Info

avatar Ten blog sportowy prowadzi mandraghora z miasteczka Z. Odkąd zaczęłam go pisać przejechałam 59728.14 kilometrów. Więcej o mnie. Strava


button stats bikestats.pl




button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy mandraghora.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

z Bartem

Dystans całkowity:27772.91 km (w terenie 6197.86 km; 22.32%)
Czas w ruchu:1326:27
Średnia prędkość:19.54 km/h
Maksymalna prędkość:72.40 km/h
Suma podjazdów:221617 m
Maks. tętno maksymalne:196 (105 %)
Maks. tętno średnie:175 (94 %)
Suma kalorii:537997 kcal
Liczba aktywności:560
Średnio na aktywność:49.59 km i 2h 48m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
1.50 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:

Regeneracyjne pluskanie

Piątek, 27 marca 2015 · dodano: 27.03.2015 | Komentarze 0

Czyli oh45 na basenie - dystans ok. 1,5km. Leje aż miło....
Kategoria inne sporty, z Bartem


Dane wyjazdu:
51.90 km 47.00 km teren
02:46 h 18.76 km/h:
Maks. pr.:33.00 km/h
Temperatura:14.0
HR max:139 ( 75%)
HR avg:111 ( 60%)
Podjazdy:114 m
Kalorie: 776 kcal

Koszęcin i Lubliniec

Czwartek, 26 marca 2015 · dodano: 26.03.2015 | Komentarze 3

Pogoda straszy od rana, kiedy w kuchni gotuję wodę na herbatę zaczyna padać. Ale mimo to decydujemy się spróbować szczęścia - jak nas zleje, to nas zleje. Nie jesteśmy z cukru, a lasy kuszą... Takiej ilości leśnych szutrówek na próżno szukać w naszej okolicy, więc trzeba skorzystać.

Pakujemy bety i auto i podjeżdżamy do miejscowości Piłka. Tu przesiadamy się na rowery, ruszając Leśno Rajzą na wschód. Nie bylibyśmy jednak sobą, gdybyśmy nie skrócili sobie fragmentów "na azymut". Chaszczowanie przez tarninę musi być :)



Dosyć szybko docieramy do Koszęcina. Ładne, zadbane miasteczko z ciekawym drewnianym kościołem.


i pałacem - z ładnym, zadbanym parkiem



Nieopodal stoi też fortepianowa fontanna, niestety nieczynna.


Z Koszęcina lasami lecimy na zachód, tym razem odwiedzić jeszcze Lubliniec. Korzystamy kolejny dzień z leśnych szutrówek, które świetnie dzisiaj wchodzą. Wiatr nie doskwiera, w lesie nie czuć podmuchów, jedynie od czasu do czasu skropi nas mały deszczyk.


Na przedmieściach Lublińca pomnik ku czci żołnierzy poległych w kolejnych wojnach i mauzoleum wojskowe


Nieco bliżej centrum odnowiony pałacyk - obecnie hotel



A dalej kościółek drewniany - kolejny na Szlaku Architektury Drewnianej

Zwiedzanie Lublińca kończymy pożywieniem się w pobliskim Lidlu i przez Rusinowice wracamy do samochodu i - niestety - do domu.




Dane wyjazdu:
82.17 km 68.00 km teren
04:04 h 20.21 km/h:
Maks. pr.:40.00 km/h
Temperatura:20.0
HR max:142 ( 76%)
HR avg:117 ( 63%)
Podjazdy:217 m
Kalorie: 1205 kcal

Liswarciański Szlak Rowerowy

Środa, 25 marca 2015 · dodano: 26.03.2015 | Komentarze 4

Szalony pomysł, czyli bierzemy dwa dni wolnego i ruszamy na wschód od Częstochowy, zwiedzić znakowany w zeszłym roku Liswarciański Szlak Rowerowy.
Startujemy w Pawełkach, niewielkiej miejscowości pod Paryżem :) Paryż niestety nie ma tablicy miejscowości, jest tylko ulica.


Tereny są super - same lasy, sporo szutrówek, gruntowych dróg i ścieżek, idealnych na rower. Najpierw ruszamy w kierunku stawu Brzoza, gdzie gnieździ się mnóstwo ptaków. Popiskiwaniom, kląskaniom, kwakaniom i ćwierkotaniu nie ma końca. Nad stawem jest pomost, z którego można oglądać gniazdujące ptaki. Warto popatrzeć i posłuchać.

Staw Brzoza




Kawałek dalej jest stanowisko różanecznika - rododendronów. Miejscowy hrabia sprowadził go sobie, żeby sprzedawać sadzonki do pałacowych ogrodów. W efekcie, w środku lasu sosnowego rośnie sobie ogromna kępa różanecznika. Niestety, kwitnie dopiero na przełomie maja i czerwca, na razie na krzewach tylko pączki.



Później dojeżdżamy nad Liswartę, gdzie biegnie "właściwy" szlak Liswarciański.



Jedziemy nim do Lisowa, dalej przez Chwostek do Boronowa. Tu można podziwiać stary, drewniany kościółek na Szlaku Architektury Drewnianej. Cały czas jest mocno pod wiatr, ale ciepło. No i strasznie tu płasko w okolicy ;-)

Boronów


Z Boronowa wyjeżdżamy na wschód (docierając do Blachowni, przedmieść Częstochowy) i zawijamy na północ, powoli nawracając do domu. Po drodze egzotyczne miejsce... Aleksandria :)



Jazda z wiatrem jest o wiele przyjemniejsza, od razu wzrasta szybkość i chęć do kręcenia ;-) Przecinamy krajowa 46 Opole - Częstochowa i dalej na północ kierujemy się do Cisia. Tu krótka przerwa na niezbyt świeżą drożdżówkę (jak się nie ma co się lubi to sie lubi co się ma) i dalej, w kierunku zachodnim do Jeziora (nie dosłownie ;-)) i Łebków. W Łebkach decydujemy się pojechać trochę naokoło i zahaczyć jeszcze o Zborowskie. Kiedyś była tu słynna fabryka fajek, teraz tylko niszczeje - połatany dach, sypiące się ściany i zakaz wejścia bo grozi zawaleniem. Smutne :(

Pod sklepem w Cisiu. Kto mówił, że na zardzewiałym rowerze nie da się jechać?


Przy drodze do Pawełków niespodzianka - traktory blokują przejazd. Najpierw myślimy, że to miejscowi zatrzymali się pogadać, ale jak objeżdżamy je przez pole okazuje się, że trzeci wesoły traktorzysta wpakował się do rowu... Ułańska fantazja czy trzy piwka? ;-)



Dzień kończymy przywitaniem pierwszego bociana w Pawełkach. A więc już wiosna na 100% przyszła!



Dane wyjazdu:
63.27 km 15.00 km teren
03:11 h 19.88 km/h:
Maks. pr.:50.00 km/h
Temperatura:19.0
HR max:165 ( 89%)
HR avg:140 ( 75%)
Podjazdy:713 m
Kalorie: 1305 kcal

Spring mode ON

Wtorek, 24 marca 2015 · dodano: 26.03.2015 | Komentarze 0

Kolejny wypad w dolinki - tym razem 3 sztuki "zaliczone": Dol. Prądnika, Sąspowska, Będkowska - jest kilka górek. Pogoda super, chyba pierwszy raz przejeżdżam Dol. Sąspowską w całości, bo zawsze jakoś tylko fragmentami. No i w końcu na króciaka, po raz pierwszy w tym roku... Idzie wiosna? :)
Przyjemne, mocne kręcenie po pagórach.


Dol. Sąspowska

Sąspów. Kościół na skale i skwerek wypoczynkowy pod



Dane wyjazdu:
120.06 km 30.00 km teren
06:04 h 19.79 km/h:
Maks. pr.:48.00 km/h
Temperatura:15.0
HR max:165 ( 89%)
HR avg:137 ( 74%)
Podjazdy:921 m
Kalorie: 2283 kcal

Wiosenne jurajskie KORNO

Sobota, 21 marca 2015 · dodano: 22.03.2015 | Komentarze 3

czyli najcięższa "setka" w moim rowerowym dorobku... Sezon imprez czas rozpocząć....
Relacja na ZDEZORIENTOWANI MTBO TEAM

Dane wyjazdu:
50.84 km 0.00 km teren
02:32 h 20.07 km/h:
Maks. pr.:50.00 km/h
Temperatura:8.0
HR max:161 ( 87%)
HR avg:135 ( 72%)
Podjazdy:478 m
Kalorie: 1023 kcal

20 mrożonych paluszków

Poniedziałek, 16 marca 2015 · dodano: 16.03.2015 | Komentarze 1

Popołudniowy wypad w dolinki, żeby schować się przed wiatrem (a wieje dzisiaj naprawdę fest, 50km/h, trudno utrzymać rower przy bocznych podmuchach). Tradycyjnie, czerwonym do Ojcowa, przejazd przez dolinę Prądnika, podjazd do Skały, kawałek wojewódzką i odbicie na wschód, prosto w w-mordę-wind i w kierunku na Rzeplin. Tutaj szybko zyskujemy 20 odmrożonych paluszków (majątek za rękawiczki z windstopperem, które leżą sobie spokojnie na półce), skrzyżowanie, Krasieniec i prosto na południe do domu. Niestety paluszki pozostają odmrożone aż do gorącego prysznica i ciepłego kakao. Potem udaje się odtajać...

Zabytkowa zabudowa w Ojcowie i zachodzące słońce na czubeczkach skał


Nieco kiczowaty zachód słońca nad sadami owocowymi

i pełna tarcza słońca kawałek dalej



Dane wyjazdu:
45.54 km 6.00 km teren
02:06 h 21.69 km/h:
Maks. pr.:47.00 km/h
Temperatura:10.0
HR max:158 ( 85%)
HR avg:133 ( 71%)
Podjazdy:413 m
Kalorie: 896 kcal

Idzie wiosna, są szoszoni :)

Niedziela, 15 marca 2015 · dodano: 15.03.2015 | Komentarze 0

Znowu jakoś tak brakuje czasu :( Szybka pętelka północna + Dolina Dłubni żeby zdążyć na rodzinny obiad. I tak przeliczam się trochę z czasem i kończy się na ekspresowym prysznicu...Szkoda, że brakło tych kilkunastu minut by dokręcić do okrągłej piąteczki.

Wybieram na szybką jazdę północną pętlę treningową dłuższą - ciekawi mnie czy coś się zmieniło, ostatni raz jechałam tu ponad 8 miesięcy temu. Wygląda na to, że bez zmian, na asfalcie w Wiktorowicach nadal będę gubić plomby jak przyjadę tu na szosie... Szkoda, bo to zaledwie kilkaset metrów i cała pętla byłaby po pięknym asfalcie (+ opcje terenowe z których dzisiaj korzystam. Pozwalam sobie nawet na więcej, skoro łapa już w całości... ;-)).

Koniec dobrego asfaltu i początek udręki. Zmowa okolicznych dentystów? ;-)


Wieje mocno, z wiatrem 40km/h nie sprawia problemów, pod wiatr - ledwie 18km/h. Nieprzyjemne są zwłaszcza boczne podmuchy zrzucające rower na pobocze. Ale cóż, trzeba się przyzwyczaić, bo najbliższe dni wietrzne.

Na początek mocno leniwe tętno, jak trup ;-) Po godzince jakaś coś się odtyka i już wszystko wraca do normy. Czas rozpocząć regeneracyjny tydzień, chociaż patrząc na prognozy to chyba w domu nie usiedzę ;-)

Na mojej pętelce treningowej pojawili się pierwsi szoszoni! To niechybny znak że idzie wiosna!


Dane wyjazdu:
40.15 km 4.00 km teren
01:51 h 21.70 km/h:
Maks. pr.:37.00 km/h
Temperatura:14.0
HR max:163 ( 88%)
HR avg:135 ( 72%)
Podjazdy:125 m
Kalorie: 755 kcal

Wiosennie

Wtorek, 10 marca 2015 · dodano: 10.03.2015 | Komentarze 1

Chociaż całe przedpołudnie zawalone obowiązkami udaje się wyszarpać popołudniu 2 godzinki na rower (trudno, będę się odrabiać wieczorem...). Przy okazji przejeżdżam przez miasto, podrzucam faktury, kupuje nowe filtry do maski antysmogowej bo poprzednie już "wyszły". Zaliczam też rundę na Kolną wałami wiślanymi. Pogoda piękna, słonecznie, ciepło, chociaż połowa drogi pod wiatr (chyba już się przyzwyczaiłam od tych kilku dni i nie zwracam uwagi na w-mordę-winda). Z wiatrem genialna jazda, średnia nie schodzi poniżej 30km/h...
Jutro chwila prawdy... stresik :(

W stronę słońca


Kładka na Kolnej, równolegle do obwodnicy miasta. Dzisiaj też w towarzystwie :)

Krwisty zachód nad Wisłą... czas do domu :)



Dane wyjazdu:
74.85 km 0.00 km teren
03:34 h 20.99 km/h:
Maks. pr.:53.00 km/h
Temperatura:15.0
HR max:173 ( 93%)
HR avg:136 ( 73%)
Podjazdy:674 m
Kalorie: 1423 kcal

Panie przodem

Niedziela, 8 marca 2015 · dodano: 08.03.2015 | Komentarze 0

No wreszcie weekend rowerowy tak jak powinno być! Niedzielę rozpoczynam od róży :) a potem druga część prezentu - pizza w Ojcowie, w "naszej" knajpce. Tyle że trzeba na nią dojechać. Oczywiście nie samochodem. I oczywiście nie najkrótszą trasą :) Pogoda rozpieszcza, więc ruszamy Doliną Dłubni na północ. Mam obawy jak zniesie to ręka (wczoraj trochę bolała), ale na szczęście daje radę.

Fajnie znów zobaczyć przed sobą żółtą koszulkę (lidera?)



Przez Michałowice, Zerwaną, Maszyce do Iwanowic Dworskich - tutaj chwilę nas przytrzymują tłumy wychodzące i wyjeżdżające po mszy z pięknego drewnianego kościółka (kolejny na Szlaku Architektury Drewnianej) ale wyrywamy się na wojewódzką by po kilometrze odbić na Zagaje, Barbarkę do Tarnawy (łaziliśmy tu z kijami niedawno). Na którymś skręcie przechodzi dwóch podchmielonych panów, zwalniamy żeby ich przepuścić ale panowie zatrzymują się i pokazują żebyśmy jechali. Dziekujęmy, a za nami słyszymy głosem Balcerka z Alternatyw 4: "Panie przodem". Wrażenie takie że niemal spadamy z rowerów ze śmiechu. Cóż, trafiliśmy na prawdziwych, choć nieco wczorajszych (dzisiejszych?) dżentelmenów :)

Jest przestrzeń!


W Tarnawie odbicie na leśną szutrówkę i niespodzianka. Chociaż na razie pogoda mocno wiosenna (temp. max 18 stopni!), to w lesie ciągle zima rządzi. Po zalodzonej drodze daje się jechać, resztki mokrego śniegu chrzęszczą pod kołami. Powoli żeby się zbytnio nie uchlapać (po co nam błotniki w taką pogodę) toczymy się w kierunku Pieskowej Skały.

Zima jeszcze nie powiedziała ostatniego słowa


Wyjeżdżamy z lasu i wraca wiosna. Kilka km dalej przekraczamy drogę wolbromską i kierujemy się na Wielmożę. Plan jest taki żeby dojechać do Pieskowej lasem, ale to co widzimy na wjeździe (quady rozjeździły?) nie nadaje się na rower. Cofka do skrzyżowania i wbijamy na niebieski, a tu znów niespodzianka. Kolejny pazur zimy, tym razem na asfalcie. Śniegu i lodu jeszcze więcej niż przed chwilą. To nie do uwierzenia, że wystarczy przejechać kilkanaście metrów by odczuwalna temperatura poleciała o kilka stopni w dół. Zapinam podwinięte uprzednio nogawki i zasuwam zamek kurtki pod szyję. Brr... zimno.



Zjazd do drogi wojewódzkiej pod Pieskową Skałą (zamek w remoncie, wszędzie rusztowania) i kierujemy się na Ojców. W brzuchu już dobrze burczy, 50km za nami...

Maczuga Herkulesa, w tle zamek w Pieskowej Skale


Skręcamy na Ojców i po kilku km... korek :( Samochodami obstawione całe pobocze z jednej i drugiej strony, zaklinowali się panowie chcący wjechać i wyjechać. Oczywiście stoją tak naprzeciwko siebie i czekają aż któryś się ruszy, żaden nie zamierza. Za nimi rośnie korek z obu stron... A niech sobie stoją... Objeżdżamy pobliskim terenem, ale dalej nie lepiej... TŁUMY!!! Chyba wszyscy ludzie przyjechali do Doliny Prądnika na spacery, bo dramat jak na Krupówkach. Mam ochotę uciec byle dalej, ale pizza obiecana i nie można odmówić.
Docieramy slalomem między dziećmi na rowerkach, w wózkach, dorosłymi i seniorami i zamawiamy pizzę. Jest trochę chłodno, chwilę grzejemy się w słońcu, ale w dolinie panuje raczej zima. Szybko zjadamy, ciepła herbatka (Radlera nie ma! Zawsze był! :() i lecimy w dól doliny. Przez ten czas trochę pieszych ubyło, ufff.. Dobrym tempem dla rozgrzewki, później Kwietniowe Doły znów mnie pokonują i w pięknym, wiosennym słońcu dojeżdżamy do miasta. Rewelacyjna wycieczka i całkiem fajna trasa, mój prywatny Nawigator ma dobre pomysły gdzie pojechać :) No i jazda w towarzystwie sympatyczniejsza niż w pojedynkę. Weekend należy uznać za udany, również treningowo (trochę pagórów dzisiaj wpadło) :)

Finalnie wiosna wygrywa dzisiejsze starcie




Dane wyjazdu:
57.40 km 7.00 km teren
02:45 h 20.87 km/h:
Maks. pr.:49.00 km/h
Temperatura:11.0
HR max:169 ( 91%)
HR avg:135 ( 72%)
Podjazdy:422 m
Kalorie: 1110 kcal

Z historią w tle

Sobota, 7 marca 2015 · dodano: 07.03.2015 | Komentarze 3

Jest wiosna :) Jest wypad weekendowy :)
Tym razem kierunek na wschód - tam musi być jakaś cywilizacja. Mała rundka wokół Huty Lenina im. Sendzimira. Wyjeżdżamy przez północ Krakowa, potem Batowice, Dziekanowice, Racibrowice, powrót do miasta na Wzgórza Krzesławickie i dalej przejazd w kierunku Łuczanowic, gdzie jest nasza pierwsza dawka historii - cmentarz ariański w Łuczanowicach z XVII w.. Ustytuowany jest na górce, z fantastycznym widokiem na Hutę. Dzięki temu, że opiekuje się nim zbór ewangelicki jest odnowiony i zadbany.

Cmentarz ewangelicki

Herb i tablica pamiątkowa hrabiego Dębickiego


Huta Lenina im. Sendzimira , obecnie chyba Arcelor Mittal Steel


Zahaczamy jeszcze o stary dwór w Łuczanowicach (teraz jest tam kaplica i dom kultury) i ruszamy dalej. Tym razem zmierzamy w kierunku drewnianego kościółka na Szlaku Architektury Drewnianej. Do Górki Kościelnickiej docieramy dosyć szybko, podjazd przez las krzyży (jest ich przy drodze chyba z 50, granitowe, metalowe, małe i duże) i jesteśmy na górze. Kościółek ma ponad 400 lat, późnobarokowy, piękny. Za kościółkiem grób fundatora, właściciela dóbr - Stefana hrabiego Potockiego.


W Kościelnikach jest jeszcze XVIII wieczny dwór szlachecki, z którego została niestety tylko rudera. W pobliskim parku chyba robią cięcia pielęgnacyjne (albo kradną drewno...) może przywrócą mu dawny wygląd?
Później trochę terenem, trochę asfaltami przecinamy szosę brzeską, i docieramy do Branic. Już nie zaglądamy do dworu, lecimy do domu bo robi się zimno.

Przez pola




Co ciekawe, objechaliśmy prawie 6 dyszek, a nie wyjechaliśmy z granic administracyjnych miasta. Inna sprawa, że te wszystkie okoliczne wioseczki to zostały włączone na siłę i z miastem jako takim nie mają zbyt wiele wspólnego.