Info

avatar Ten blog sportowy prowadzi mandraghora z miasteczka Z. Odkąd zaczęłam go pisać przejechałam 59728.14 kilometrów. Więcej o mnie. Strava


button stats bikestats.pl




button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy mandraghora.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

50km -100km

Dystans całkowity:17700.57 km (w terenie 3439.80 km; 19.43%)
Czas w ruchu:839:37
Średnia prędkość:20.77 km/h
Maksymalna prędkość:64.20 km/h
Suma podjazdów:122301 m
Maks. tętno maksymalne:184 (99 %)
Maks. tętno średnie:169 (91 %)
Suma kalorii:308256 kcal
Liczba aktywności:274
Średnio na aktywność:64.60 km i 3h 08m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
54.58 km 10.00 km teren
02:22 h 23.06 km/h:
Maks. pr.:63.00 km/h
Temperatura:15.0
HR max:164 ( 88%)
HR avg:129 ( 69%)
Podjazdy:556 m
Kalorie: 918 kcal

Bez pachnie upajająco...

Poniedziałek, 11 maja 2015 · dodano: 11.05.2015 | Komentarze 0

Pagórkowanie po północy. Dobrze, że z każdym ruchem korby negatywne emocje gdzieś ulatują. Bez pachnie upajająco...

Cmentarz z I wojny światowej w Rzeplinie


Zachodzik


Pagórki



Dane wyjazdu:
89.60 km 40.00 km teren
05:20 h 16.80 km/h:
Maks. pr.:59.00 km/h
Temperatura:20.0
HR max:171 ( 92%)
HR avg:137 ( 74%)
Podjazdy:1645 m
Kalorie: 2046 kcal

XII Harce rowerowe czyli ściganie w oparach rzepaczku :)

Sobota, 9 maja 2015 · dodano: 10.05.2015 | Komentarze 0

Podkarpacie w jednej z najpiękniejszych, żółciutko - rzepakowych odsłon. Żyć nie umierać. I jeszcze jeździć na rowerze :)
Relacja na ZDEZORIENTOWANI MTBO TEAM.




Dane wyjazdu:
79.21 km 20.00 km teren
03:42 h 21.41 km/h:
Maks. pr.:50.00 km/h
Temperatura:21.0
HR max:153 ( 82%)
HR avg:126 ( 68%)
Podjazdy:571 m
Kalorie: 1266 kcal

Na dwie raty

Czwartek, 23 kwietnia 2015 · dodano: 23.04.2015 | Komentarze 0

Najpierw do serwisu, gdzie okazuje się, że górski mieszczuch B. oddany do przeglądu nadaje się głównie na złom... Bad news...
1h18 - 29,53km
Miałam pojechać dalej do Rudna, ale powrót do pracy bo klient się jednak odezwał i trzeba wykonać zlecenie.

Popołudniu wypad na północ. Miało być lajtowo a wyszło jak zwykle. Na własne życzenie dokładam sobie trochę pagórów. Zbyt szybki rzut oka na mapę i nie dostrzegam, że między miejscowościami, przez które jadę jest gigantyczna góra typu jurajskiego (w końcu enklawa Ojcowskiego Parku Narodowego)... Zjeżdżam więc do doliny, a tam jedna opcja to powrót do góry drogą która przyjechałam, a druga opcja to powrót do góry drogą obok... Cóż, za błędy się płaci kolejnym podjazdem ;-)
dystans: 49,68km - 2h21

Ojców - kapliczka na wodzie czyli jak mieszkańcy zagrali na nosie carowi Mikołajowi II, który zakazał budowy kościołów na ziemi :)


Kościół w Smardzowicach


Dane wyjazdu:
53.08 km 20.00 km teren
02:50 h 18.73 km/h:
Maks. pr.:44.00 km/h
Temperatura:21.0
HR max:173 ( 93%)
HR avg:134 ( 72%)
Podjazdy:618 m
Kalorie: 1145 kcal

Pagórki i dolinki

Środa, 15 kwietnia 2015 · dodano: 15.04.2015 | Komentarze 0

Stefan nie odpuszcza, ale prognozy na następne dni raczej słabe - ma lać. Trzeba więc dzisiaj trochę się zmachać. Wybór pada na dolinki - co prawda to na zachód, a z zachodu Stefan, ale jakoś damy radę. Wytaczamy się przez Modlniczkę i znajdujemy od razu ciekawą, mało ruchliwą drogę do Tomaszowic. Fajnie :) Stefan szaleje na całego, w uszach gwiżdże, nic nie słychać. Chociaż i tak mam wrażenie że jest lepiej niż wczoraj - pod wiatr wyciągamy nawet i 19km/h ;-) w porównaniu do wczorajszych 13km/h jest postęp ;-)

Z Tomaszowic wbijamy na czarny szlak przez Wąwóz Podskalany (ktoś na mapie napisał Podskalny, ubawiłam się) a tam troszkę techniki. Miejsce wszak idealne do poćwiczenia podjazdów, zjazdów i terenu. No i Stefan nie ma wejścia, więc w końcu słychać co się do siebie mówi.

Z Wąwozu wyjeżdżamy na jedno z piękniejszych miejsc. PRZESTRZEŃ!! i widoki dookoła. Można się napawać do woli.

Miasto gdzieś na horyzoncie

Później szybki lecz kręty zjazd do Doliny Kluczwody, przejeżdżamy suchą stopą (to się nie zdarza!) i przez Wierzchowie kierujemy się do Bębła. Tu mała niespodzianka. Panowie leją nowy asfalt na naszej drodze... Objeżdżamy przez czyjeś podwórko modląc się w duchu by psy były uwiązane, a siekiera daleko. To jednak nie Podhale, nikt nie wypada za nami z krzykiem.

Dol. Kluczwody


Węzeł szlaków przy Jaskini Wierzchowskiej

W Bęble przecinamy Olkuską i wjeżdżamy do Czajowic, a dalej czarnym szlakiem do Wąwozu Korytania zjaaaaaazd do Dol. Prądnika. Podjeżdżamy do naszej pizzerii - a może otwarte? Te pagóry szybko wysysają siły i w brzuchu już burczy. Otwarte! Zjadamy pizzę, uzupełniamy izotoniki i spadamy tradycyjnie czerwonym do domu. Pierwszorzędna jazda, chociaż nogi czuć po takich interwałach...
A może jutro nie będzie padało?





Dane wyjazdu:
56.01 km 20.00 km teren
02:47 h 20.12 km/h:
Maks. pr.:50.00 km/h
Temperatura:12.0
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:543 m
Kalorie: 1412 kcal

2.000 w poziomie i 10.000 w pionie

Niedziela, 29 marca 2015 · dodano: 29.03.2015 | Komentarze 3

Wyjazd bardzo szczególny - w jego trakcie pobijam miesięczny, marcowy rekord km, przekraczam 10.000m w pionie i 2.000km w poziomie w 2015r.

Wczorajsza jazda zrobiła mi apetyt na zielony szlak rowerowy. Objazd zaczynamy od Bibic, ale po chwili jazdy decydujemy się zawrócić do domu i przebrać w cieńsze ciuchy. Wczorajszy rynsztunek jednak się nie sprawdza w słońcu i w softshellu jest za ciepło. Pierwsze kółko rzędu 10km to mały falstart.
Drugi start już lepiej, tym razem wbijamy na zielony szlak od Bosutowa. Krótki podjazd w kierunku "7" i trafiamy na miejsce pamięci. Chłopaki od Piłsudskiego (I Kompania Kadrowa) obalili tu zaborcze słupy graniczne idąc w bój 5.sierpnia 1914 roku .




Zjazd w kierunku Bibic i ciekawymi drogami zjeżdżamy do Wąwozu Kamieniec, gdzie znajduje się dawny cmentarz choleryczny. Sporo szlaków rowerowych jest odnowionych, oznakowanych, jedzie się lepiej niż po tych klepiskach które pamiętam sprzed kilku lat. Później wbijamy na znany kawałek mojej terenowej trasy północnej (to też zielony szlak), przekraczamy z powrotem "7"  i zjeżdżamy na Dłubnię.

Dłubnia


Przez mosteczek przechodzimy na drugi brzeg i kawałek znaną trasą a potem odbiciem na Więcławice. Ciekawa droga, poza jednym fragmentem terenowym wszędzie pojawił się asfalt. W Więcławicach nawrotka i przez Prawdę do Raciborowic. Mocno wieje w twarz, wiatr w przeciągu tych 2 godzin rozpędził się do 55km/h. Jedzie się naprawdę ciężko...

Zabytkowa dzwonnica w Raciborowicach


Dalej tylko podjazd pod Bosutów i zamykamy pętelkę zielonego szlaku. Wracamy do domu zahaczając jeszcze o Lidla (chleb się skończył... ;-))

Kumulacja szlaków w Dziekanowicach. Jest i nasz zielony :)



Oznakowanie szlaków






Dane wyjazdu:
51.90 km 47.00 km teren
02:46 h 18.76 km/h:
Maks. pr.:33.00 km/h
Temperatura:14.0
HR max:139 ( 75%)
HR avg:111 ( 60%)
Podjazdy:114 m
Kalorie: 776 kcal

Koszęcin i Lubliniec

Czwartek, 26 marca 2015 · dodano: 26.03.2015 | Komentarze 3

Pogoda straszy od rana, kiedy w kuchni gotuję wodę na herbatę zaczyna padać. Ale mimo to decydujemy się spróbować szczęścia - jak nas zleje, to nas zleje. Nie jesteśmy z cukru, a lasy kuszą... Takiej ilości leśnych szutrówek na próżno szukać w naszej okolicy, więc trzeba skorzystać.

Pakujemy bety i auto i podjeżdżamy do miejscowości Piłka. Tu przesiadamy się na rowery, ruszając Leśno Rajzą na wschód. Nie bylibyśmy jednak sobą, gdybyśmy nie skrócili sobie fragmentów "na azymut". Chaszczowanie przez tarninę musi być :)



Dosyć szybko docieramy do Koszęcina. Ładne, zadbane miasteczko z ciekawym drewnianym kościołem.


i pałacem - z ładnym, zadbanym parkiem



Nieopodal stoi też fortepianowa fontanna, niestety nieczynna.


Z Koszęcina lasami lecimy na zachód, tym razem odwiedzić jeszcze Lubliniec. Korzystamy kolejny dzień z leśnych szutrówek, które świetnie dzisiaj wchodzą. Wiatr nie doskwiera, w lesie nie czuć podmuchów, jedynie od czasu do czasu skropi nas mały deszczyk.


Na przedmieściach Lublińca pomnik ku czci żołnierzy poległych w kolejnych wojnach i mauzoleum wojskowe


Nieco bliżej centrum odnowiony pałacyk - obecnie hotel



A dalej kościółek drewniany - kolejny na Szlaku Architektury Drewnianej

Zwiedzanie Lublińca kończymy pożywieniem się w pobliskim Lidlu i przez Rusinowice wracamy do samochodu i - niestety - do domu.




Dane wyjazdu:
82.17 km 68.00 km teren
04:04 h 20.21 km/h:
Maks. pr.:40.00 km/h
Temperatura:20.0
HR max:142 ( 76%)
HR avg:117 ( 63%)
Podjazdy:217 m
Kalorie: 1205 kcal

Liswarciański Szlak Rowerowy

Środa, 25 marca 2015 · dodano: 26.03.2015 | Komentarze 4

Szalony pomysł, czyli bierzemy dwa dni wolnego i ruszamy na wschód od Częstochowy, zwiedzić znakowany w zeszłym roku Liswarciański Szlak Rowerowy.
Startujemy w Pawełkach, niewielkiej miejscowości pod Paryżem :) Paryż niestety nie ma tablicy miejscowości, jest tylko ulica.


Tereny są super - same lasy, sporo szutrówek, gruntowych dróg i ścieżek, idealnych na rower. Najpierw ruszamy w kierunku stawu Brzoza, gdzie gnieździ się mnóstwo ptaków. Popiskiwaniom, kląskaniom, kwakaniom i ćwierkotaniu nie ma końca. Nad stawem jest pomost, z którego można oglądać gniazdujące ptaki. Warto popatrzeć i posłuchać.

Staw Brzoza




Kawałek dalej jest stanowisko różanecznika - rododendronów. Miejscowy hrabia sprowadził go sobie, żeby sprzedawać sadzonki do pałacowych ogrodów. W efekcie, w środku lasu sosnowego rośnie sobie ogromna kępa różanecznika. Niestety, kwitnie dopiero na przełomie maja i czerwca, na razie na krzewach tylko pączki.



Później dojeżdżamy nad Liswartę, gdzie biegnie "właściwy" szlak Liswarciański.



Jedziemy nim do Lisowa, dalej przez Chwostek do Boronowa. Tu można podziwiać stary, drewniany kościółek na Szlaku Architektury Drewnianej. Cały czas jest mocno pod wiatr, ale ciepło. No i strasznie tu płasko w okolicy ;-)

Boronów


Z Boronowa wyjeżdżamy na wschód (docierając do Blachowni, przedmieść Częstochowy) i zawijamy na północ, powoli nawracając do domu. Po drodze egzotyczne miejsce... Aleksandria :)



Jazda z wiatrem jest o wiele przyjemniejsza, od razu wzrasta szybkość i chęć do kręcenia ;-) Przecinamy krajowa 46 Opole - Częstochowa i dalej na północ kierujemy się do Cisia. Tu krótka przerwa na niezbyt świeżą drożdżówkę (jak się nie ma co się lubi to sie lubi co się ma) i dalej, w kierunku zachodnim do Jeziora (nie dosłownie ;-)) i Łebków. W Łebkach decydujemy się pojechać trochę naokoło i zahaczyć jeszcze o Zborowskie. Kiedyś była tu słynna fabryka fajek, teraz tylko niszczeje - połatany dach, sypiące się ściany i zakaz wejścia bo grozi zawaleniem. Smutne :(

Pod sklepem w Cisiu. Kto mówił, że na zardzewiałym rowerze nie da się jechać?


Przy drodze do Pawełków niespodzianka - traktory blokują przejazd. Najpierw myślimy, że to miejscowi zatrzymali się pogadać, ale jak objeżdżamy je przez pole okazuje się, że trzeci wesoły traktorzysta wpakował się do rowu... Ułańska fantazja czy trzy piwka? ;-)



Dzień kończymy przywitaniem pierwszego bociana w Pawełkach. A więc już wiosna na 100% przyszła!



Dane wyjazdu:
63.27 km 15.00 km teren
03:11 h 19.88 km/h:
Maks. pr.:50.00 km/h
Temperatura:19.0
HR max:165 ( 89%)
HR avg:140 ( 75%)
Podjazdy:713 m
Kalorie: 1305 kcal

Spring mode ON

Wtorek, 24 marca 2015 · dodano: 26.03.2015 | Komentarze 0

Kolejny wypad w dolinki - tym razem 3 sztuki "zaliczone": Dol. Prądnika, Sąspowska, Będkowska - jest kilka górek. Pogoda super, chyba pierwszy raz przejeżdżam Dol. Sąspowską w całości, bo zawsze jakoś tylko fragmentami. No i w końcu na króciaka, po raz pierwszy w tym roku... Idzie wiosna? :)
Przyjemne, mocne kręcenie po pagórach.


Dol. Sąspowska

Sąspów. Kościół na skale i skwerek wypoczynkowy pod



Dane wyjazdu:
57.43 km 10.00 km teren
02:56 h 19.58 km/h:
Maks. pr.:52.00 km/h
Temperatura:12.0
HR max:169 ( 91%)
HR avg:142 ( 76%)
Podjazdy:749 m
Kalorie: 1229 kcal

10 mrożonych paluszków/ podjazdy

Wtorek, 17 marca 2015 · dodano: 17.03.2015 | Komentarze 3

Tak, dzisiaj już byłam mądrzejsza i zapakowałam w kieszonkę rękawiczki zimowe z windstopperem. Ach jak wspaniale wracało się w nich pod wiatr! Jedynym problemem pozostały nogi, które dzisiaj jeszcze bardzie zmarzły niż wczoraj... Czy są może gdzieś do kupienia skarpetki z windstopperem? Nie pogardziłabym...

Plan na dzisiaj jest prosty - podjazdy. Znów wieje jak wściekłe, z tą różnicą że ze wszystkich stron... Nie ma więc znaczenia gdzie się pojedzie, byle do lasu. Wybór pada na dolinki podkrakowskie. Wyjeżdżam z miasta przez Modlniczkę, Tomaszowice i Ujazd, by później odbić na Bolechowice, Karniowice i Kobylany.

Dworek w Tomaszowicach, miałam tu kiedyś szkolenie....



Potem skręcam do Będkowskiej i nią podciągam aż pod Łazy, kilka km od szosy olkuskiej. Będkowska jest jedną z ładniejszych dolinek, niestety zawsze jest tłoczno jak na Krupówkach. Zawdzięcza to chyba wyasfaltowanej drodze, która świetnie się sprawdza dla dzieci na rowerkach, spacerowiczów, piesków i rolkarzy. W weekend ciężko się tu przecisnąć, dzisiaj nie ma nikogo poza wspinaczami, którzy - podobnie jak ja - popołudnie postanowili spędzić poza miastem na sportowo. Kolorowe kształty wiszą na Sokolicy, jednej z największych skałek z dolinie, o całkiem milutkiej ekspozycji :) Cisza i spokój... i zachodzące powoli słońce.

Sokolica w tle

Będkowska



Podjeżdżam z Będkowskiej do miejscowości Łazy, tam trochę na czuja kręcę się po odkrytych przestrzeniach z wiatrem w twarz, aż wreszcie po kompasie trafiam do szosy olkuskiej. Czekam kilka munit żeby ją przekroczyć (ruch po skurczybyku...) i wjeżdżam na mój kochany singielek nad Ojcowem. I co się okazuje? Singielka już nie ma! Zdrajcy poprowadzili szlak jakąś drogą rozjechaną przez drwali. Przez chwilę można się poczuć jak w Beskidach - syf, błoto, koleiny do pół koła, połamane gałęzie - dramat. Częściowo jadę, częściowo prowadzę bo jechać się nie da. Wyjeżdżam do Czajowic i stamtąd czarnym szlakiem do zjazdu do Dol. Prądnika.

Czarny w okolicy Czajowic

Z Doliny Prądnika już bez zatrzymywania bo zimno prosto czerwonym do domu...
I jeszcze kiczowaty zachodzik słońca na do widzenia, a co, landszafcik musi być! :)

Wyszedł ładny, mocny trening, z dnia na dzień coraz mocniej. Jutro czas na odpoczynek.




Dane wyjazdu:
50.84 km 0.00 km teren
02:32 h 20.07 km/h:
Maks. pr.:50.00 km/h
Temperatura:8.0
HR max:161 ( 87%)
HR avg:135 ( 72%)
Podjazdy:478 m
Kalorie: 1023 kcal

20 mrożonych paluszków

Poniedziałek, 16 marca 2015 · dodano: 16.03.2015 | Komentarze 1

Popołudniowy wypad w dolinki, żeby schować się przed wiatrem (a wieje dzisiaj naprawdę fest, 50km/h, trudno utrzymać rower przy bocznych podmuchach). Tradycyjnie, czerwonym do Ojcowa, przejazd przez dolinę Prądnika, podjazd do Skały, kawałek wojewódzką i odbicie na wschód, prosto w w-mordę-wind i w kierunku na Rzeplin. Tutaj szybko zyskujemy 20 odmrożonych paluszków (majątek za rękawiczki z windstopperem, które leżą sobie spokojnie na półce), skrzyżowanie, Krasieniec i prosto na południe do domu. Niestety paluszki pozostają odmrożone aż do gorącego prysznica i ciepłego kakao. Potem udaje się odtajać...

Zabytkowa zabudowa w Ojcowie i zachodzące słońce na czubeczkach skał


Nieco kiczowaty zachód słońca nad sadami owocowymi

i pełna tarcza słońca kawałek dalej