Info

avatar Ten blog sportowy prowadzi mandraghora z miasteczka Z. Odkąd zaczęłam go pisać przejechałam 59728.14 kilometrów. Więcej o mnie. Strava


button stats bikestats.pl




button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy mandraghora.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
24.86 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:32.00 km/h
Temperatura:
HR max:135 ( 72%)
HR avg: 95 ( 51%)
Podjazdy: 48 m
Kalorie: 332 kcal
Rower:szarak

Strasbourg po raz pierwszy

Poniedziałek, 9 lipca 2012 · dodano: 10.07.2012 | Komentarze 0

Pobudka o 5 rano, 1100km w samochodzie i oto jest... witaj ponownie Francjo. Szybka rozpakowujemy potrzebne bety i robimy pierwsze rowerowe rozpoznanie, czyli wycieczkę do Strasbourga. Francuskie ścieżki rowerowe zachwycają - dwa pasy ruchu (po jednym w każdą stronę) oznaczenia, światła - po prostu bajer. Do tego równiutki asfalt i zero dziur.

Ścieżka rowerowa przy drodze


Strasbourg jest trochę dziwny. Wygląda jak zlepek kilku miast z różnych epok - zachwyca ścisłe centrum z Katedrą i stare miasto. Wąskie uliczki Petite France są takie, że trudno się minąć z rowerem ;-). Za to przedmieścia i cała reszta są beznadziejne. Dzielnica z parlamentem europejskim też nie porywa. Właściwie to niewielkie miasto (mniejsze niż Kraków), które stało się kosmopolitycznym centrum dzięki europejskim instytucjom.

Strasbourg to wielki mix kulturowy. W mieście można znaleźć restauracje wszystkich nacji (od sushi bars aż po orientalne), napić się piwa lub wina z wielu winiarni świata. Całe miasto jest również pocięte siecią ścieżek rowerowych - do Strasbourga jechaliśmy jedną, wracaliśmy inną i dotarliśmy tam gdzie chcieliśmy. Większość z nich wiedzie nad kanałami, które dają przyjemny chłód w upały. Zaskakujące jest jednak zachowanie Francuzów - ku naszemu zaskoczeniu byliśmy jedynymi, którzy zatrzymują się na czerwonym świetle dla pieszych/ rowerzystów (no dobra, Niemcy też stali ;-)). Cała reszta, łącznie z policją (!) łazi jak popadnie - jak nie jedzie auto znaczy że jest zielone. Chaos Francuzi mają opanowany doskonale :)

Wieczorem w centrum załapujemy się na koncert - na skwerku siedzi cała orkiestra i gra, a ludzie spontanicznie tańczą na ulicach. Za to właśnie lubię Francuzów - za slow life i spontaniczność. Przysłuchujemy się chwilę i zmykamy - niedobór snu daje o sobie znać.

Dane wyjazdu:
79.50 km 30.00 km teren
04:54 h 16.22 km/h:
Maks. pr.:64.70 km/h
Temperatura:
HR max:178 ( 95%)
HR avg:143 ( 76%)
Podjazdy:1193 m
Kalorie: 2082 kcal

Chaszczok, czyli rowerowy rajd na orientację

Sobota, 7 lipca 2012 · dodano: 08.07.2012 | Komentarze 0

Na Chaszczoka ostrzyliśmy sobie zęby (koła?) już od Rajdu do Trzebini, kiedy Marcus po raz pierwszy podzielił się pomysłem zorganizowania rowerowej jazdy na orientację w okolicach Krakowa. To, że łatwo nie będzie, wiedzieliśmy już na kilka dni przed startem.

Po pierwsze, lejący się z nieba żar skuteczniej zachęcał raczej do leżenia, niż do wyciskania kilometrów pod górę. Drugim ostrzeżeniem był objazd okolic Miękini zaledwie dwa tygodnie wcześniej i 800m przewyższenia, które zrobiliśmy na niedługiej trasie. Zdecydowaliśmy się na trasę główną, mając w perspektywie Izerską Wielką Wyrypę w sierpniu. Wiele par (MIX) wybrało wariant rekreacyjny. Dodatkowo, Halina ze Skorpionem byli zmuszeni wycofać się z rywalizacji, więc nie mogliśmy wziąć odwetu za Świebodną ;-) - Skorpion przegrał walkę z zapaleniem płuc.

Po załatwieniu formalności odprawa, rozdanie map i gorączkowe planowanie. Nauczeni doświadczeniem ze Świebodnej wiemy, że nie zrobimy całości. Decydujemy się na wariant płasko – zacieniony, czyli Puszczę Dulowską i zachodnią część mapy. Odliczanie do startu i jak to na jazdach orientację bywa – ruszamy w przeciwną stronę niż cała reszta. Wszyscy jadą zaliczyć najbliższy punkt, my lecimy do 9, bliską 6 zostawiając na koniec. Podróżujemy dużą część dystansu samotnie. Szybko znajdujemy poszukiwany punkt (chaszczok to idealna nazwa, o czym przekonujemy się już tutaj) i zmierzamy do Puszczy. Trójka równie bezbłędnie pada naszym łupem – na zjeździe spotykamy Hinola, który później przegania nas w drodze pod zamek Rudno. Znalezienie punktu pod zamkiem również jest łatwe – znamy te tereny i nawet nie trzeba mapy, by wiedzieć jak tam trafić. Bart nawiguje bezbłędnie, nauka ze Świebodnej nie poszła na marne, korzystamy też więcej z kompasu. Staramy się oszczędzać od strony fizycznej – przy upale dochodzącym do 37 stopni nie trudno o odwodnienie. Po Rudnie przychodzi czas na 17 i 2 – też błyskawicznie idzie. Na wylocie z Puszczy spotykamy coraz więcej uczestników – niektóre z tych punktów to również trasa rekreacyjna. W Młoszowej (punkt nr 4 jest w pałacu) robimy zakupy i kilkunastominutowy odpoczynek z bufetem w cieniu. Mamy zaliczone sześć punktów, dwie godziny jazdy – tempo jest dobre, ale wiemy że później upał i zmęczenie zrobią swoje.

Ruszamy przez Karniowice do punktu 21, skrzyżowania dwóch wąwozów. Na górce spotykamy jednego z Bikeholików – krzyczy nam, że szukał go ponad 40 minut. Dołącza się do nas jeszcze jeden uczestnik, który jedzie go szukać po raz drugi (już raz zrezygnował). Dostrzegamy jednak w lesie wąwóz i prowadzącą do niego ścieżkę – zjeżdżamy na dno jaru (Wąwóz Zbrza wysiada…) i znajdujemy szybko i bez problemów 21. Wracamy do drogi i decydujemy się przez pola przebijać do 13. Udaje się idealnie – wspólnymi siłami, po straconych kilku minutach zjeżdżamy leśną ścieżką wprost do kapliczki. W cieniu organizujemy kolejny odpoczynek. Zapada również decyzja o robieniu 1, więc kierujemy się w tamtą stronę. W Płokach na asfalcie po prostu się roztapiamy. Nie pomaga woda z lodówki pobliskiego sklepu – roztopiony asfalt klei się do opon utrudniając jeszcze podjazd w pełnym słońcu. Sprzęt również ma dosyć słońca – przednia przerzutka się zapieka, dopiero obfite polanie wodą odblokowuje wszystkie możliwości. Jedynka idzie szybko, wracamy na drogę i zmierzamy do 8 – szybko i bezboleśnie nabijamy kolejne dziurki na karcie i decydujemy się jechać w kierunku 7, 11, 16 i 6. Nie wiedząc, czy wjedziemy od strony kamieniołomu wybieramy wariant przez Paczółtowice. Asfalt wyciska z nas ostatnie siły, a pod Bożą Mękę (cóż za adekwatna nazwa!) prowadzimy kawałek. Osiągamy z łatwością krzyż na punkcie widokowym (punkt 7) i okazuje się, że dojazd zajął nam za długo i czas się kończy. W planach był jeszcze 16 i 6, ale decydujemy się odpuścić 16, mimo, że jest blisko (ale jest „tania” tylko -30min).

Wracamy podjazdem pod Miękinię od strony Krzeszowic, tym samym, którym obiecywaliśmy sobie nie jechać kilkanaście dni wcześniej na pre-chaszczokowaniu. Czuję tylko jak smaży mi się skóra na rękach, już nawet się nie pocę (nie mam czym)? W pełnym słońcu osiągamy szczyt góry i zjeżdżamy jeszcze podbić 6, najbliższy punkt. Na metę wjeżdżamy z czasem 6:17, co w połączeniu z 12 zaliczonymi punktami daje nam pierwsze miejsce w MIX-ach na głównej.

Podsumowanie Chaszczoka to same superlatywy. Doskonała trasa i okolica, świetna organizacja i kameralna, przyjazna atmosfera otwierają długą listę zalet. Do tego takie drobiazgi jak woda mineralna na mecie (nasza w samochodzie się zagotowała, z przyjemnością wypiliśmy chłodnej), ziemniaczki z boczkiem jako danie główne oraz super nagrody i mega odjechane chaszczokowe puchary.

W takiej oprawie każda impreza jest super, dziękujemy organizatorom za możliwość pozwiedzania okolic Miękini i doskonałą zabawę!

Raz przez rzeczkę, raz przez las


Pomarańczowe lampiony - najbardziej poszukiwana rzecz w okolicy


Mapa


GPS
Kategoria zawody, z Bartem


Dane wyjazdu:
38.20 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:złomek

miasto 2.07-6.07

Piątek, 6 lipca 2012 · dodano: 08.07.2012 | Komentarze 0

W tym tygodniu tylko miasto. Upał w dzień jest zbyt duży by jeździć cokolwiek więcej, a wieczorami - za mało czasu.
Kategoria miasto


Dane wyjazdu:
36.34 km 18.00 km teren
01:49 h 20.00 km/h:
Maks. pr.:53.60 km/h
Temperatura:
HR max:165 ( 88%)
HR avg:131 ( 70%)
Podjazdy:326 m
Kalorie: 615 kcal

W kierunku Pielgrzymowic

Poniedziałek, 2 lipca 2012 · dodano: 03.07.2012 | Komentarze 0

Wieczorny szybki wypad z Bartem i Konradem po kluczyk do Pielgrzymowic. Odkrywamy nowe ścieżki i fajne drogi, robimy kilka ciekawych podjazdów. Przyjemnie chociaż gorąco i duszno. Wczorajsze harce wypruły mnie trochę - skurcze nie odpuszczają, w mięśniach czuć zmęczenie. Wypadałoby jakąś przerwę zrobić...
Kategoria trening, z Bartem


Dane wyjazdu:
31.93 km 0.30 km teren
01:23 h 23.08 km/h:
Maks. pr.:65.70 km/h
Temperatura:
HR max:171 ( 91%)
HR avg:142 ( 76%)
Podjazdy:372 m
Kalorie: 605 kcal
Rower:szarak

Zawoja -Grzechynia-G.Makowska-Budzów

Niedziela, 1 lipca 2012 · dodano: 02.07.2012 | Komentarze 3

Drugi z serii szalonych pomysłów, czyli wracam na rowerze z Zawoi do Krakowa. Upał jest okropny, ale mimo to decyduję się pojechać. Początek jest miły - cały czas w dół, lekkie nachylenie i miły wiaterek w twarz. W centrum blokuje mnie ruch - jest akurat impreza, dni zawoi, ale później idzie dobrze. Ponieważ natężenie samochodów jest spore odbijam na Grzechynię. Podjazd idzie zaskakująco dobrze i słońce jest łaskawe- pokazuje się dopiero pod koniec góry. Zjazd za to wydaje mi się bardzo krótki ;-). Dalej nierówna droga uprzykrza trochę jazdę. Dojeżdżam do Makowa, cofam się do rynku i atakuję Górę Makowską. Zawsze wydawało mi się, że to Grzechynia jest przerąbana, a tu taka niespodzianka. Po serpentynkach rozpoczyna się prosta, która wyciska ostatnie siły. Na szczęście jest las, więc bez słońca i parę stopni chłodniej. Krótki postój na batonik i dojeżdżam na szczyt - panorama jest super, właśnie dla widoków warto tu wjechać. Zjazd - po tym jak wyasfaltowali betonowe płyty - po prostu bajer. Zjeżdżam do Bieńkówki, odbijam na Budzów. Zastawiam się czy jechać dalej, ale ruch jest duży, a do Kalwarii nie zdążę przed Bartem. Grzecznie czekam pod kościołem na transport i zabieram się do Krakowa.

Widoki od strony Budzowa


Widoki na pasmo Babiej i Policy


TIR-y na tory! :)
Kategoria trening


Dane wyjazdu:
69.89 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:złomek

Miejskie jeżdżenie za 25-29.06

Sobota, 30 czerwca 2012 · dodano: 02.07.2012 | Komentarze 0

Trochę załatwiania spraw w mieście, które w zeszłym tygodniu zostały odłożone z powodu deszczu. Odkrywam, m.in. że ulica Pachońskiego znika nagle by pojawić się prawie kilometr dalej i pokazuję mamie kilka fajnych tras, którymi może dojechać do pracy. Pozytywnie.
Kategoria miasto


Dane wyjazdu:
41.93 km 0.50 km teren
01:48 h 23.29 km/h:
Maks. pr.:55.50 km/h
Temperatura:
HR max:169 ( 90%)
HR avg:148 ( 79%)
Podjazdy:246 m
Kalorie: 854 kcal
Rower:szarak

Kraków - Kalwaria

Piątek, 29 czerwca 2012 · dodano: 02.07.2012 | Komentarze 0

Szalony dzień rodzi szalone pomysły :) Po kilkudziesięciu km zrobionych w mieście na mieszczuchu wieczorem wybieramy się w Beskidy. No i wpada mi do głowy szalony pomysł, żeby przynajmniej część trasy pokonać na rowerze. Wskakuję na Gianta, zostawiam Barta z pakowaniem i pomykam wałami do Tyńca i dalej na Skawinę. Jedzie mi się szybko, jadę wysoko (4 strefa), myślałam, że będzie gorzej. Plan że spotkamy się w Skawinie raczej zawodzi - przed Skawiną dostaję telefon, że Bart dopiero będzie się przebijał przez miasto. Decyzję się więc na kierunek Kalwaria. Ruch jest mały, powietrze już trochę się schłodziło i jest przyjemnie. Widoki po prostu powalają - wieczorne mgły rozsnute nad łąką, pasma górskie z zachodzącym słońcem i klasztor w Kalwarii - jasny wśród ciemnej zieleni. Droga jest pofałdowana, podjazd, zjazd i znów podjazd. Przez większość drogi widzę punkt docelowy - Babią Górę, wydaje się nie być aż tak daleko... :)
Po drodze robię tylko dwa krótkie postoje - na batonik i poprawienie siodełka. Do Kalwarii dojeżdżam już po 21, kilka minut później przyjeżdża za mną Bart, pakujemy rower na dach i śmigamy do Zawoi.
Kategoria trening


Dane wyjazdu:
15.90 km 0.00 km teren
00:36 h 26.50 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max:136 ( 73%)
HR avg:121 ( 65%)
Podjazdy: m
Kalorie: 148 kcal
Rower:szarak

Trenażer

Czwartek, 28 czerwca 2012 · dodano: 28.06.2012 | Komentarze 0

Dokręcam parę km na trenażerze do meczu.
Kategoria trenażer, trening


Dane wyjazdu:
14.00 km 0.00 km teren
00:29 h 28.97 km/h:
Maks. pr.:36.00 km/h
Temperatura:
HR max:180 ( 96%)
HR avg:150 ( 80%)
Podjazdy: 23 m
Kalorie: 258 kcal

Wieczorny wypad - tylko miasto

Czwartek, 28 czerwca 2012 · dodano: 28.06.2012 | Komentarze 0

Bardzo krótki wypad do miasta bo w inne miejsca jest mi dzisiaj za daleko. W sumie cały tydzień na mieszczuchu, mało poważnego jeżdżenia.
Kategoria miasto, trening


Dane wyjazdu:
46.05 km 10.00 km teren
03:05 h 14.94 km/h:
Maks. pr.:58.60 km/h
Temperatura:
HR max:170 ( 91%)
HR avg:120 ( 64%)
Podjazdy:780 m
Kalorie: 1200 kcal

Przed-chaszczokowe zwiedzanie okolicy

Niedziela, 24 czerwca 2012 · dodano: 25.06.2012 | Komentarze 1

Niedzielę postanawiamy przeznaczyć na zwiedzanie okolic Miękini przed lipcowym chaszczokiem. W sobotą zaglądamy na forum zielonych i okazuje się, że Halinka ze Skorpionem planują to samo - i mają dwa wolne miejsca w samochodzie. Zabieramy się z nimi, dołącza do nas jeszcze Aga z Bartkiem i w szóstkę jedziemy powłóczyć się po Miękini. Na parkingu ustalamy kilka punktów orientacyjnych i według nich planujemy wycieczkę.

Tereny są super, chociaż zaskakuje nas ogromna ilość przewyższeń. Właściwie w którą stronę nie pojedziemy to jest pod górę. Na dobry początek gubimy się w polach (ale grzeje!), ale szybko znajdujemy drogę i docieramy do pierwszego naszego punktu. Dalej jest tylko lepiej, kilometry lecą szybko mimo górek i upału. Staramy się poruszać raczej po asfaltach i szutrach nauczeni doświadczeniem, że drogi leśne i polne na mapie raczej nie odpowiadają drogom w terenie. Jest wesoło, humory dopisują. W efekcie robimy bardzo przyjemną wycieczkę i mimo początkowego odczuwania mięśni po wczorajszej setce później jest tylko lepiej. Zaczynamy się wszyscy wahać, czy trasa 100km to nie za dużo - jeżeli na 46km robimy prawie 800 przewyższenia, to ile zrobimy na 100? Tak czy inaczej zostaje jeszcze trochę czasu na decyzję. Tereny są piękne i warte zwiedzenia, a szutrowe i leśne drogi rowerowe po prostu rewelacyjne. Widoki też powalają. Jednym słowem - bezapelacyjnie wracamy za 2 tygodnie na chaszczok, a z pewnością jeszcze później eksplorować okolicę.

Widok na Puszczę Dulowską - widać zamek Tenczyn


Miękinia rulez! :)