Info









Wykres roczny

Archiwum bloga
- 2017, Grudzień29 - 0
- 2017, Listopad28 - 0
- 2017, Październik29 - 2
- 2017, Wrzesień29 - 4
- 2017, Sierpień35 - 2
- 2017, Lipiec34 - 0
- 2017, Czerwiec24 - 2
- 2017, Maj36 - 0
- 2017, Kwiecień25 - 6
- 2017, Marzec29 - 0
- 2017, Luty17 - 0
- 2017, Styczeń11 - 0
- 2016, Grudzień31 - 4
- 2016, Listopad27 - 2
- 2016, Październik33 - 8
- 2016, Wrzesień25 - 1
- 2016, Sierpień26 - 0
- 2016, Lipiec28 - 0
- 2016, Czerwiec29 - 0
- 2016, Maj23 - 3
- 2016, Kwiecień27 - 11
- 2016, Marzec35 - 9
- 2016, Luty27 - 12
- 2016, Styczeń26 - 16
- 2015, Grudzień32 - 26
- 2015, Listopad29 - 5
- 2015, Październik28 - 6
- 2015, Wrzesień29 - 21
- 2015, Sierpień28 - 8
- 2015, Lipiec26 - 5
- 2015, Czerwiec32 - 5
- 2015, Maj31 - 10
- 2015, Kwiecień32 - 10
- 2015, Marzec32 - 39
- 2015, Luty27 - 21
- 2015, Styczeń35 - 23
- 2014, Grudzień32 - 26
- 2014, Listopad30 - 18
- 2014, Październik23 - 22
- 2014, Wrzesień20 - 21
- 2014, Sierpień23 - 16
- 2014, Lipiec22 - 40
- 2014, Czerwiec23 - 8
- 2014, Maj31 - 6
- 2014, Kwiecień27 - 2
- 2014, Marzec33 - 15
- 2014, Luty36 - 17
- 2014, Styczeń35 - 16
- 2013, Grudzień31 - 10
- 2013, Listopad25 - 0
- 2013, Październik26 - 5
- 2013, Wrzesień28 - 6
- 2013, Sierpień25 - 2
- 2013, Lipiec27 - 14
- 2013, Czerwiec25 - 0
- 2013, Maj29 - 0
- 2013, Kwiecień31 - 7
- 2013, Marzec31 - 1
- 2013, Luty21 - 3
- 2013, Styczeń30 - 0
- 2012, Grudzień19 - 0
- 2012, Listopad22 - 5
- 2012, Październik22 - 2
- 2012, Wrzesień17 - 2
- 2012, Sierpień17 - 0
- 2012, Lipiec20 - 3
- 2012, Czerwiec20 - 1
- 2012, Maj20 - 0
- 2012, Kwiecień23 - 5
- 2012, Marzec31 - 1
- 2012, Luty24 - 0
- 2012, Styczeń22 - 4
- 2011, Grudzień16 - 9
- 2011, Listopad13 - 0
- 2011, Październik17 - 2
- 2011, Wrzesień22 - 1
- 2011, Sierpień10 - 0
Wpisy archiwalne w kategorii
z Bartem
Dystans całkowity: | 27772.91 km (w terenie 6197.86 km; 22.32%) |
Czas w ruchu: | 1326:27 |
Średnia prędkość: | 19.54 km/h |
Maksymalna prędkość: | 72.40 km/h |
Suma podjazdów: | 221617 m |
Maks. tętno maksymalne: | 196 (105 %) |
Maks. tętno średnie: | 175 (94 %) |
Suma kalorii: | 537997 kcal |
Liczba aktywności: | 560 |
Średnio na aktywność: | 49.59 km i 2h 48m |
Więcej statystyk |
Dane wyjazdu:
100.26 km
40.00 km teren
05:19 h
18.86 km/h:
Maks. pr.:57.60 km/h
Temperatura:
HR max:180 ( 97%)
HR avg:150 ( 81%)
Podjazdy:1107 m
Kalorie: 2602 kcal
Pechowa Odyseja Miechowska
Niedziela, 19 maja 2013 · dodano: 19.05.2013 | Komentarze 0
Oczekiwana od dawna Odyseja Miechowska. Rano zabieramy się ze Skorpionem do Miechowa i przygotowujemy do ścigania. Jest piękna pogoda i do tego czujemy się mocno. Będzie się działo!Formalności, honorowa rundka wokół rynku i ogień. Pierwszy punkt (1) mam upolowany w kilka minut - trzeba zjechać z górki, przeczołgać się i rower po pokrzywach i gotowe. Wyjazd na szosę w kierunku szóstki - słońce zaczyna już przygrzewać, ale kilometry lecą szybko. Przy 6 zaglądam do mapnika i ... a niech to! Zgubiłam kartę kontrolną - najważniejszy papier w MTBO, rzecz, której nie należy spuszczać z oka. Zawracam w poszukiwaniach, leniwym tempem dotaczam się do 1 - nie ma! Dzwonię do orgów - pozwalają mi kontynuować i podbijać punkty na mapie. Jednak muszę zacząć od początku - na poszukiwania straciłam godzinę. Podbijam na mapie 1 po raz drugi już dzisiaj i kilka minut po 11 ruszam na trasie. Później mi tej godziny braknie, nie mówiąc o tym jakie spustoszenie w moim organizmie zrobił stres i adrenalina. To paskudne uczucie, kiedy nie można się ścigać z zewnętrznych powodów i dobijająca świadomość, że inni już tam odfajkowują punkty. A ja jadę 10 na godzinę i szukam kawałka papierka na poboczu!
przedmiot pożądania - lampion
Mam chociaż nadzieję, że limit pecha na dzisiaj został wyczerpany. A jednak! 6 podbijam szybko i jadę dalej na 7. Napotykam tu sporo osób, trasa rekreacyjna już też jeździ tylko ja jestem w szczerym polu z dwoma podwójnie zrobionymi punktami. Podbijam, wyjeżdżam źle i nadrabiam spory kawałek drogi. Potem przelot na 8 - tu idzie dosyć łatwo, chociaż mam kryzys. Przydarza się też kolejny pech - najpierw nadziewam się na jakiś krzaczek, który wbija mi się w pachwinę (auć, jak to boli!), a potem gubię jedną śrubę z noska. Pogoda staje się okropna - upał ponad 30 stopniowy wysysa wszystkie siły, a zaorane drogi gruntowe biją bólem w mięśniach. Cały czas nie mogę też zejść z tętna - jadę większość w beztlenie i wiem, że to się kiepsko skończy. Od ciśnienia zaczyna mnie boleć głowa. Camelbak i bidon szybko wysychają, a tu świąteczna niedziela i wszystko pozamykane.
Z 8 jadę na 9 - tutaj punkt ma być w zagajniku, oczywiście trzeba się przedrzeć przez zaoraną ścieżkę. Jadę na skos przez jakieś uprawy, potem buszuję wśród młodnika. W końcu - jest, chociaż wydaje mi się, że w stosunku do mapy jest przesunięty. Dalej - 12 i 13, dojeżdżam szybko do znajomych miejsc, którymi ledwie kilka tygodni temu lecieliśmy z Bartem na Rabsztyn. Najpierw 12 - z drogi trzeba przechaszczowac przez las do góry i tam, na jego skraju jest lampion. Miał być przy ścieżce/ drodze, ale drogi tam ani widu ani słychu. Jest za to szczere pole... Potem przelot do 13, na którą naprowadzają miejscowi, zafascynowani zawieszonym w środku lasu lampionem. Kolejny punkt który jest "strzelony", a przeczesywanie lasu przy 30 stopniach przestaje być śmieszne. Czas goni.
Rower na "drodze"
15 odpuszczam, nie ma czasu, a jest "tania". Lecę na 14 gdzie spotykam kilku facetów przeczesujących las w poszukiwaniu punktu. Nie ma go tam, gdzie powinien być. Robimy pamiątkowe foty z serii "tu byłem" i jadę na 18. I to jest błąd, który będzie mnie kosztował sporo, czyli prawie 2 godziny karne za spóźnienie na metę. 18 też zresztą chyba nie jest tam gdzie powinna, ale udaje się ją znaleźć. Dalej 19 - chaszczowanie po lesie w poszukiwaniu skałki, która okazuje się śmiesznym 2-metrowym kamieniem i która jest źle zaznaczona na mapie. Kolejne minuty w plecy, a czas mija. Trzeba odpuścić resztę i gnać do Miechowa. Po drodze jest jeszcze 16 - grodzisko na które trzeba się wspiąć pod stromą górę, która wypruwa mnie z resztek sił. Kończy się też woda, a perspektywy niewesołe. Tyrpię się doliną Dłubni - zaorane drogi, błoto i koleiny po kostki, dramat jednym słowem. Sama dolina zajmuje mi 15-20 minut z cennego czasu. W Imbramowicach wpadam na asfalt i rura - beztlen nie schodzi z licznika, jeszcze po drodze wciągam żelka bo czuję, że zaczyna odcinać. Do Wysocic, Gołczy, na Kamieńczyce (jadę tu już dzisiaj 4 raz!) i do Miechowa. Na metę wpadam dwie minuty przed upływem czasu i zastaję sklasyfikowana. To nic, że nie jestem w stanie wydusić z siebie słowa i muszę usiąść na podłodze, żeby się nie przewrócić. Średnie tętno zrobiłam jak na maratonach, sporo też przewyższeń się uzbierało.
Krajobrazy - jest na czym oko zawiesić
Niestety po doliczeniu kar wystarcza tylko na 7 miejsce. Gdyby nie zgubiona karta i wszystkie konsekwencje, które spowodowała, walczyłabym o pudło...
Kategoria zawody, 100km i więcej, z Bartem, Rowerowanie.pl
Dane wyjazdu:
55.79 km
15.00 km teren
02:41 h
20.79 km/h:
Maks. pr.:48.40 km/h
Temperatura:
HR max:169 ( 91%)
HR avg:133 ( 71%)
Podjazdy:470 m
Kalorie: 983 kcal
Na północ
Czwartek, 16 maja 2013 · dodano: 17.05.2013 | Komentarze 0
Popołudniowy wypad na północ (ze wschodu wieje jak wściekłe). Ruszamy przez Dolinę Prądnika - z nadzieją, że tu będzie ciut chłodniej (i jest!). Jedzie się dobrze, pustawo o tej porze, spacerowicze już się pochowali, tylko wysyp rowerzystów :) Pierwsza przerwa w Giebułtowie, Bart protestuje, że dawno nic nie jadł i robimy małe zakupy. Dalej już bez przerw lecimy sobie do Doliny Prądnika, gdzie odbijamy na Drogę Królewską w górę. Kamienisty szlak, znowu udaje mi się podjechać tylko do pewnego momentu, gdy odskakujące spod kół kamienie sprawiają, że tracę równowagę i muszę się zatrzymać. Szkoda, myślałam, że się uda - niestety brakło techniki i... spuszczenia trochę powietrza z opon ;-)Wyjeżdżamy na górę i kierujemy się na Skałę. Roztaczają się stąd super widoczki, słabo widać nawet Tatry.
Docieramy na przedmieścia Skały, przekraczamy szosę wolbromską i jedziemy na Rzeplin, również terenem. Droga na początku miła robi się pod koniec lekko wyboista, ale od czego ma się MTB...
Zaczyna się ściemniać, więc odpalamy lampki i prostą drogą lecimy do Doliny Dłubni. Tam jeszcze dwie próby przejechania inną trasą niż zwykle - jedna chybiona (lądujemy u kogoś na podwórku), druga udana - przy okazji znajduję doskonałą trasę na szosę, z nowiutki, równiutkim asfaltem, który pomaga ominąć największe dziura na północnej pętli treningowej. Katar i bolące gardło nawet nie przeszkadzało tak bardzo...
Kategoria 50km -100km, trening, z Bartem
Dane wyjazdu:
77.14 km
26.00 km teren
03:24 h
22.69 km/h:
Maks. pr.:55.10 km/h
Temperatura:
HR max:170 ( 91%)
HR avg:133 ( 71%)
Podjazdy:605 m
Kalorie: 1455 kcal
4 dolinki
Wtorek, 14 maja 2013 · dodano: 14.05.2013 | Komentarze 0
Po tym jak w niedzielę nie udało się wystartować w Wojniczu na maratonie Cyklokarpaty, dzisiaj ciągnie mnie w teren. Bart zbiera się pół godziny wcześniej z pracy, ja też się uwijam i przed 17 ruszamy przed siebie. Właściwie bez celu - ma być mało asfaltów i dużo terenu. Trasa - całkowity spontan. Wyjeżdżamy do Piekar, później Liszki i Mników. Przejeżdżamy przez Dolinkę Mnikowską - jak nie ma tu ludzi jest doprawdy super - i dalej na Baczyn. Tu odbijamy w jakiś zielony szlak nie wiadomo gdzie.Bufet ;-)
Wyjeżdżamy w Puszczy Dulowskiej, ale zamiast jak zwykle skierować się na Rundo przecinamy ją w poprzek. Wyjeżdżamy w okolicach Pisarzowic i po przecięciu zabierzowskiej szosy kierujemy się do Doliny Szklarki. Czeka nas spory podjazd do Jerzmanowic, ale jakoś elegancko dzisiaj wchodzi.
Podjazdów trochę było po drodze...
Krajobrazy Jury
W Jerzmanowicach wybieramy alternatywną drogę dotarcia do Dol. Sąspowskiej - zjeżdżamy jakąś drogą, która później dołącza. Dolina jest pusta, ludzi brak. Jest trochę kamieni i błota po wczorajszych deszczach i w końcu czuję swoje MTB, jedzie się fantastycznie.
Dol. Sąspowska
Dojeżdżamy do Dol. Prądnika - tutaj tylko kilka osób spaceruje - i wracamy nią do domu. Wyszła fantastyczna wycieczka z całkiem godną ilością podjazdów i terenu. Tak, tego mi brakowało...
Zachód słońca nad Dol. Prądnika
Wieczorne mgły nad Zielonkami
Kategoria z Bartem, trening, 50km -100km
Dane wyjazdu:
88.00 km
23.00 km teren
04:04 h
21.64 km/h:
Maks. pr.:58.10 km/h
Temperatura:
HR max:173 ( 93%)
HR avg:134 ( 72%)
Podjazdy:554 m
Kalorie: 1562 kcal
Rajd Kraków - Trzebinia
Sobota, 11 maja 2013 · dodano: 11.05.2013 | Komentarze 0
Tradycyjny, lajtowo - wiosenny rajd Kraków - Trzebinia.Trasa samego rajdu: 39,15km
czas przejazdu: 1:48
przewyższenia: 275m
max prędkość: 40,1km/h
średnie HR: 136
Reszta to dojazd i powrót.
Kategoria trening, 50km -100km, z Bartem, Rowerowanie.pl
Dane wyjazdu:
58.44 km
15.00 km teren
02:42 h
21.64 km/h:
Maks. pr.:53.50 km/h
Temperatura:
HR max:168 ( 90%)
HR avg:138 ( 74%)
Podjazdy:543 m
Kalorie: 1194 kcal
Dolinki
Środa, 8 maja 2013 · dodano: 08.05.2013 | Komentarze 0
Tym razem wieje tak, że rower w porywach po prostu staje w miejscu. Burze przeszły obok, wiatr przynosi zapach deszczu. Jadę starą trasą od Giebułtowa na Tomaszowice i Ujazd. Po drodze robię fotkę, bo to kolejna tablica miejscowości warta uwiecznienia: Hrabstwo Tomaszowice. Niestety nie wyszła dobrze.Zjeżdżam na południe do Zabierzowa i dalej podjazd do Lasu Zabierzowskiego, rzepak już się zbiera do kwitnięcia...
Kręcę się po nim chwilkę, aż dojeżdża popracowo Bart. Razem lecimy sobie przez Kleszczów, Aleksandrowice, Cholerzyn, Liszki, Kryspinów i przez miasto do domu. Z wiatrem w plecy robi się bardzo przyjemna i szybka jazda. Po ciemku jest przynajmniej mniejszy ruch.
Dane wyjazdu:
114.47 km
15.00 km teren
05:04 h
22.59 km/h:
Maks. pr.:47.40 km/h
Temperatura:
HR max:156 ( 84%)
HR avg:126 ( 68%)
Podjazdy:242 m
Kalorie: 1816 kcal
Puszcza Niepołomicka
Niedziela, 5 maja 2013 · dodano: 05.05.2013 | Komentarze 0
W końcu pogoda, która nadaje się do jeżdżenia. Trochę marudzimy rano, ale w końcu się zbieramy i jedziemy do Puszczy Niepołomickiej. Mamy nadzieję złapać osoby, które umawiały się na zielonym forum, ale chyba mijamy je po drodze. W każdym razie do Niepołomic docieramy z dobrą średnią i jeszcze przed odbijamy na Podłęże. Dzisiaj dla odmiany droga przez Staniątki.W Puszczy jest sporo ludzi - w końcu majówka wygląda jak majówka i na parkingu brakuje już miejsc, a zagęszczenie rowerów na km2 już chyba osiągnęło wartość krytyczną. Zatrzymujemy się na hot-doga, bo w porannej pogoni właściwie nie było śniadania. Szybkie jedzenie i zmierzamy drogą królewską i żubrostradą w stronę Mikluszowic. Kawałek za nimi przejeżdżamy Rabę fajnym, dłuuugim mostem pieszym i zmierzamy na południe. Po drodze mijamy dwa kościółki na szlaku architektury drewnianej - w Gawłowie i Krzyżanowicach. Słońce zaczyna mocno przygrzewać.
Gawłów
Krzyżanowice
Później znów przejeżdżamy Rabę - tym razem most jest jeszcze węższy i cały dygocze - niezłe wrażenia z jazdy :)
Wracamy do Puszczy, by schować się przed upałem. Po drodze mijamy świeżo zbudowaną autostradę tarnowską.
W Puszczy zatrzęsienie ludzi. Wszyscy, kto żyw na spacery, rolki, z dziećmi, psami i rowerami. W okolicach parkingów trudno się przepchać, luzuje się dopiero później, w środku lasu, gdzie nie wszyscy docierają. Zaglądamy na chwilę nad czarny staw, ale tam też nawet nie ma gdzie usiąść. Udaje się zrobić fotkę samej przyrody, gdzieś nad głowami ludzi.
Zahaczamy o kolejne hot-dogi i piwko (ciężej dzisiaj kupić butelkę mineralnej niż browar)i przez Niepołomice przejeżdżamy na północną stronę Wisły i stałą trasą wracamy do domu.
Kategoria trening, 100km i więcej, z Bartem
Dane wyjazdu:
44.67 km
0.00 km teren
01:54 h
23.51 km/h:
Maks. pr.:57.30 km/h
Temperatura:
HR max:168 ( 90%)
HR avg:142 ( 76%)
Podjazdy:392 m
Kalorie: 811 kcal
Rower:szarak
Pętla północna - długa i krótka
Sobota, 4 maja 2013 · dodano: 04.05.2013 | Komentarze 0
Piękna majówka... Zamiast kilometrów pokonywanych na Wyrypie w promieniach słońca krótki wypad treningowy - pętla dłuższa i krótsza. Pierwszy raz takie zestawienie, wychodzi całkiem przyzwoicie z upalaniem na podjazdach, jako że Rudawy obnażyły pewną słabość beztlenową... ;-)No i miło czasem powozić się na kole, dzięki czemu średnia jak na szosie, chociaż tętno jakoś nie chciało się wspinać, zwłaszcza na drugim podjeździe.
Dane wyjazdu:
51.54 km
15.00 km teren
02:49 h
18.30 km/h:
Maks. pr.:54.80 km/h
Temperatura:
HR max:150 ( 81%)
HR avg:108 ( 58%)
Podjazdy:597 m
Kalorie: 783 kcal
Jelenia i Siedlęcin
Czwartek, 2 maja 2013 · dodano: 03.05.2013 | Komentarze 0
Dzisiaj pogoda jeszcze gorsza niż wczoraj, chmury wiszą właściwie tuż nad głową i grożą, że za chwilę zacznie lać. Ale przynajmniej jest te kilka stopni więcej, ryzykujemy więc jazdę na rowerze. Cel - na razie Jelenia Góra, a potem zobaczy się jak będzie z pogodą.Na początek Bart zapomina mapnika z mapą, więc wracamy po 2 km do domu. Później już bez przeszkód ruszamy do jeleniej. Całą drogę prowadzi nas wygodna ścieżka rowerowa, poprowadzona równolegle do krajówki. Doskonale się nią jedzie.
Przed Jelenią odbijamy żeby zobaczyć jeszcze Paulinum i park. Tutaj ma być odcinek specjalny Rudawskiej Wyrypy - wtedy jeszcze jesteśmy przekonani, że wystartujemy. Pałac bardzo ładny, park również. Warto było podjechać trochę do góry. Docieramy do Jeleniej i wjeżdżamy do centrum. Odnowione kamieniczki i ryneczek robią wrażenie. na deptaku ogromna ilość ludzi.
Paulinum
Jelenia
Zjadamy pyszne drożdżówki, dwa maślane rogaliki lądują w kieszonce na plecach i lecimy dalej nad Bobrem w kierunku elektrowni wodnej i wieży w Siedlęcinie. Ścieżka mimo że teoretycznie w dolinie rzeki jednak wymaga umiejętności jazdy w terenie i pod górkę.
Zatrzymujemy się na ciepłe jedzenie w Perle Południa - urokliwym schronisku PTTKa, jednak pełnym ludzi i wrzeszczących dzieciaków. Niestety, trochę to trwa i zdążamy zmarznąć. Dlatego szybko lecimy do Siedlęcina - wieża może i historyczna, ale wysypisko śmieci obok zniechęca do pozostawania tam dłużej - i rozpoczynamy podjazd by się trochę rozgrzać. Chcemy dotrzeć do Pałacu na wodzie - tu na szczęście ludzi mniej, a park zachwyca. Pożeramy ocalały ostatni rogalik przy jeziorze i lecimy do domu.
Po drodze chcemy jeszcze zahaczyć o Bukowiec, ale to co idzie znad Karkonoszy skutecznie nas zniechęca - ciśniemy by zdążyć przed ulewą. Zaczyna padać niedługo po naszym powrocie do domu. Leje całą noc i w piątek całe przedpołudnie. Drogi gruntowe stają się nieprzejezdne (rozwieszający lampiony organizatorzy nie są w stanie dojechać na miejsce, muszą iść na piechotę), temperatura nie wychodzi ponad 7 stopni i znów wieje jak diabli. W nocy ma być 3 i lać, decydujemy więc odpuścić wyrypę i pojechać do domu, tym bardziej, że prognozy nie przewidują poprawy, a my nie mamy zimowych ciuchów. Wracamy w koszmarnej ulewie, oglądając na A4 wypadek za wypadkiem. Takiego majowego weekendu to chyba dawno nie było, dobrze że udało się chociaż te dwa dni jakoś przejeździć, mimo kiepskich warunków. Moje marzenie by wjechać na Okraj wciąż pozostaje niespełnione.


Dane wyjazdu:
70.72 km
45.00 km teren
04:21 h
16.26 km/h:
Maks. pr.:58.20 km/h
Temperatura:9.0
HR max:162 ( 87%)
HR avg:119 ( 64%)
Podjazdy:1146 m
Kalorie: 1507 kcal
Rudawy Janowickie
Środa, 1 maja 2013 · dodano: 03.05.2013 | Komentarze 0
Długo-weekendowo-majowy wypad w Rudawy Janowickie z przygotowaniami pod Rudawską Wyrypę. Przyjeżdżamy we wtorek popołudniu, zaczyna lać. Ale będzie przecież dobrze... W środę pogoda nie zachwyca, niby nie pada (znaczy tylko mży), ale upalnie z pewnością nie jest. Mimo to ubieramy co mamy (jak dobrze że wzięłam zimową kurtkę!) i jedziemy oglądać kolorowe jeziorka. Dzisiaj w planach również trening podjazdów, chcemy zrobić trochę przewyższenia i "przepalić" nogi.Już pierwsze km pokazują, że nie będzie przyjemnie. Ruszamy na razie doliną i po przejechaniu kilkuset metrów czuję, jak zaczynają mi odmarzać ręce, a potem cała reszta. Docieramy do pałaców w Łomnicy i Wojanowie, a ja ledwie mogę utrzymać kierownicę. Garmin pokazuje 9 stopni, ale wieje mocny, zimny wiatr, który przewiewa na wskroś. Pod Łomnicą mam nawet myśl, żeby to wszystko olać i wrócić do domu.
Pałac w Wojanowie
Pałac w Łomnicy
Z powodu pogody decydujemy się na zmianę planów i zamiast objeżdżać Rudawy walimy przez środek. Przyda się trochę rozgrzewających przewyższeń! Ruszamy przez Karpniki (kolejny pałac) do słynnego schroniska Szwajcarka, z nadzieją na ciepłą herbatę. Pod schroniskiem zaskoczenie - od kiedy można tu wjeżdżać samochodem? Zresztą podjazd robi swoje, tętno wreszcie się dźwiga i stwierdzamy, że dalej można jechać, bo w końcu jest cieplej. Ruszamy przez Przełęcz Karpnicką w kierunku Wołka, który objeżdżamy trochę na orientację nieznakowaną drogą. Im wyżej tym pogoda coraz lepsza. Momentami widoczność spada do 50m, cały czas poruszamy się w pełnej wilgoci chmurze i lodowatym zimnie. Dopóki jedzie się do góry jest ok, gorzej jak zaczyna się zjazd...
Orientering na 120%
Docieramy w końcu do kolorowych jeziorek. Są całkiem fajne, a dojazd po korzeniach pozwala poćwiczyć technikę ;-) Zwłaszcza, że trzeba się dobrze pogimnastykować, po wszystkie są mokre i rower tańczy jak się patrzy.
Jeziorko purpurowe
Jeziorko szmaragdowe
Z jeziorem zjeżdżamy w Dolinę Bobru - jest przepiękna, rzeka szeroko się rozlewa zatapiając pobliskie krzaki. Obok wiedzie wygodna ścieżka rowerowa, z dobrym afsaltem - żyć nie umierać!
Dolina Bobru
Na chwilę porzucamy rzekę by wspiąć się pod wieś Miedzianka - znowu zaczyna się robić zimno. Wracamy do domu trochę przemarznięci - gorące kakao i prysznic to jest to!
Pałac w Mysłakowicach, obecnie szkoła


Dane wyjazdu:
122.55 km
40.00 km teren
06:14 h
19.66 km/h:
Maks. pr.:47.20 km/h
Temperatura:25.0
HR max:167 ( 90%)
HR avg:121 ( 65%)
Podjazdy:758 m
Kalorie: 1954 kcal
Rudno - Lipowiec - Spytkowice
Poniedziałek, 29 kwietnia 2013 · dodano: 29.04.2013 | Komentarze 0
Poranek zapowiada się całkiem pogodnie, a że mamy długi weekend czas na rower :)Ruszamy lajtowo w stronę Lipowca w tym roku jeszcze go nie odwiedzaliśmy, więc czas najwyższy. Początek jest mocny, wiatr nie przeszkadza i szybko wymykamy się z miasta. Singielek w Lesie Zabierzowskim ma się dobrze, sam Las też niewiele zmienił się przez zimę. Jak dobrze przejechać rowerem po ścieżkach po których chodziło się z kijkami!
Widoczki jak zwykle piękne
Trasa stara, ale jednak trochę zapomniana. W kilku miejscach wspomagamy się mapą by dotrzeć w końcu w okolice Rudna. Tutaj niemiła niespodzianka, nagle po prostu mnie odcina. Nawet wiem dlaczego - nie zjadłam po wczorajszej nocnej jeździe kolacji i efekty już są. Niestety grill pod zamkiem nieczynny. Znikła też figurka z kapliczki...
Kosmiczne studia filmowe w Alwerni
Pożeram co mam i docieramy leniwym tempem do Regulic. Tutaj czas na dłuższy popas - pani w Kefirku przekrawa nam świeże bułeczki, do tego ser żółty i świetne miejsce w okolicy źródełka krasowego. Aż nie chce się jechać dalej ;-)
Spotykam Hinola testującego nowego 29-era i po krótkiej przerwie jedziemy dalej. Czeka nas jeszcze trochę podjazdów, ale na Lipowiec docieramy całkiem szybko. Jeszcze tylko pamiątkowa fota i można jechać w stronę Wisły. Chcemy zahaczyć o Spytkowice i wrócić południowym brzegiem.
Zamek Lipowiec
Zjeżdżamy na most w okolicach Zatora i trochę błądzimy nad spytkowickimi stawami. Po drodze znajdujemy jeszcze pomnik grunwaldzki, z którego jest niezły widok na stawy i druga stronę Wisły. Niestety, jakiś idiota podpalił trawę i cała grobla płonie, a silny wiatr przenosi ogień dalej.
Kopie Grunwaldzki
Płonące stawy
Stawy pełne ptactwa
Na azymut zjeżdżamy do Spytkowic i dalej znaną drogą przez Łączany do Kopanki i Tyńca, gdzie zatrzymujemy się na kiełbaskę z grilla i piwko. Jedzie się bardzo dobrze, zbiera się na burzę i wiatr wieje nam prosto w plecy. Nawet nie trzeba się męczyć pedałując, wystarczy wystawić żagiel ;-)
Kategoria lajt, 100km i więcej, trening, z Bartem