Info

avatar Ten blog sportowy prowadzi mandraghora z miasteczka Z. Odkąd zaczęłam go pisać przejechałam 59728.14 kilometrów. Więcej o mnie. Strava


button stats bikestats.pl




button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy mandraghora.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

z Bartem

Dystans całkowity:27772.91 km (w terenie 6197.86 km; 22.32%)
Czas w ruchu:1326:27
Średnia prędkość:19.54 km/h
Maksymalna prędkość:72.40 km/h
Suma podjazdów:221617 m
Maks. tętno maksymalne:196 (105 %)
Maks. tętno średnie:175 (94 %)
Suma kalorii:537997 kcal
Liczba aktywności:560
Średnio na aktywność:49.59 km i 2h 48m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
51.78 km 15.00 km teren
03:20 h 15.53 km/h:
Maks. pr.:57.50 km/h
Temperatura:
HR max:164 ( 88%)
HR avg:131 ( 70%)
Podjazdy:538 m
Kalorie: 1219 kcal

Dolina Brzoskwinki

Niedziela, 6 maja 2012 · dodano: 06.05.2012 | Komentarze 0

Trenażerowe testy nie odbiły się na zdrowiu, więc zamiast startować w dzisiejszej Skandii, decyduję się przejechać trochę km po lasach i dolinkach, żeby sprawdzić jakie spustoszenie choroba zrobiła w kondycji i formie. Decydujemy się na trzy dolinki - Grzybowską, Aleksandrowicką i Brzoskwinki, mając nadzieję, że uda się ominąć trasę maratonu (pamiętam, że gdzieś po Puszczy Dulowskiej i Lasku Wolskim jeżdżą). Szybko zbieramy sie po śniadaniu (zapowiadają deszcz na popołudnie) i pomykamy Balicką i do Szczyglic, aż pod Skałę Kmity. Czerwonym wyjeżdżamy na górę Doliny Grzybowskiej i.. natykamy się na znaki Skandii. Na szczęście jest jeszcze wcześnie i nikgoo nie ma na trasie - przez Wąwóz Zbrza i czarnym dojeżdżamy pod Dolinę Aleksandrowicką. Zaglądamy do niej od obu stron ale nie pakujemy się na punkt widokowy. Cały czas staram się oszczędzać oddechowo, bo krtań ciągle nie jest w najlepszej formie, a kaszel skutecznie utrudnia mi jeżdżenie. Dlatego dzisiaj cały dzień max 4 strefa - powyżej się duszę. To też jest jedna z przyczyn dla których odpuściłam Skandię, chociaż cały czas żałuję. Z Aleksandrowickiej przejeżdżamy do Brzoskwinki - bardzo urokliwa dolinka z dobrym przejazdem dla rowerów - i stamtąd chcemy wrócić na czerwony i do domu. Niestety, z przeciwka spotykamy ścigających się - modyfikujemy trasę, przejeżdżamy polami, a później jakimś nieoznakowanym na mapie wąwozem (Kochanowski wysiada ;-)) dojeżdżamy na skrzyżowanie czarnego i niebieskiego w Wąwozie Zbrza. Wracamy do trasy skandii (akurat mija nas czoło giga robiące drugą pętlę i niedobitki mini) i koło "zapałki" pomykamy tą samą drogą do domu. Chętnie zrobiłabym jeszcze ze 20km, ale nie chcę szarżować. Zobaczymy co na to mój organizm. Generalnie siłowo jest dosyć słabo, ale bez paniki. Oddechowo za to jest porażka, interwały na razie odpadają, bo od kaszlu chyba płuca wypluję.

Czerwony Szlak w okolicy Doliny Grzybowskiej i Skały Kmity


Wąwóz Zbrza


Rzepakowe pola pod Zabierzowem
Kategoria lajt, trening, z Bartem


Dane wyjazdu:
98.68 km 25.00 km teren
04:40 h 21.15 km/h:
Maks. pr.:56.90 km/h
Temperatura:
HR max:178 ( 95%)
HR avg:136 ( 73%)
Podjazdy:712 m
Kalorie: 2105 kcal
Rower:szarak

Rajd Kraków - Trzebinia

Sobota, 28 kwietnia 2012 · dodano: 28.04.2012 | Komentarze 0

Kolejny, dziewiąty już rajd Kraków - Trzebinia przeszedł do historii. Plany były ambitne - objechać jeszcze do Czernej, Paczółtowic i nad Zalew w Chrzanowie, jednak upał skutecznie pokrzyżował nam plany. Po 10 stawiliśmy się na starcie w szerokim, zielonym gronie, odebraliśmy numery i ruszyliśmy - raczej w czubie, żeby uniknąć tłoku. Pogoda rozpieszczała, aż za bardzo - momentami Garmin pokazywał 35 stopni, co dla nieprzyzwyczajonego po zimie organizmu było niezłą katorgą. Jazda upływała na miłych pogawędkach i pięknych krajobrazach. W Trzebini/ Młoszowej obowiązkowa grochówka, uzupełnianie płynów i izotoników w Puszczy Dulowskiej (było kilka stopni mniej...). Później powrót przez puszczę do domu w zielonym gronie, tym razem już bez upalania. Generalnie miło spędzony dzień - do setki brakło tylko niecałe 1,5km.

Zieloni na starcie


Zieloni w Młoszowej (na mecie)


Puszcza Dulowska


Okolice Brzoskwini - kwitnące drzewa owocowe...


Upał był okropny...


Dane wyjazdu:
23.93 km 0.50 km teren
01:10 h 20.51 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max:166 ( 89%)
HR avg:113 ( 60%)
Podjazdy: 82 m
Kalorie: 441 kcal
Rower:szarak

Godzinka jazdy i siatkówka

Środa, 25 kwietnia 2012 · dodano: 25.04.2012 | Komentarze 0

Urwana godzinka jazdy przed siatkówką, później 2 godz siatki, ale jakoś nie szło dzisiaj. W SPDach jechało mi się po prostu źle. Będę jeszcze próbować innych ustawień, ale na razie nie wróżę im długiej kariery - cierpną mi palce u stóp, nie pomaga luzowanie rzepów, poruszanie stopą. Po prostu kiepsko :(
Kategoria lajt, z Bartem, miasto


Dane wyjazdu:
36.80 km 20.00 km teren
02:19 h 15.88 km/h:
Maks. pr.:54.00 km/h
Temperatura:
HR max:185 ( 99%)
HR avg:165 ( 88%)
Podjazdy:607 m
Kalorie: 1265 kcal

CrossMaraton Daleszyce i chrzciny KTM-a

Niedziela, 22 kwietnia 2012 · dodano: 22.04.2012 | Komentarze 0

Inauguracja sezonu czyli pierwszy maraton z cyklu Świętokrzyskiej Ligi Rowerowej - Daleszyce. Długo się waham czy jechać (gorączka sprzed trzech dni minęła, ale żołądek nie do końca), właściwie decyduję się rano. Pogoda zdecydowanie zachęca - wychodzę z domu w polarze, a w Daleszycach paraduję już w krótkim rękawku. W końcu ciepło!

Odbieramy chipy i numery, trochę marudzimy przy aucie, trochę się rozgrzewamy i wjeżdżamy do sektorów. Tu pierwsza niespodzianka - musimy wyjść i wrócić przez jakąś bramkę, gdzie ma zostać sczytany chip. Oczywiście po tych wszystkich manewrach lądujemy na samym końcu. Głowa mi mówi, że z końca sektora to sobie można jechać, na wycieczkę co najwyżej i w połączeniu ze ściśniętym żołądkiem tracę ochotę na jazdę.

Krótkie odliczanie i poszli! Staram się utrzymać grupę, mimo że wiem, że to zabójcze tempo (HR max= 99%) odbije się w dalszej części wyścigu. Ale początek jest po asfalcie, udaje mi się trochę przesunąć do przodu, chociaż w pierwszy singiel leśny pod górę wjeżdżam w grupie. Wczorajsze opady zrobiły swoje - jest sporo błota, zdarzają się dosyć duże kałuże. Rower się ślizga, część podchodzę, na zjeździe wyprzedzam tylko 3-4 osoby - nie bardzo jest jak to wszystko objechać. Zresztą już na początku wiem, że to nie jest mój dzień. Skurczony żołądek i ostry początek odbijają się na mięśniach - już przy 8 km czuję, że nogi mam z drewna. Zróżnicowana trasa pozwala im jednak odpocząć - to paskudne uczucie wróci dopiero na ostatniej asfaltowej prostej do mety.

Trasa jest super - leśne drogi, łąki, trochę asfaltu. Technicznie nie jest trudna, poza jednym - dwoma zjazdami, ale błoto i liście robią swoje - widzę od czasu do czasu wywracające się osoby. Jeszcze przed bufetem (18km) przy przejeździe przez wodę dziewczyna jadąca obok mnie zalicza klasyczne OTB (przednie koło wpada w rowek). Niestety, jestem na tyle blisko, że upadający rower trafia mnie w nadgarstek, który szybko odpłaca się bólem i dodatkowym wybrzuszeniem. Mimo to jadę dalej, kilometry lecą. Kamienny zjazd przejeżdżam pięknie za siodłem (treningi techniki się przydały), po czym.. błądzę. Razem z Bartem omijamy słabo oznaczony skręt (zmęczenie?), i lecimy prosto. Niżej spotykamy ratownika który nas zawraca - tu tracimy wszystko co zyskaliśmy na zjeździe i dodatkowo nadrabiamy kilkaset metrów - połowę pod górę! :( Mam nadzieję, że dalsza droga pójdzie bez problemów.

A jednak, zapominam, że to pierwsza maratońska jazda na KTM-ie. Nawet dobrze mi się na nim jedzie, dzisiaj jest posłuszny. Na zjeździe zaczynam się zastanawiać, że jest spoko, że dobrze się prowadzi, chwila dekoncentracji, balecik, piruecik i gleba w błocie. Tym razem bez konsekwencji (poza drobnymi zadrapaniami). Besztam się za bujanie w obłokach i cisnę dalej. Ostatnie asfaltowe kilometry holuję się na kole Barta - problemy z jedzeniem dają znać o sobie, odcina mnie. Efekt moich zmagań - 8 miejsce w K2 i 197 w open. Jestem trochę rozczarowana, myślałam, że będzie lepiej, chociaż kategoria jest tu znacznie szersza wiekowo niż w innych maratonach.

W każdym razie SLR to doskonała atmosfera (pełna kulturka), niezła organizacja (wszystko przygotowane, formalności w 2 minuty) i fajne trasy (przynajmniej ta w Daleszycach). Jedyne zastrzeżenie do oznakowania trasy, ale być może to przeoczenie strzałki to było moje zmęczenie.
Kategoria z Bartem, zawody


Dane wyjazdu:
56.12 km 28.00 km teren
03:13 h 17.45 km/h:
Maks. pr.:57.00 km/h
Temperatura:
HR max:172 ( 92%)
HR avg:132 ( 70%)
Podjazdy:546 m
Kalorie: 1381 kcal

Dolina Mnikowska i XC w Lasku Wolskim

Sobota, 21 kwietnia 2012 · dodano: 21.04.2012 | Komentarze 0

Wykorzystujemy ogłoszone przez meteo okienko pogodowe w pierwszej połowie dnia i jedziemy z Bartem się przewietrzyć, przed jutrzejszymi Daleszycami (jak wszystko będzie ok). Najpierw podjeżdżamy przez Lasek spotkać się z chłopakami z teamu, którzy startują w XC, później pomykamy Greenwaysem przez Kryspinów do Mnikowa i tam wjeżdżamy w dolinę. Miejsce urzeka - nie słychać hałasów miasta, śpiewają ptaki, właściwie nie ma ludzi. Toczymy się leniwie dolinką, wszędzie wiosna. Wyjeżdżamy po drugiej stronie, przejeżdżamy wąwóz Półrzeczki i przy autostradzie wracamy do Lasku pokibicować tym, którzy już wystartowali. Udaje nam się zrobić kilka fotek gdy zaczyna grzmieć - szybko pomykamy do domu, ale i tak brakuje nam ok. 10-15 minut żeby dojechać na sucho. Wiosenna burza robi nam pierwszy tegoroczny prysznic, na szczęście niezbyt obfity. W sumie wyjazd lajtowy, ale z elementami treningu w terenie. Pozytywnie.

Bocian!


Lasek Wolski w wiosennej szacie


Dolina Mnikowska


Kategoria lajt, trening, z Bartem


Dane wyjazdu:
51.63 km 15.00 km teren
03:05 h 16.74 km/h:
Maks. pr.:63.20 km/h
Temperatura:
HR max:182 ( 97%)
HR avg:159 ( 85%)
Podjazdy:698 m
Kalorie: 1550 kcal

MiniOdyseja Miechowska 2012 -MTBO

Sobota, 14 kwietnia 2012 · dodano: 14.04.2012 | Komentarze 0

MiniOdyseja Miechowska, czyli absolutnie odjechany rajd na orientację na Wyżynie Miechowskiej. Startujemy ok 10 ze startu ostrego - przy drodze leżą mapy, każdy porywa jedną i na szybko opracowuje strategię. Do zaliczenia jest 9 punktów, zlokalizowanych w charakterystycznych miejscach okolicy. Pierwszy jest prosty nawigacyjnie, podczepiamy się z Bartem do pierwszego peletoniku który tworzy się na starcie i dojeżdżamy szybko na miejsce. Tutaj osiągam najwyższy wynik HR max od początku sezonu - 97%. Później grupa się rozdziela - przez jakieś krzaki, a później komuś przez podwórko dojeżdżamy do asfaltówki i stamtąd do punktu 4. Oczywiście docieramy do niego na skos przez pole, bo zaznaczona na mapie droga nie istnieje. Kolejne punkty są charakterystyczne - stacja wyciągu narciarskiego, ambona na skraju polany, wąwóz wśród pól i kopiec widokowy. Kopiec w Racławicach jest ostatnim punktem na wschód- zawracamy w kierunku Miechowa i z wiatrem w plecy (w końcu!) wypadamy na wojewódzką 763 by odbić na dwa ostatnie punkty. Piątkę znajdujemy właściwie bez problemu (paśnik) i potem zaczyna się... Mylimy drogę i brniemy w przeciwnym kierunku. Zamiast dotrzeć do dwójki, wychodzimy w szczerym polu. Na szczęście leśnicy sadzą drzewa - pokazują nam na mapie gdzie jesteśmy. Tracimy kilkanaście minut, żeby dotrzeć do ostatniego punktu. Stamtąd rozpoczyna się walka o najlepszy czas, Bart zostaje, a ja cisnę ile fabryka dała. Łamię ograniczenia prędkości do 40 i ku wielkiej uciesze wyprzedzam traktor (coś z tymi traktorami jest ostatnio na rzeczy! ;-)). Już wiem co to znaczy ogień w mięśniach... Dobijam na metę po ok. 3 godzinach jazdy, Bart melduje się kilka minut później. Początek sezonu dla mnie rewelacyjny - pierwsze miejsce kobiet open, ok 7-8 w generalnej klasyfikacji. To co mnie cieszy, to trzy godziny mocnego jeżdżenia, duża część w V strefie.
Za tydzień Daleszyce. Zapowiada się nieźle...

Nie było lekko...


Mapa


Punkty MiniOdysei do znalezienia w terenie


Dane wyjazdu:
41.81 km 10.00 km teren
02:48 h 14.93 km/h:
Maks. pr.:47.70 km/h
Temperatura:23.0
HR max:174 ( 93%)
HR avg:132 ( 70%)
Podjazdy:352 m
Kalorie: 820 kcal
Rower:szarak

Ojców - na powitanie wiosny

Sobota, 17 marca 2012 · dodano: 17.03.2012 | Komentarze 0

Wiosna w pełni więc wycieczka "kontrolna" do Ojcowa. Po prostu rewelacja, na to czekałam cały tydzień. Z bluzy rozbieram się zanim zdążę jeszcze usiąść na siodełku. Szosa jest ok, ale szutrowe drogi bardzo mokre. Jedziemy z Bartem początek mocniej, później powrót trochę bardziej lajtowo. Pogoda naprawdę rozpieszcza... momentami jest 26 stopni!. Jutro zamierzam powtórzyć to na nieco dłuższej trasie.
Kategoria trening, z Bartem


Dane wyjazdu:
13.00 km 0.00 km teren
h 0:00 km/h:
Maks. pr.: km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

"Spacerek"

Niedziela, 26 lutego 2012 · dodano: 26.02.2012 | Komentarze 0

Wczoraj odpoczynek, dzisiaj ciągnęło mnie na rower - wiadomo, słońce, ale odstraszyły 2 stopnie. Wybraliśmy się na niezobowiązujący, niedzielny spacerek. Wyszło w sumie 13km. A miał być lajt...



Dane wyjazdu:
0.00 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

ostatnie zjazdówki

Niedziela, 19 lutego 2012 · dodano: 19.02.2012 | Komentarze 0

Mimo, że od rana halny, decydujemy się wyskoczyć na zjazdówki, zanim jeszcze słońce i wiatr zepsują świeżo wyratrakowany stok. Daję się przekonać i później nie żałuję. Kilkanaście genialnych zjazdów, później już niestety zaczyna robić się ciężki i grząski śnieg i bolą kolana. Ale warto było!

Fotki - przegląd tygodnia, czyli zima w wielu odsłonach:

biegówki weekendowe


próba podejścia pod babią z opcją biegówkową przeczepioną do plecaka


sypnęło...


wczorajsze widoki


... i zawody psich zaprzęgów





i przed halnym ...


uzupełnianie izotoników
Kategoria trening, z Bartem


Dane wyjazdu:
0.00 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

Za dużo śniegu!

Sobota, 18 lutego 2012 · dodano: 18.02.2012 | Komentarze 0

Wybieramy się na zjazdówki, ale ilość śniegu jest porażająca. Trzy zjazdy i totalne rozczarowanie - narty właściwie nie jadą, trudno się rozpędzić, nie mówiąc o skręcaniu. Na całym stoku rozjeżdżony, kopny śnieg. Wracamy na skróty do domu co okazuje się złym pomysłem - grzęźniemy w puchu do pół uda, nie da się nawet zjechał z dół. Spore rozczarowanie po poniedziałkowych rewelacjach.
Po południu spacer "drogą asfaltową", czyli kilka km w śniegu do kostek.
Kategoria lajt, z Bartem