Info

avatar Ten blog sportowy prowadzi mandraghora z miasteczka Z. Odkąd zaczęłam go pisać przejechałam 59728.14 kilometrów. Więcej o mnie. Strava


button stats bikestats.pl




button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy mandraghora.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

zawody

Dystans całkowity:6977.67 km (w terenie 2780.48 km; 39.85%)
Czas w ruchu:411:05
Średnia prędkość:16.90 km/h
Maksymalna prędkość:65.80 km/h
Suma podjazdów:79052 m
Maks. tętno maksymalne:196 (105 %)
Maks. tętno średnie:180 (97 %)
Suma kalorii:162844 kcal
Liczba aktywności:112
Średnio na aktywność:62.30 km i 3h 44m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
50.95 km 35.00 km teren
02:29 h 20.52 km/h:
Maks. pr.:58.00 km/h
Temperatura:34.0
HR max:173 ( 93%)
HR avg:153 ( 82%)
Podjazdy:535 m
Kalorie: 1288 kcal

Rajd w Zielonkach

Niedziela, 7 czerwca 2015 · dodano: 07.06.2015 | Komentarze 0

Śniadanie jeszcze w Beskidach, a potem Rajd w Zielonkach. Bardzo sympatyczna impreza ze świetną organizacją :) Ponad 800 uczestników na rowerach!
Dystans rajdu: 38,28km,
czas 1h52,
przewyższenia 487m
reszta dojazd i powrót. Mega gorrrąco, 36 stopni...

Wesoły peleton na polach


Fort Węgrzce


Na każdym skrzyżowaniu oznakowanie i strażacy




Dane wyjazdu:
6.00 km 6.00 km teren
00:24 h 15.00 km/h:
Maks. pr.:28.00 km/h
Temperatura:22.0
HR max:179 ( 96%)
HR avg:171 ( 92%)
Podjazdy: 63 m
Kalorie: 280 kcal

XC w Olkuszu - Family Cup

Niedziela, 31 maja 2015 · dodano: 31.05.2015 | Komentarze 1

Mistrzostwa Polski Amatorów czyli Family Cup. 2 miejsce w kat. weterani kobiety, a B. 2 miejsce w kat. weterani mężczyźni. Traska pierwsza klasa, były podjazdy, zjazdy, ścianki, piasek, korzenie i pump track. Zaczęło się "dobrze" - na pierwszym podjeździe spadł mi łańcuch... w efekcie z górki wyjeżdżam ostatnia. Mimo to świetna zabawa, chociaż serce chciało wyskoczyć.





Dane wyjazdu:
89.60 km 40.00 km teren
05:20 h 16.80 km/h:
Maks. pr.:59.00 km/h
Temperatura:20.0
HR max:171 ( 92%)
HR avg:137 ( 74%)
Podjazdy:1645 m
Kalorie: 2046 kcal

XII Harce rowerowe czyli ściganie w oparach rzepaczku :)

Sobota, 9 maja 2015 · dodano: 10.05.2015 | Komentarze 0

Podkarpacie w jednej z najpiękniejszych, żółciutko - rzepakowych odsłon. Żyć nie umierać. I jeszcze jeździć na rowerze :)
Relacja na ZDEZORIENTOWANI MTBO TEAM.




Dane wyjazdu:
3.13 km 0.00 km teren
00:23 h 7:20 km/h:
Maks. pr.: km/h
Temperatura:
HR max:182 ( 98%)
HR avg:164 ( 88%)
Podjazdy: m
Kalorie: 228 kcal
Rower:

Debiut w biegach - BnO

Czwartek, 16 kwietnia 2015 · dodano: 17.04.2015 | Komentarze 2

Debiut w bieganiu na orientację, czyli szalony pomysł by wziąć udział w City Race. Godzinę z haczykiem po zejściu z roweru stawiam się z B. się na starcie. Jak na debiutantów przystało wybieramy trasę najkrótszą, która oprócz tej zalety że jest najkrótsza :) pozwala również startować w parze. Biorąc pod uwagę, że w tym roku nie przebiegłam w sumie nawet 20km to wyzwanie jest duże.

Start interwałowy co 30 sek, dostajemy mapy i od razu biegniemy przed siebie, po drodze zastanawiając się dokąd. Przed nami 10 PK, oznaczenia z mapy topograficznej, więc daszek, kółko, krzyżyk i drzewko. No dobra, jakoś znajdziemy. Okazuje się, że nie ma z tym problemu - już na pierwszym punkcie doganiamy parę, która wystartowała minutę przed nami. Serce mi wyskakuje, ale co tam - jest zupełnie jak na XC. Nawet nie zdążam wyjąć aparatu, wszystko dzieje się tak szybko.... Kolejne punkty lecą błyskawicznie, raz nadkładamy trochę drogi (rowerowe przyzwyczajenia - reszta pobiegła przez chaszcze, my elegancko asfalcikiem). Po 23 minutach meldujemy się na mecie. Po ogłoszeniu wyników okazuje się, że kończymy na 2 miejscu. Ale numer :)

+  1,5km rozgrzewki


Dane wyjazdu:
114.55 km 40.00 km teren
06:04 h 18.88 km/h:
Maks. pr.:41.00 km/h
Temperatura:23.0
HR max:179 ( 96%)
HR avg:141 ( 76%)
Podjazdy:473 m
Kalorie: 2288 kcal

BikeOrient #1 - Krew, pot i łzy (i piasek)

Sobota, 11 kwietnia 2015 · dodano: 12.04.2015 | Komentarze 0

Szczegółowa relacja i foty na stronie ZDEZORIENTOWANI MTBO TEAM.


Dane wyjazdu:
120.06 km 30.00 km teren
06:04 h 19.79 km/h:
Maks. pr.:48.00 km/h
Temperatura:15.0
HR max:165 ( 89%)
HR avg:137 ( 74%)
Podjazdy:921 m
Kalorie: 2283 kcal

Wiosenne jurajskie KORNO

Sobota, 21 marca 2015 · dodano: 22.03.2015 | Komentarze 3

czyli najcięższa "setka" w moim rowerowym dorobku... Sezon imprez czas rozpocząć....
Relacja na ZDEZORIENTOWANI MTBO TEAM

Dane wyjazdu:
0.00 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max:173 ( 93%)
HR avg:134 ( 72%)
Podjazdy:1482 m
Kalorie: 2333 kcal
Rower:

Jesienne Beskidzkie KORNO - podwójny debiut

Sobota, 11 października 2014 · dodano: 12.10.2014 | Komentarze 4

Mój pierwszy start na trasie pieszej i moje pierwsze zawody ze złamaną ręką :)
Beskidy jesienią są piękne... od startu idzie mi się bardzo dobrze, "noga podaje", krajobrazy cieszą oczy. Żałuję że nie na rowerze... Nawigacyjnie zero problemów, po kolei podbijam punkty - PK2 krzyż, PK 4 kapliczka, później zejście do wsi po zapasy (Garmin pokazuje nawet 30 stopni momentami, woda kończy się w zaskakującym tempie), później mordercze podejście pod Jawornicę (prawie 500m w pionie, PK1 przy krzyżu na szczycie), zejście na azymut na czarny na przeł. Kocierską (ech, podjechać sobie...) i dalej czerwonym w kierunku Żaru. Niestety, okazuje się, że pożarta drożdżówka była jakaś felerna, na ok. 4 km przed metą zaczynają się poważne problemy żołądkowe, na 1,5km przed końcem, po zaliczeniu sześciu z siedmiu PK (siódmy jest na zejściu do bazy) i przebyciu 30km wycofuję się z zawodów. I to było było na tyle debiutowania w tą sobotę...

Dystans: 30,70km
Czas ruchu: 6h26
Czas całkowity: 7h33
Przewyższenia: 1482m
Kcal: 2333


Poranne mgły

zielony szlak Porąbka - Przeł. Kocierska






Między PK 4 i PK1 - Jawornica, gdzieś na szczycie jest lampion...


A B. objechał swoje rowerowe giga i na 1,5km przed metą zaliczył podobno piękną glebę... Efekt: ósemka :(





Dane wyjazdu:
90.04 km 35.00 km teren
05:28 h 16.47 km/h:
Maks. pr.:43.00 km/h
Temperatura:24.0
HR max:174 ( 94%)
HR avg:142 ( 76%)
Podjazdy:610 m
Kalorie: 2163 kcal

BikeOrient #2 = POGODYNKA KŁAMIE!!! ;-)

Sobota, 28 czerwca 2014 · dodano: 30.06.2014 | Komentarze 0

Pełna relacja + galeria fotek na ZDEZORIENTOWANI MTBO TEAM


Dane wyjazdu:
103.93 km 55.00 km teren
08:01 h 12.96 km/h:
Maks. pr.:55.00 km/h
Temperatura:25.0
HR max:167 ( 90%)
HR avg:133 ( 71%)
Podjazdy:2110 m
Kalorie: 3021 kcal

Ciupaga Orient

Sobota, 7 czerwca 2014 · dodano: 11.06.2014 | Komentarze 0

Relacja na ZDEZORIENTOWANI MTBO TEAM

Dane wyjazdu:
60.09 km 47.00 km teren
03:18 h 18.21 km/h:
Maks. pr.:59.00 km/h
Temperatura:
HR max:178 ( 96%)
HR avg:160 ( 86%)
Podjazdy:826 m
Kalorie: 1867 kcal

Skandia Maraton -pechowo ale mocno

Sobota, 31 maja 2014 · dodano: 31.05.2014 | Komentarze 1


Skandia może nie jest kwintesencją MTB (więcej tu trzepania się po szutrach i polach), ale że blisko i nie trzeba nigdzie dojeżdżać to wystartować wypada. W sobotę podjeżdżam więc na Błonia, z zamiarem rejestracji na dystans średni – Medio (61km, 850 przewyższenia). Bart dzisiaj raczej w roli kibica – stwierdza, że nie podnieca go przepychanie się w tłumie w Lasku i szybko zwija się do domu.

O ile medialnie Skandia Maraton jest perfekcyjnie zorganizowany, o tyle organizacyjnie jest tragedia. Szukam najpierw stanowiska nr 1 gdzie mogę się zapisać (zgodnie z instrukcją na stronie), ale nie ma. Czekam więc w długim ogonku (później okazuje się że niepotrzebnie), a gdy chcę zapłacić w kasie okazuje się, że muszę jeszcze raz wypełnić formularz. Po co więc wypełniałam go elektronicznie kilka dni temu? Zapłata i kolejny ogonek, do odebrania numeru. Dostaję też żetonik, z którym nie wiem co zrobić. Później się okazuje, że to „talon” na pakiet startowy. Dobrze, że przyjechałam prawie godzinę wcześniej, bo sama rejestracja zajmuje mi prawie 40 minut… Szybka drożdżóweczka i czas udać się do sektora. Mam (niestety!) ostatni na medio – Skandia jako jedyna chyba nie dopuszcza zmiany sektorów na podstawie wyników osiąganych w innych zawodach. Start na końcu ogonka kilkuset zawodników z mojego dystansu raczej przekreśla szanse na wynik. I może dlatego też spokojnie reaguję na fakt, że … nie mogę wejść do swojego sektora bo brakuje miejsca. Stoimy sobie więc z innymi pod barierkami i zastanawiamy się co dalej. Na szczęście start nie jest w tym samym czasie dla wszystkich sektorów – jadą w odstępie minuty, może pół. Zdążam więc wejść zanim ruszę w trasę.
Ogonek do sektora

Start i pojechali. Początek jak zawsze słaby, trzeba się najpierw rozgrzać, przepalić mięśnie. W Krakowie jest też start trawiasty – po klepisku na Błoniach, a to nie jest moja ulubiona nawierzchnia. Przetaczam się spokojnie nie szarpiąc za bardzo, chociaż tętno i tak wędruje wysoko. Wyjazd na asfalt, kilka zakrętów i już podjeżdżamy w kierunku Lasku Wolskiego – pierwszy poważniejszy podjazd tego dnia. Już na samym początku w d… wjeżdża nam dystans mini, robi się chaos, słychać tylko krzyki „lewa, lewa wolna!”. Tłok jest przeogromny, wypinam się bo to i tak nie ma sensu i boczkiem podprowadzam. Co chwilę jakaś gleba, co chwilę ktoś kogoś zawadza, wycinaki z mini próbują objeżdżać bokami. Zaczynają jeździć pierwsze karetki. Dlaczego nie można puścić ich te 10 minut później? Nigdy tego nie zrozumiem…

Koniec Lasku, zjazd i mini odjeżdża na pętlę w stronę miasta. Zaraz robi się luźniej. Czuję się dobrze, mocno, noga podaje. Być może to efekt zaliczenia pierwszych km bez gleby, najbardziej bałam się tłoku w Lasku… W zeszłym roku robiłam tam foto i to co się tam działo… ech, w tym było tak samo. Lecimy już w mniej licznym towarzystwie przez klepisko przy lotnisku i wjeżdżamy na pętlę. Giga już tam jest, gdzieś przed nami, będziemy się jeszcze mijać, bo oni robią 2 kółeczka. Na początek morderczy podjazd pod Grzybów (ile tu jest, chyba ze 25% jak nie więcej). Nie podjeżdżam, podchodzę (mimo że jadąc z chłopakami parę dni temu podjechałam). Teraz szkoda zarzynać nogi. Las Zabierzowski szybko mija, podjazd na Górę Bukowską, stuka 20km a ja czuję że się rozkręcam. Jedzie mi się doskonale, lekko, mocno, podjazdy robię w swoim tempie, ale mimo to łykam kolejnych facetów. Zjazd do Baczyna i wbijamy na czerwony szlak. Zjeżdżam wąwozem, chwila nieuwagi (może to przez ten wrzask z tyłu „lewa!”? – jakiś wycinak z giga mnie objeżdża :)) i odlot przez kierownicę z tulupem. Ląduję na miękkim, nic mi się nie dzieje. Rower bez strat, jedynie urwana blokada od amortyzatora. Spoko, z tym da się jechać, chociaż resztę wąwozu robię trochę ostrożniej.

Nawrotka, podjazd pod Wąwóz Półrzeczki, tutaj też udaje się wyprzedzić parę osób, większość prowadzi. Wyjazd na płaskie i już do Krakowa niedaleko, jeszcze tylko to nieszczęsne klepisko powrotne. Na bufecie szybko łapię kubek z wodą – Camel wysechł już z 10km temu. Lekko podjeżdżam w kierunku miasta, Lasek coraz bliżej, kolejny bufet, zatrzymuję się znów napić. Wjazd na Greenwaysa w stronę Lasku, za kilka km będę już w domu, łykam kilku facetów i nagle jakoś tak miękko, rower jedzie lekko jakby zygzakowato…

Spoglądam w dół i już wiem, że wyniku nie będzie – kapeć. Rozkładam się w pobliskich krzakach i ściągam oponę, w środku kolec na pół cm… Mijają mnie kolejni faceci, których łyknęłam, jeden rzuca nawet: „ale peszek…”. Może dopompować i dojechać? Chyba nie dam rady. Wyciągam szybko dętkę i jakaś dziwna mi się wydaje.. taka cienka…? Już wiem co z nią nie tak, ale jeszcze rzut oka… 28x1,0. Szosowa. O szlag! Wygrzebuję ostatnią, jedyną łatkę i zaczynam szukać przebicia. Jest, całkiem spora dziura. Żal mi tylko tych miejsc w open. Łatam, zakładam, pompuję (za lekko, nie mam siły ręczną pompką dobić tak jakbym chciała) i z duszą na ramieniu jadę dalej, ale mocno zachowawczo. Kolejny kapeć oznacza bowiem spacer na metę. Straciłam bardzo dużo czasu, Garmin pokazuje postój ponad 20 minut na zabawę ze złą dętką a potem na łatanie. Już pozamiatane…

Podjazd pod Lasek robię na rowerze, łykam jeszcze kilku panów chociaż warunku do wyprzedzania słabe, jest wąsko, a ludzie zmęczeni – różne ciekawe i mniej ciekawe myki zdarzają się na trasie. Wypadam na wały Rudawy, rany jak mi się dłużą. Jestem wypruta do dna, ale to dobrze, znaczy że pojechałam na maxa. Wjazd na Błonia (na krawężniku prawie się zatrzymuję, jeszcze mi tylko snejka brakuje na tym sflaczałym tyle…), klepisko na Błoniach które przejeżdżam siłą woli chyba. Bart krzyczy do mnie, że koniec, że już meta, prawie nie słyszę, trzymam się roweru, dociskam, żeby nikt mnie nie łyknął. Ale nikogo za mną już nie ma, dojeżdżam i padam. Szybko zjadam jakiś batonik, Bart dowozi ISO i kakao w termosiku (o dzięki Ci dobry człowieku :)). Po chwili zbieram się, odbieram regeneracyjny posiłek (w ilości trochę śmiesznej jak na taką imprezę) i wracamy do domu.

Porcja dla ścigantów...wersja kryzysowa?


Chociaż nie udało się wywalczyć wyniku, Skandia przyniosła mi ważną wiadomość pod kątem treningu – średnie tętno jest w V strefie, a to oznacza, że moje wyliczenia były niedoszacowane. Znaczy się można jeździć mocniej :) Generalnie jestem zadowolona, pojechałam mocno, dobrze, a limit peszka został już wyczerpany, więc na Ciupadze nic nie ma prawa się zdarzyć :)