Info

avatar Ten blog sportowy prowadzi mandraghora z miasteczka Z. Odkąd zaczęłam go pisać przejechałam 59728.14 kilometrów. Więcej o mnie. Strava


button stats bikestats.pl




button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy mandraghora.bikestats.pl

Archiwum bloga

Dane wyjazdu:
109.20 km 40.00 km teren
05:22 h 20.35 km/h:
Maks. pr.:44.90 km/h
Temperatura:
HR max:170 ( 91%)
HR avg:123 ( 66%)
Podjazdy:651 m
Kalorie: 1656 kcal

Sobota z teściową czyli jest kolejna setka

Sobota, 23 czerwca 2012 · dodano: 23.06.2012 | Komentarze 0

Sobota pod znakiem odwiedzin u teściowej, która się weekenduje na działce za Gdowem. Pogoda nie zachwyca, ale rezygnujemy z auta i jedziemy na rowerach. Przez Hutę na Brzegi i dalej Ochmanów, Bodzanów, Suchoraba, Liplas, Gdów, Marszowice. Droga tam uczy nas tego, że nie warto ufać szlakom rowerowym (są marnie oznaczone lub zarośnięte po pas) i jak szybko uciekać przed miejscowymi pieskami i nie dać się chwycić za kostkę. W Bodzanowie zatrzymujemy się przy ładnym, drewnianym kościółku, a w Gdowie w piekarni. Mają tam fantastyczne torty!


Drogę powrotną wybieramy inną - przez Pierzchów do Cichawy, dalej Grodkowice (fantastyczne krajobrazy na czarnym rowerowym), Targowisko, Kłaj, Puszcza, Niepołomice (podwieczorek w biedronce) i przez Wolę Rusiecką i Branice do domu. Jest nowy rekord w tym sezonie i kolejna stówka :)

Czarny rowerowy k/ Grodkowic


Widoczki na Beskid Wyspowy


Dane wyjazdu:
16.40 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:złomek

Miasto zbiorczo za 18-23.06

Piątek, 22 czerwca 2012 · dodano: 23.06.2012 | Komentarze 0

Miejska jazda z koszyczkiem
Kategoria miasto


Dane wyjazdu:
25.14 km 10.00 km teren
01:15 h 20.11 km/h:
Maks. pr.:51.30 km/h
Temperatura:
HR max:168 ( 90%)
HR avg:129 ( 69%)
Podjazdy:223 m
Kalorie: 445 kcal

Na północ po raz trzeci

Czwartek, 21 czerwca 2012 · dodano: 23.06.2012 | Komentarze 0

Szybki wypad za miasto (załapuję się jeszcze na kiczowaty zachód słońca), ale jakoś słabo mi się kręci dzisiaj. Objeżdżam okoliczne trasy, próbuję nowych ścieżek. Cisza i spokój, spotykam sarnę i zająca i całe mnóstwo kotów, które właśnie wybierają się na łowy. Na końcu jednej z dróg które okazują się ślepe stoi osiedle, postawione tuż przy forcie... I fort i osiedle są zagrodzone i nie da się tam wejść. Jakaś paranoja.

Kiczowaty zachodzik


Osiedle pod fortem
Kategoria trening


Dane wyjazdu:
26.36 km 14.00 km teren
01:33 h 17.01 km/h:
Maks. pr.:43.50 km/h
Temperatura:
HR max:175 ( 94%)
HR avg:124 ( 66%)
Podjazdy:278 m
Kalorie: 488 kcal

Wieczorna jazda na północ - again

Środa, 20 czerwca 2012 · dodano: 20.06.2012 | Komentarze 0

Duchota i robota nie dają żyć. Rezygnujemy z Bartem z zaplanowanej dłuższej, popołudniowej wyprawy i czekamy aż trochę się schłodzi. Po 20 robimy krótki wypad na północ: Witkowice, Bibice, obie Garlice (tu spotykamy zaszytego w trawie Kubaka, który właśnie je kolację :)). Kubak wysyła nas na fajny singiel w wąwoziku. Wracamy przez Bibice, Węgrzce i od Batowic do domu. Ciągle mało mi jeżdżenia, z chęcią zrobiłabym drugie tyle. Mam wrażenie, że po Sielpi coś się "odetkało". Jest siła, jest chęć, jest motywacja do jeżdżenia. Tylko maratony jakoś przestały cieszyć...?

Pytanie za 100 punktów - do jakiej miejscowości wjeżdżamy?


Bławatkowe pola
Kategoria z Bartem, trening


Dane wyjazdu:
28.90 km 10.00 km teren
01:20 h 21.68 km/h:
Maks. pr.:54.00 km/h
Temperatura:
HR max:176 ( 94%)
HR avg:146 ( 78%)
Podjazdy:306 m
Kalorie: 589 kcal

Wieczorna jazda na północ

Wtorek, 19 czerwca 2012 · dodano: 19.06.2012 | Komentarze 0

Nie zdążam na otwarty trening MTB - dopóki będą o 17.30 będzie mi ciężko to zrobić, ale organizatorzy nie chcą opóźnić ich o pół godziny, tak jak były w zeszłym roku. Trudno. Do 20 siedzę nad pracą, a potem olewam euro i pomykam na północ w promieniach zachodzącego słońca. Łykam trasę zeszłorocznego maratonu michałowickiego. Staram się jechać mocno i szybko - żadnych młynków, same twarde przełożenia. Ręce mam sztywne i kierownica bije mi mocno w nadgarstki. To zapewne efekt zamieszkania przed komputerem w ostatnich dniach. Dopiero po pewnym czasie odpuszczają i zaczyna mi się jechać naprawdę dobrze. Batowice - Dziekanowice - Bosutów (po omacku przez las)- Książniczki - Prawda (z tym genialnym zjazdem), - Raciborowice - Batowice i home. Żałuję, że się kończy ale jest już późno. Pomykam do domu ze zdziwieniem zauważając, że na najniższym przełożeniu przeskakuje mi łańcuch. Zdaje się, że to jakieś reminiscencje zerwania go w Woli Filipowskiej.
Kategoria trening


Dane wyjazdu:
59.00 km 40.00 km teren
03:28 h 17.02 km/h:
Maks. pr.:43.90 km/h
Temperatura:
HR max:178 ( 95%)
HR avg:153 ( 82%)
Podjazdy:369 m
Kalorie: 1256 kcal

#4 SLR -maraton w Sielpii, czyli jazda na orientację

Niedziela, 17 czerwca 2012 · dodano: 18.06.2012 | Komentarze 0

Maraton, który na długo pozostanie w mej pamięci, jako pokaz tego, jak maratonów się nie organizuje.
Zaczyna się dobrze - startujemy o 11 i ruszamy trasą fan, za biało-niebieskim oznaczaniem w sielpiańskie lasy. Trasa wiedzie przez Piekło, niedaleko Małachowa do Cisownika, wszystko w lesie. Jedzie mi się średnio, mam już trochę dosyć korzeni i piasku, zwłaszcza w upale dochodzącym do 36 stopni. Wczorajsza czasówka też zostawiła ślady w mięśniach. Toczę się na znacznie niższym tętnie niż w sobotę, ale staram się nie odpuszczać. Mijamy bufet w Cisowniku (szkoda, że tylko jeden!), z rewelacyjną, mega-pozytywną obsługą. Pomykamy dalej.

Na 40-41km spotyka nas niespodzianka - niebieskie oznaczenie trasy fan znika, a zostaje tylko Masters -zielone. Krążymy dłuższą chwilę zdezorientowani po okolicznych ścieżkach i już decydujemy się jechać za zielonymi, kiedy wyjeżdża stamtąd jeden z zawodników pytając gdzie idzie trasa fan. I mówi nam, że przejechał spory fragment za zielonymi, ale niebieskie się nie pojawiają. Powoli dojeżdżają następni. Krążymy w kilka osób po ścieżkach i znajdujemy trasę oznaczoną na niebiesko, tyle, że... jest odgrodzona taśmą biało-czerwoną, jako niewłaściwa. Pamiętają układ z mapy wszystko się jednak zgadza - przekraczamy taśmę i jedziemy za niebieskimi znakami. Mamy jednak przeczucie, że coś jest nie tak - na piasku są tylko pojedyncze ślady rowerowych opon. Podjeżdżamy pod wczorajsze skałki i tam napotykamy znudzonych ratowników. Ci z zaskoczeniem pytają nas z jakiego dystansu jesteśmy i co tu robimy. Okazuje się, że zostali tu wysłani by zabezpieczać korzenny zjazd z góry, ale po pewnym czasie otrzymali informację, że trasa jednak nie będzie tędy przebiegać. Już wiemy na 100% że coś jest nie tak - lajtowym tempem zmierzamy do domu, już nie ma się o co ścigać. Wjeżdżamy na metę i idziemy do biura wyjaśnić sprawę znikającej trasy fan. Zaskoczenie jest duże, ale pracownicy obiecują wyjaśnić ten problem. Wracamy po jakimś czasie i wtedy się zaczyna.

Okazuje się, że organizator tak oznaczył trasę, że większość dystansu Fan pojechała za zielonymi strzałkami dla masters, skracając trasę w stosunku do mapy o jakieś 5km, my natomiast pojechaliśmy zgodnie z tym co było zaplanowane na mapie. Jak tylko okazało się, że większość wyścigu fan jedzie po znakach dla masters, organizator postanowił zmienić trasę w trakcie trwania wyścigu i uznał wyniki ze skróconej trasy za obowiązujące. Co z nami zrobić- tymi którzy przejechali właściwą trasę - nie wiedziano. W każdym razie zaproponowano mi odgórnie, uznaniowe odjęcie 30 minut od uzyskanego wyniku (dlaczego 30 a nie np. 20 lub 50?), co jasno i dobitnie pokazało mi, że cały system pomiaru czasu jest bez znaczenia, a wiele można załatwić protestując przy zielonym stoliku. Bardzo tutaj chcę podziękować dwóm pracownikom, z którymi rozmawiałam, i którzy czynili wszelkie starania żeby problem jakoś rozwiązać - Panu odpowiedzialnemu za oznaczenie trasy i Pani która wydawała chipy. Nasza dyskusja niestety skończyła się awanturą po wkroczeniu do niej organizatora, który potraktował nas jak leszczy i petentów, by na koniec rzucić dwa banknoty na stół z komentarzem, że trzeba było mówić, że chodzi o kasę. Tyko niestety Pan Organizator nie zrozumiał, że tu nie chodziło o kasę, a o zasady, które sam ustalił zapisał w regulaminie i które pozwalają nam - zawodnikom ścigać się z poczuciem zasad fair play.

W efekcie wyszło na to, że przejechaliśmy całą trasę wyznaczoną przez orga i zostaliśmy wykreśleni z listy wyników. To nie pierwsza taka wpadka z oznakowaniem tras na SLR-ze w tym roku, odsyłam chociażby do bloga Bulego i nie pierwsze różnice między wynikami nieoficjalnymi i oficjalnymi (kto był, ten wie). To wszystko, w połączeniu z zachowaniem Orga dla mnie stawia pod znakiem zapytania sens startów w SLR-ze. Sielpia była z pewnością ostatnia, mimo, że mam zapłacone jeszcze dwie edycje. Pozostał duży niesmak.

Przejechana mapa z garmina - track trasy


i mapa ze strony organizatora
Kategoria zawody, z Bartem


Dane wyjazdu:
30.28 km 20.00 km teren
01:24 h 21.63 km/h:
Maks. pr.:32.50 km/h
Temperatura:
HR max:184 ( 98%)
HR avg:168 ( 90%)
Podjazdy:122 m
Kalorie: 821 kcal

Sielpia - czasówka

Sobota, 16 czerwca 2012 · dodano: 18.06.2012 | Komentarze 0

Początek rowerowego weekendu w Sielpi, czyli czasówka. Przyjeżdżamy późno i startujemy jako jedni z ostatnich. Cieszę się na indywidualną czasówkę - w końcu nie będzie problemów z blokowaniem trasy i wyprzedzaniem. Ruszam ostro, jednak już pierwszy zakręt na piasku temperuje moje zapędy - spada mi łańcuch. Przez chwilę myślę, że zerwany (widmo Woli Filipowskiej ciągle wisi nade mną), jednak to tylko zrzutka. Zakładam i wtedy mija mniej pierwszy zawodnik startujący 30 sek. po mnie.

Trasa jest właściwie płaska (na 24km wychodzi tylko 122m przewyższenia), jednak korzenie i pasek dają popalić. W połowie zaczynają mnie boleć nadgarstki i mięśnie rąk. Na szczęście druga połowa trasy jest lepsza i faktycznie zaczyna wyglądać jak jazda po lesie, a nie babranie się w piaskownicy (i bagnach). Zjeżdżam fajny korzenny zjazd (yes!) i pomykam do mety. Mimo, że zajmuję dopiero 6 miejsce w kategorii, jestem zadowolona. Jest kolejny "rekord" w tym sezonie - najwyższe tętno średnie podczas wyścigu, na poziomie 91%. Już niedługo nie będzie co bić.. ;-)



Wywieszenie wyników nie obywa się bez drobnych awantur, po których zdyskwalifikowani zostają dwaj pierwsi uczestnicy (z powodu zbyt szybkiego przejechania trasy). Niestety, oszukiwanie jest możliwe - na trasie nie ma żadnego punktu kontrolnego, a indywidualna jazda pozwala bez zauważenia zniknąć i pojawić się w innym miejscu. W ramach przygotowania do następnego dnia wyleguję się na plaży w chłodnym wiaterku znad jeziora. A potem chłopaki nic się nie stało i do spania.

Mapa trasy z garmina
Kategoria zawody, z Bartem


Dane wyjazdu:
21.30 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:złomek

Miasto zbiorczo za mijający tydzień

Piątek, 15 czerwca 2012 · dodano: 15.06.2012 | Komentarze 0

Strasznie słaby tydzień... 40km z czego połowa na trenażerze a druga połowa na mieszczuchu. Co jest grane? :(
Kategoria miasto


Dane wyjazdu:
20.11 km 0.00 km teren
00:40 h 30.16 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max:142 ( 76%)
HR avg:115 ( 61%)
Podjazdy: m
Kalorie: 193 kcal
Rower:szarak

Trenażer

Wtorek, 12 czerwca 2012 · dodano: 15.06.2012 | Komentarze 0

Tydzień pod znakiem deszczu, meczy i roboty powyżej uszu... trenażer. Chociaż trudno to nazwać treningiem ...
Kategoria trenażer, trening


Dane wyjazdu:
52.60 km 25.00 km teren
02:41 h 19.60 km/h:
Maks. pr.:47.80 km/h
Temperatura:
HR max:177 ( 95%)
HR avg:147 ( 79%)
Podjazdy:574 m
Kalorie: 1241 kcal

"Lajt" do Ojcowa z Zielonymi

Niedziela, 10 czerwca 2012 · dodano: 10.06.2012 | Komentarze 0

Lesław ogłasza niedzielny lajt do Ojcowa, więc zabieramy się z Bartem. Ma być terenowo i lajtowo, w rzeczywistości wychodzi dobry trening. Lesław pokazuje kilka fajnych miejscówek, dobrych do treningu techniki, które muszę odwiedzić na spokojnie w jakieś popołudnie. Pomykamy przez okolice Fortu Batowice, Lasek Witkowicki i później czerwonym do Ojcowa. Odbicie w górę, zjazd i lądujemy w Sąspowskiej. Akurat łapiemy się na jakąś orkiestrę i cheerliderki. Chwila przerwy na izotoniki i zmykamy do KRK. Po drodze zaczyna padać, ale na szczęście tylko straszy.

Dobry trening, chociaż nie te dwa dni po zatruciu, bo już nie wiem co jeść, a czego lepiej nie ;-)

Zielony peleton


Pompony w górę!