Info

avatar Ten blog sportowy prowadzi mandraghora z miasteczka Z. Odkąd zaczęłam go pisać przejechałam 59728.14 kilometrów. Więcej o mnie. Strava


button stats bikestats.pl




button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy mandraghora.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

łańcuch 2

Dystans całkowity:8540.05 km (w terenie 2768.11 km; 32.41%)
Czas w ruchu:436:26
Średnia prędkość:19.53 km/h
Maksymalna prędkość:63.00 km/h
Suma podjazdów:81115 m
Maks. tętno maksymalne:196 (105 %)
Maks. tętno średnie:171 (92 %)
Suma kalorii:166160 kcal
Liczba aktywności:166
Średnio na aktywność:51.45 km i 2h 38m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
21.24 km 0.00 km teren
00:58 h 21.97 km/h:
Maks. pr.:38.00 km/h
Temperatura:10.0
HR max:162 ( 87%)
HR avg:140 ( 75%)
Podjazdy:140 m
Kalorie: 512 kcal

tadam!

Czwartek, 13 listopada 2014 · dodano: 13.11.2014 | Komentarze 3

TADAM! Czas na pierwszego górala od 4 miesięcy: pomarańczkowo, treningowo. Zaczynam od wytarcia roweru z kurzu.... :( Potem wsiadam na niego i konsternacja - to mój rower? To ja jeżdżę z głową w dół? ;-) Jak się wpina prawego spd-a?
Sama jazda nawet gładko wchodzi, deptam mocno. Lewy łokieć odzywa się po 3 km, ale że nie ma wiele do gadania więc przestaje boleć już po 5. Po nastepnych dwóch zaczynam czuć ból w barku, na zakończenie dołącza nadgarstek. Nie ma wątpliwości, powrót do siły sprzed wypadku to długa i wyboista droga.... Za to prawa ręka 150% normy :) Generalnie jazda wypada in plus, mocno pozytywnie, jestem zaskoczona że tak gładko weszło 20km w takim ładnym tętnie i tempie. Teraz okład z lodu na łapę i do pracy rodacy!

Wreszcie poza miasto. Mgliście.




Dane wyjazdu:
90.32 km 36.00 km teren
05:08 h 17.59 km/h:
Maks. pr.:47.00 km/h
Temperatura:
HR max:166 ( 89%)
HR avg:119 ( 64%)
Podjazdy:825 m
Kalorie: 1626 kcal

Szlakiem Orlich Gniazd - cz.2

Sobota, 5 lipca 2014 · dodano: 05.07.2014 | Komentarze 6

Budzę się wcześnie, ok 5, na zewnątrz przyjemny chłód, ale idę spać dalej. Wstajemy chwilę później (o 7), szybkie śniadanie, pakowanie betów i przed 8 jesteśmy gotowi do jazdy. Pomni na wczorajsze doświadczenia chcemy jak najszybciej przejechać jak najdalej, żeby nie mordować się z palącym słońcem. Początek idzie bardzo szybko, jest chłodno, słońce wciąż za chmurami, jedzie się bardzo dobrze mimo wczorajszego zmęczenia. Dzisiaj w planach podróż do źródeł :-), czyli Kromołów – miejsce skąd wypływa Warta i Łutowiec – źródła Czarnej Przemszy. Ruszamy na Parkoszowice, mocno interwałowa trasa (góra-dół-góra-dół) doprowadza nas do przedmieść Zawiercia. Tu znajdujemy szybko źródło Warty, wypływające spod kapliczki Św. Jana Nepomucena.
Warta - taka malutka na razie...



Ruszamy dalej, by w pobliskim Łutowcu stanąć na początku Czarnej Przemszy. Tu też ładnie zagospodarowany teren, ławeczki, staw, niedokończone jeszcze tablice informacyjne. Fajnie, że coś się dzieje.

A tu zaczyna się Czarna Przemsza


Wbijamy się na szlak Orlich Gniazd i ruszamy nim do Ogrodzieńca. Zamek z tej strony robi wrażenie, nigdy go chyba stąd nie widziałam. Mała sesja zdjęciowa i podjeżdżamy pod mury. Komercja przeraża, wszędzie rozkładają się stoiska, dojeżdża dostawa drewnianych mieczy, plastikowych hełmów, cepeliowatych pamiątek, wynurzają się z nicości maszyny do produkcji lodów i innych słodkości. Siadamy na trawie pod zamkiem, póki jeszcze nie ma ludzi zjadamy śniadanko, przygotowane w domu kanapki z serem. Żegnamy Ogrodzieniec, gdy podjeżdża pierwszy autokar, a z niego wysypuje się wycieczka. 

Ogrodzieniec - z każdej strony robi wrażenie...





Ruszamy szlakiem w kierunku strażnicy w Ryczowie, którą omijamy (byliśmy tu wiele razy) i przez Dupnicę (piękna nazwa) docieramy do Bydlina. Tutaj też odpuszczamy zamek, zatrzymujemy się na jedzenie i picie pod sklepem (mija nas z przeciwka Zbyszek Mossoczy startujący w Transjurze, który ruszył z Krakowa ok 7 rano, już jest tutaj!). Kierujemy się na Jaroszowiec i Rabsztyn, gdzie opuszczamy rowerowy SOG (odchodzi jakoś bez sensu w stronę Olkusza i przechodzi przez miasto), w międzyczasie mija nas kilkunastu następnych rowerzystów, w tym także dziewczyny, ale tylko trzy (inne jadą dalej, czy to taka słaba frekwencja?).

Orle Gniazda - piasek: obecny!



Gdzieś na trasie


Ruszamy z Rabsztyna czerwonym pieszym, odbijamy na wojewódzką i lecimy przez obie Sułoszowe w kierunku Pieskowej Skały. Krótkie uzupełnienie płynów, polanie się wodą (jedziemy już w pełnym słońcu) i dojeżdżamy do Ojcowa, gdzie zatrzymujemy się na pizzę i Radlerka. Spotykamy Lesława, gawędzimy sobie sympatycznie i ruszamy do domu. Tym razem Kwietniowe Doły mnie pokonują, ale trochę w nogach już mam. Odgryzę się następnym razem :)

Gdzieś na trasie... czerwony rowerowy Orlich Gniazd



Wychodzi nam całkiem fajna wycieczka, mimo że szlak nie został zrealizowany w 100%. Ale lepiej obejrzeć nowe miejsca i zwiedzić coś nowego niż zajeżdżać się po znanych na wylot piaskach, którymi ktoś poprowadził znaki. Co nieprzyjemnie zaskakujące, dwudniowy wyjazd z noclegiem i żarełkiem wyszedł nam taniej niż start w Transjurze... ech, szkoda gadać.

W głowie już plany na następne wycieczki... jest tyle fajnych miejsc do zobaczenia :)


Dane wyjazdu:
95.88 km 40.00 km teren
05:25 h 17.70 km/h:
Maks. pr.:51.00 km/h
Temperatura:27.0
HR max:159 ( 85%)
HR avg:121 ( 65%)
Podjazdy:913 m
Kalorie: 1857 kcal

Szlakiem Orlich Gniazd - cz.1

Piątek, 4 lipca 2014 · dodano: 05.07.2014 | Komentarze 3

Plan trochę szalony,ale co tam :) Ponieważ nie jedziemy w tym roku Transjury (trochę droga impreza się z niej zrobiła), to proponuję B. żebyśmy zrobili sobie własną, alternatywną Transjurę i objechali od dawna planowany Szlak Orlich Gniazd z Częstochowy do Krakowa. W efekcie w piątek wczesnym rankiem siedzimy w pociągu. Oprócz zaliczenia SOG chcemy również przetestować nowe modele mapników, które dostaliśmy od Staszka, a dla mnie to również dwudniowy trening nawigacji.
Nowa konstrukcja mapników, jak sprawdzi się w terenie?


Jest po 9 gdy wysiadamy w Koniecpolu i ruszamy w trasę. 


Bart proponuje, żeby odpuścić samą Częstochowę – tam już byliśmy, poza tym jeżdżenie po mieście jest średnio przyjemne, i zamiast tego podskoczyć na północ do Mstowa. Chce zobaczyć Skałkę Miłości i warowny klasztor. Trasa prowadzi nas przez Podlesie, Sieraków, Zalesice, Lipnik, Żuraw (tu ładny dworek, ale prywatny, zamknięty za murem) i Małusy Małe, skąd docieramy do Mstowa. Po drodze są postoje na lody, picie, leżenie w cieniu, robienie fotek, pokazywanie sobie psów oraz kotów leżących w cieniu w śmiesznych pozach. To strasznie fajne jechać tak przed siebie i nic nie musieć. Skałka Miłości fajnie wygląda nad Wartą (ładnie zagospodarowany teren), ale wrażenie robi klasztor. Akurat jest w remoncie, więc nie wszystko jest dostępne. Mocne mury, górujące nad doliną rzeki i miastem, fortryfikowane basztami - jest na co popatrzeć. Przychodzi mi na myśl francuskie Nozeroy, z tym, że tam całe miasto było skryte za murami.

Skałka Miłości


Dobry cytat na fasadzie kościoła


W Mstowie marnujemy trochę czasu w parku (B. dokleja taśmą mapnik do kierownicy, który wypinał się na wybojach na zjazdach, śmiejemy się że od razu ma +10 do bycia PRO ;-)).

Profesjonalne mocowanie mapnika na kierownicy


Ruszamy leniwie z powrotem w stronę Małusów (inną drogą), upał staje się nie do zniesienia i Garmin pokazuje 32 stopnie. Topię się i rozpływam z każdym ruchem korby, nie pomaga picie i lody. Mamy mocny wiatr w twarz, który zamiast chłodzić przeszkadza. Trzeba dodatkowo z nim walczyć.

Z Małusów lecimy na Turów, Zrębice (tu jest ten drugi kościółek na Szlaku Architektury Drewnianej), Krasawę, aż docieramy do fajnego sanktuarium w Czatachowej. Ścieżki rowerowe są tu super przygotowane, nowiutkie asfalty, nowe oznaczenia, jedzie się wyśmienicie. Oczywiście musimy się też czasem wpakować w jurajskie piaski :) Zbliża się późne popołudnie, kiedy docieramy do Mirowa. Siadamy w knajpce pod zamkiem, zamawiamy... (menu śniadaniowe o 17 :)) jajecznicę i dostajemy ogromny talerz jajec na kiełbasie. Pierwsze poważne żarcie dzisiaj... trochę się zaniedbaliśmy z karmieniem przez ten upał. Zjadamy, ruszamy jeszcze zobaczyć jak wyglądają Bobolice po odbudowie (pamiętam je jeszcze jako ruinę), teraz są pięknym zamkiem, niczym francuskie zamki nad Loarą.
Dwa "bliźniacze" zamki - Mirów...


i Bobolice. Trudno uwierzyć, że jeszcze 10 lat temu wyglądały tak samo...


Wracamy pod Mirów, odbijamy na Kotowice i stamtąd docieramy do Włodowic, gdzie mamy zabukowany nocleg. Piwko, uzupełnianie kalorii, mecz (Deutschland, Deutschland ueber alles!) i padam. B. jeszcze ogląda nocny mecz Brazylii, ale ja zasypiam jak kamień. Jutro czeka nas drugie tyle do domu.

(+2,45km dojazdu na PKP)



Dane wyjazdu:
90.04 km 35.00 km teren
05:28 h 16.47 km/h:
Maks. pr.:43.00 km/h
Temperatura:24.0
HR max:174 ( 94%)
HR avg:142 ( 76%)
Podjazdy:610 m
Kalorie: 2163 kcal

BikeOrient #2 = POGODYNKA KŁAMIE!!! ;-)

Sobota, 28 czerwca 2014 · dodano: 30.06.2014 | Komentarze 0

Pełna relacja + galeria fotek na ZDEZORIENTOWANI MTBO TEAM


Dane wyjazdu:
74.62 km 25.00 km teren
03:50 h 19.47 km/h:
Maks. pr.:47.00 km/h
Temperatura:
HR max:172 ( 92%)
HR avg:124 ( 67%)
Podjazdy:792 m
Kalorie: 1372 kcal

YEEEEESS!!!

Czwartek, 19 czerwca 2014 · dodano: 19.06.2014 | Komentarze 0

Najpierw trochę pracy, więc wyjazd opóźniony, ruszamy po południu. Kierunek: Dolinki z opcją zjedzenia obiadu w Ojcowie, w "naszej" pizzerii. Przez Tonie, Modlniczkę, trochę polami na azymut w kierunku Brzezia, a dalej Karniowice z małym odbiciem do Dol. Bolechowickiej (zawsze chciałam obejrzeć Bramę Bolechowicką z bliska).

Brama Bolechowicka z daleka...


...wygląda lepiej niż z bliska


Dalej kierunemy się na Dol. Będkowską, ale ilość ludzi z niej wychodząca/ wyjeżdżająca lub zmierzająca w przeciwnym kierunku przeraża. Odpuszczamy, wspinamy się do Będkowic (tu czas na lody mniam :)), dalej przelatujemy przez Jerzmanowice by dotrzeć do Grodkowic i przekroczyć tam DK 94. Po drodze widoczki robią się coraz bardziej jurajskie.

Grodzisko k/ Jerzmanowic, najwyższa górka w płd. części Jury


Wspinamy się na garb w okolicach Sułoszowej i zielonym szlakiem zjeżdżamy w kierunku miejscowego kościoła. Później jest trochę asfaltu z wiatrem w plecy, leci się wybornie. Mijamy zatłoczoną Pieskową Skałę i skręcamy w nie mniej zatłoczoną Dolinę Prądnika. Nawet policja musi tu stać, by kierować ruchem, tyle jest ludzi. Pierwszy raz widzę takie coś... Na szczęście jest dosyć późno, największa fala spacerowiczów już odpłynęła. Udaje się znaleźć wolny stolik, zjadamy pizzę z Radlerkiem i zmykamy do domu.

Moje ulubione krajobrazy z okolic Sułoszowej



Po drodze czas na zmierzenie się z odwiecznym rywalem, terenowym podjazdem pod Kwietniowe Doły, który niczym narowisty koń zrzuca z roweru (miejscami jest tu ok 30% nachylenia, szuter, ciężko utrzymać przednie koło przy ziemi). Tym razem jednak jest inaczej, podjazd wchodzi gładziutko, bez buksowania, bez odrywania koła, po prostu hop, siup i już jestem na górze jakby nigdy nic. 2,5 roku walki, urywanie kolejnych centymetrów, żmudne treningi techniki i w końcu YEEESSSS!!! Kwietniowe Doły podjechane w całości, bez podpórki!!!! Właściwie można już kończyć sezon, bo większego zwycięstwa niż pokonanie Kwietniowych to już chyba nie będzie ;-)


Dane wyjazdu:
10.50 km 1.50 km teren
00:34 h 18.53 km/h:
Maks. pr.:48.00 km/h
Temperatura:
HR max:159 ( 85%)
HR avg:127 ( 68%)
Podjazdy:195 m
Kalorie: 244 kcal

Szybka rundka w deszczu

Sobota, 14 czerwca 2014 · dodano: 15.06.2014 | Komentarze 0

Cały dzień pogoda w klasyczną kratkę - pada - nie pada - pada - nie pada. Rano lekki trekking po górkach, popołudniu rundka na zakupy i próba wjechania w teren, ale niestety jest porządnie mokro. Parę interwałów pod górkę i znów pada... Uciekam do domu.

Na zielonym szlaku. Akurat nie pada...


Maskowanie na ścianie



Dane wyjazdu:
54.41 km 35.00 km teren
03:20 h 16.32 km/h:
Maks. pr.:58.00 km/h
Temperatura:
HR max:164 ( 88%)
HR avg:124 ( 67%)
Podjazdy:943 m
Kalorie: 1136 kcal

Ciupaga Orient - dogrywka

Czwartek, 12 czerwca 2014 · dodano: 15.06.2014 | Komentarze 1

Czyli wycieczka w celu pozbierania zapomnianych lampionów. Odwiedzamy tylko dwa punkty, a zbiera się prawie 1000m przewyższenia. A podjazd pod Harkabuz z Raby Wyżnej... ech, drugie Krowiarki :)

PK w ruinach, których nie było ;-)

i PK w środku lasu przy potoczku. Wyjazd z niego to była istna masakra...


Wieczorne słońce



I piękne widoki w okolicy



Dane wyjazdu:
16.61 km 0.00 km teren
00:33 h 30.20 km/h:
Maks. pr.:41.00 km/h
Temperatura:
HR max:135 ( 72%)
HR avg:112 ( 60%)
Podjazdy: m
Kalorie: 172 kcal

Pełnia

Środa, 11 czerwca 2014 · dodano: 12.06.2014 | Komentarze 0

Gdy nadchodzi pełnia, budzą się demony, wampiry, wilkołaki i nocni rowerzyści ;-) Regeneracyjnie przy blasku księżyca.


Dane wyjazdu:
36.66 km 25.00 km teren
01:53 h 19.47 km/h:
Maks. pr.:51.00 km/h
Temperatura:
HR max:158 ( 85%)
HR avg:129 ( 69%)
Podjazdy:585 m
Kalorie: 794 kcal

Do piekarni + wieczorne technikalia

Wtorek, 10 czerwca 2014 · dodano: 11.06.2014 | Komentarze 0

Rano po chleb. Wieczorem, jak tylko trochę się schłodziło droga stokowa i technikalia:  zjazdy. Generalnie beznadzieja, jest gorzej niż było :(

Treningi z widokiem na Babią



Dane wyjazdu:
31.00 km 1.00 km teren
01:26 h 21.63 km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max:156 ( 84%)
HR avg:125 ( 67%)
Podjazdy:290 m
Kalorie: 569 kcal

Spóźniony rozjazd i zakupy

Poniedziałek, 9 czerwca 2014 · dodano: 11.06.2014 | Komentarze 0

Spóźniony rozjazd - wczoraj spory upał więc regeneracja bierna (czyli leżenie plackiem w cieniu), dzisiaj już muszę się ruszyć na małe zakupy. Oczywiście czekam do późnego wieczora, aż te 31 stopni w cieniu zjedzie trochę niżej. Dodatkowo robię więc pętelkę przy Białce i z zakupami na plecach wracam do domu.