zostali tu wysłani by zabezpieczać korzenny zjazd z góry, ale po pewnym czasie otrzymali informację, że trasa jednak nie będzie tędy przebiegać. Już wiemy na 100% że coś jest nie tak - lajtowym tempem zmierzamy do domu, już nie ma się o co ścigać. Wjeżdżamy na metę i idziemy do biura wyjaśnić sprawę znikającej trasy fan. Zaskoczenie jest duże, ale pracownicy obiecują wyjaśnić ten problem. Wracamy po jakimś czasie i wtedy się zaczyna.

Okazuje się, że organizator tak oznaczył trasę, że większość dystansu Fan pojechała za zielonymi strzałkami dla masters, skracając trasę w stosunku do mapy o jakieś 5km, my natomiast pojechaliśmy zgodnie z tym co było zaplanowane na mapie. Jak tylko okazało się, że większość wyścigu fan jedzie po znakach dla masters, organizator postanowił zmienić trasę w trakcie trwania wyścigu i uznał wyniki ze skróconej trasy za obowiązujące. Co z nami zrobić- tymi którzy przejechali właściwą trasę - nie wiedziano. W każdym razie zaproponowano mi odgórnie, uznaniowe odjęcie 30 minut od uzyskanego wyniku (dlaczego 30 a nie np. 20 lub 50?), co jasno i dobitnie pokazało mi, że cały system pomiaru czasu jest bez znaczenia, a wiele można załatwić protestując przy zielonym stoliku. Bardzo tutaj chcę podziękować dwóm pracownikom, z którymi rozmawiałam, i którzy czynili wszelkie starania żeby problem jakoś rozwiązać - Panu odpowiedzialnemu za oznaczenie trasy i Pani która wydawała chipy. Nasza dyskusja niestety skończyła się awanturą po wkroczeniu do niej organizatora, który potraktował nas jak leszczy i petentów, by na koniec rzucić dwa banknoty na stół z komentarzem, że trzeba było mówić, że chodzi o kasę. Tyko niestety Pan Organizator nie zrozumiał, że tu nie chodziło o kasę, a o zasady, które sam ustalił zapisał w regulaminie i które pozwalają nam - zawodnikom ścigać się z poczuciem zasad fair play.

W efekcie wyszło na to, że przejechaliśmy całą trasę wyznaczoną przez orga i zostaliśmy wykreśleni z listy wyników. To nie pierwsza taka wpadka z oznakowaniem tras na SLR-ze w tym roku, odsyłam chociażby do bloga Bulego i nie pierwsze różnice między wynikami nieoficjalnymi i oficjalnymi (kto był, ten wie). To wszystko, w połączeniu z zachowaniem Orga dla mnie stawia pod znakiem zapytania sens startów w SLR-ze. Sielpia była z pewnością ostatnia, mimo, że mam zapłacone jeszcze dwie edycje. Pozostał duży niesmak.

Przejechana mapa z garmina - track trasy


i mapa ze strony organizatora
Kategoria zawody, z Bartem


Dane wyjazdu:
30.28 km 20.00 km teren
01:24 h 21.63 km/h:
Maks. pr.:32.50 km/h
Temperatura:
HR max:184 ( 98%)
HR avg:168 ( 90%)
Podjazdy:122 m
Kalorie: 821 kcal

Sielpia - czasówka

Sobota, 16 czerwca 2012 · dodano: 18.06.2012 | Komentarze 0

Początek rowerowego weekendu w Sielpi, czyli czasówka. Przyjeżdżamy późno i startujemy jako jedni z ostatnich. Cieszę się na indywidualną czasówkę - w końcu nie będzie problemów z blokowaniem trasy i wyprzedzaniem. Ruszam ostro, jednak już pierwszy zakręt na piasku temperuje moje zapędy - spada mi łańcuch. Przez chwilę myślę, że zerwany (widmo Woli Filipowskiej ciągle wisi nade mną), jednak to tylko zrzutka. Zakładam i wtedy mija mniej pierwszy zawodnik startujący 30 sek. po mnie.

Trasa jest właściwie płaska (na 24km wychodzi tylko 122m przewyższenia), jednak korzenie i pasek dają popalić. W połowie zaczynają mnie boleć nadgarstki i mięśnie rąk. Na szczęście druga połowa trasy jest lepsza i faktycznie zaczyna wyglądać jak jazda po lesie, a nie babranie się w piaskownicy (i bagnach). Zjeżdżam fajny korzenny zjazd (yes!) i pomykam do mety. Mimo, że zajmuję dopiero 6 miejsce w kategorii, jestem zadowolona. Jest kolejny "rekord" w tym sezonie - najwyższe tętno średnie podczas wyścigu, na poziomie 91%. Już niedługo nie będzie co bić.. ;-)



Wywieszenie wyników nie obywa się bez drobnych awantur, po których zdyskwalifikowani zostają dwaj pierwsi uczestnicy (z powodu zbyt szybkiego przejechania trasy). Niestety, oszukiwanie jest możliwe - na trasie nie ma żadnego punktu kontrolnego, a indywidualna jazda pozwala bez zauważenia zniknąć i pojawić się w innym miejscu. W ramach przygotowania do następnego dnia wyleguję się na plaży w chłodnym wiaterku znad jeziora. A potem chłopaki nic się nie stało i do spania.

Mapa trasy z garmina
Kategoria zawody, z Bartem


Dane wyjazdu:
21.30 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:złomek

Miasto zbiorczo za mijający tydzień

Piątek, 15 czerwca 2012 · dodano: 15.06.2012 | Komentarze 0

Strasznie słaby tydzień... 40km z czego połowa na trenażerze a druga połowa na mieszczuchu. Co jest grane? :(
Kategoria miasto


Dane wyjazdu:
20.11 km 0.00 km teren
00:40 h 30.16 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max:142 ( 76%)
HR avg:115 ( 61%)
Podjazdy: m
Kalorie: 193 kcal
Rower:szarak

Trenażer

Wtorek, 12 czerwca 2012 · dodano: 15.06.2012 | Komentarze 0

Tydzień pod znakiem deszczu, meczy i roboty powyżej uszu... trenażer. Chociaż trudno to nazwać treningiem ...
Kategoria trenażer, trening


Dane wyjazdu:
52.60 km 25.00 km teren
02:41 h 19.60 km/h:
Maks. pr.:47.80 km/h
Temperatura:
HR max:177 ( 95%)
HR avg:147 ( 79%)
Podjazdy:574 m
Kalorie: 1241 kcal

"Lajt" do Ojcowa z Zielonymi

Niedziela, 10 czerwca 2012 · dodano: 10.06.2012 | Komentarze 0

Lesław ogłasza niedzielny lajt do Ojcowa, więc zabieramy się z Bartem. Ma być terenowo i lajtowo, w rzeczywistości wychodzi dobry trening. Lesław pokazuje kilka fajnych miejscówek, dobrych do treningu techniki, które muszę odwiedzić na spokojnie w jakieś popołudnie. Pomykamy przez okolice Fortu Batowice, Lasek Witkowicki i później czerwonym do Ojcowa. Odbicie w górę, zjazd i lądujemy w Sąspowskiej. Akurat łapiemy się na jakąś orkiestrę i cheerliderki. Chwila przerwy na izotoniki i zmykamy do KRK. Po drodze zaczyna padać, ale na szczęście tylko straszy.

Dobry trening, chociaż nie te dwa dni po zatruciu, bo już nie wiem co jeść, a czego lepiej nie ;-)

Zielony peleton


Pompony w górę!


Dane wyjazdu:
30.38 km 0.00 km teren
01:05 h 28.04 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max:126 ( 67%)
HR avg:103 ( 55%)
Podjazdy: m
Kalorie: 234 kcal
Rower:szarak

Leniwy trenażer

Sobota, 9 czerwca 2012 · dodano: 09.06.2012 | Komentarze 0

Leniwy trenażer z meczem w tle.
Kategoria trenażer, trening


Dane wyjazdu:
23.00 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:złomek

Miasto zbiorczo za mijający tydzień

Sobota, 9 czerwca 2012 · dodano: 09.06.2012 | Komentarze 0

Kategoria miasto


Dane wyjazdu:
67.86 km 10.00 km teren
03:41 h 18.42 km/h:
Maks. pr.:46.60 km/h
Temperatura:
HR max:164 ( 88%)
HR avg:120 ( 64%)
Podjazdy:394 m
Kalorie: 1070 kcal

Niepołomickie wariacje

Piątek, 8 czerwca 2012 · dodano: 09.06.2012 | Komentarze 0

Miał być lajtowy wypad i ... wyszło prawie 70km tak dobrze się jechało. Wycieczka z Bartem doliną Wisły do Niepołomic i później wjazd od Batowic do Krakowa. Kilka ładnych kościółków, dworów i widoczków po drodze. Tempo idealne - tlenowe, pogoda boska (powyżej 30 stopni, chociaż duszno).

Branice


Wały Wiślane pod Niepołomicami


Spineczka się sprawdza, chociaż mam wrażenie że łańcuch nie chodzi idealnie.

Chętnie powtórzę w jakieś wolne popołudnie :)
Kategoria lajt, trening, z Bartem


Dane wyjazdu:
28.85 km 0.00 km teren
01:00 h 28.85 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max:155 ( 83%)
HR avg:127 ( 68%)
Podjazdy: m
Kalorie: 320 kcal
Rower:szarak

Trenażer

Wtorek, 5 czerwca 2012 · dodano: 05.06.2012 | Komentarze 0

Trenażer, bo za oknem nie wygląda to dobrze, a już czas coś pokręcić.
Kilka minut na rozgrzanie, później 5x cykl 1min interwał opór 10/10 - 1min opór 1/10, 10 minut endurance (górna połowa II strefy), później jeszcze raz cały cykl interwałowy i endurance do końca. Można lecieć na spotkanie :)
Kategoria trenażer, trening


Dane wyjazdu:
84.89 km 40.00 km teren
04:40 h 18.19 km/h:
Maks. pr.:59.20 km/h
Temperatura:
HR max:183 ( 98%)
HR avg:131 ( 70%)
Podjazdy:803 m
Kalorie: 2212 kcal

Niedziela awarii

Niedziela, 3 czerwca 2012 · dodano: 03.06.2012 | Komentarze 0

Początek dnia zaczął się obiecująco - czyli wyścigiem Tour de UEK. Nie mam przekonania co do sensu startowania, ale Bart mnie przekonuje, że blisko i że fun więc jadę. Już na linii startu zastanawiam się, co ja tu robię? Obok cztery dziewczyny, wszystkie profesjonal, a kategoria jedna - open. Tak jak przypuszczam kończę na 5 miejscu - dostałam 3 minuty w plecy na 10 km, ale przynajmniej nie dostałam dubla.

Tour de UEK


Pomykamy do domu coś przegryźć i kierunek - Wola Filipowska, rajd rekreacyjny. Podjeżdżamy pociągiem do Zabierzowa (czas, czas!) i stamtąd przez Puszczę Dulowską lecimy do Woli. Ciężko mi się kręci, mięśnie jeszcze czują UEK, glikogenu brak i jeszcze zaczyna padać.

Krajobrazy okolic Kleszczowa


Do Woli docieramy kilkanaście minut przed końcem zapisów, dopisujemy się i ruszamy z grupą. Jest fajnie, ładne tereny i do tego absolutnie odjechana atmosfera. Na jednym z postojów, na którym czekamy na dojechanie reszty grupy jeden z przewodników wyjmuje harmonijkę o zaczyna grać. Odlot. Dojeżdżamy pod stadion w Zalasie i tam pod 50m asfaltowej górki zrywam łańcuch. Niby dobrze, że nie na maratonie i nie w szczerym polu, ale... Rajd się dla nas kończy, a łańcuch okazuje się ciężkim orzechem do zgryzienia. Na tyle ciężkim, że skuwacz kończy swój żywot w męczarniach. Na szczęście Pan Prezes Stadionu ma odpowiedni equipment. Na progu jakiejś pakamery pięknie i szybko, przy pomocy młotka i kombinerek ratuje moje rowerowe popołudnie. Jego tekst: nie mam okularów i łup młotkiem tuż przy palcach kolegi - bezcenne!

Tak czy inaczej, łańcuch wytrzymuje do KRK. Rajd już nam odjechał, ale ruszam Z Bartem i Konradem w drogę powrotną, szlakami Skandii przez Puszczę Dulowską do domu. Jest po prostu super, świetne jeżdżenie. Po drodze zatrzymujemy się w sklepie w Brzoskwini, koło kościoła. Ekspedientka nie dość że przekraja nam bułki do sera, to jeszcze wynosi trzy krzesła. Siedzimy jak królowie (i królowe) :) i spożywamy namiastkę obiadu. Z pewnością jeszcze tam się zatrzymamy!

To jednak nie koniec nieszczęść. Na Balickiej Bart łapie kapeć (kolec - pozostałość po skale kmity) a na ok 2km przed domem zaczyna padać. Idealnie wpasowaliśmy się w okienko pogodowe. Należy się pizza i piwo! Szkoda, że jutro poniedziałek....

Drogowskaz w Puszczy Dulowskiej


Szlakami Skandii
Kategoria zawody, trening, z Bartem