Info
Ten blog sportowy prowadzi mandraghora z miasteczka Z. Odkąd zaczęłam go pisać przejechałam 59728.14 kilometrów. Więcej o mnie.Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2017, Grudzień29 - 0
- 2017, Listopad28 - 0
- 2017, Październik29 - 2
- 2017, Wrzesień29 - 4
- 2017, Sierpień35 - 2
- 2017, Lipiec34 - 0
- 2017, Czerwiec24 - 2
- 2017, Maj36 - 0
- 2017, Kwiecień25 - 6
- 2017, Marzec29 - 0
- 2017, Luty17 - 0
- 2017, Styczeń11 - 0
- 2016, Grudzień31 - 4
- 2016, Listopad27 - 2
- 2016, Październik33 - 8
- 2016, Wrzesień25 - 1
- 2016, Sierpień26 - 0
- 2016, Lipiec28 - 0
- 2016, Czerwiec29 - 0
- 2016, Maj23 - 3
- 2016, Kwiecień27 - 11
- 2016, Marzec35 - 9
- 2016, Luty27 - 12
- 2016, Styczeń26 - 16
- 2015, Grudzień32 - 26
- 2015, Listopad29 - 5
- 2015, Październik28 - 6
- 2015, Wrzesień29 - 21
- 2015, Sierpień28 - 8
- 2015, Lipiec26 - 5
- 2015, Czerwiec32 - 5
- 2015, Maj31 - 10
- 2015, Kwiecień32 - 10
- 2015, Marzec32 - 39
- 2015, Luty27 - 21
- 2015, Styczeń35 - 23
- 2014, Grudzień32 - 26
- 2014, Listopad30 - 18
- 2014, Październik23 - 22
- 2014, Wrzesień20 - 21
- 2014, Sierpień23 - 16
- 2014, Lipiec22 - 40
- 2014, Czerwiec23 - 8
- 2014, Maj31 - 6
- 2014, Kwiecień27 - 2
- 2014, Marzec33 - 15
- 2014, Luty36 - 17
- 2014, Styczeń35 - 16
- 2013, Grudzień31 - 10
- 2013, Listopad25 - 0
- 2013, Październik26 - 5
- 2013, Wrzesień28 - 6
- 2013, Sierpień25 - 2
- 2013, Lipiec27 - 14
- 2013, Czerwiec25 - 0
- 2013, Maj29 - 0
- 2013, Kwiecień31 - 7
- 2013, Marzec31 - 1
- 2013, Luty21 - 3
- 2013, Styczeń30 - 0
- 2012, Grudzień19 - 0
- 2012, Listopad22 - 5
- 2012, Październik22 - 2
- 2012, Wrzesień17 - 2
- 2012, Sierpień17 - 0
- 2012, Lipiec20 - 3
- 2012, Czerwiec20 - 1
- 2012, Maj20 - 0
- 2012, Kwiecień23 - 5
- 2012, Marzec31 - 1
- 2012, Luty24 - 0
- 2012, Styczeń22 - 4
- 2011, Grudzień16 - 9
- 2011, Listopad13 - 0
- 2011, Październik17 - 2
- 2011, Wrzesień22 - 1
- 2011, Sierpień10 - 0
Wpisy archiwalne w kategorii
100km i więcej
Dystans całkowity: | 6470.00 km (w terenie 1509.30 km; 23.33%) |
Czas w ruchu: | 323:20 |
Średnia prędkość: | 19.65 km/h |
Maksymalna prędkość: | 65.10 km/h |
Suma podjazdów: | 47018 m |
Maks. tętno maksymalne: | 196 (105 %) |
Maks. tętno średnie: | 150 (81 %) |
Suma kalorii: | 115700 kcal |
Liczba aktywności: | 59 |
Średnio na aktywność: | 109.66 km i 5h 34m |
Więcej statystyk |
Dane wyjazdu:
103.94 km
0.50 km teren
04:24 h
23.62 km/h:
Maks. pr.:47.20 km/h
Temperatura:
HR max:176 ( 94%)
HR avg:137 ( 73%)
Podjazdy:324 m
Kalorie: 1609 kcal
Rower:szoska
Spytkowice -wiosennie
Niedziela, 11 listopada 2012 · dodano: 12.11.2012 | Komentarze 0
Wiosna w listopadzie! Tego nie można przegapić. Chociaż wstajemy późno (no w końcu niedziela jest!) to nie odpuszczamy. Rowerki gotowe, szybkie śniadanko i niedzielne jeżdżenie rozpoczęte. W planach okolice Czernichowa. Po wczorajszych zabawach w terenie dzisiaj biorę szosę - to pozwoli nam podgonić trochę czasu.Przejeżdżając przez miasto załapujemy się na wymarsz I kadrowej Na Oleandry. Koniki stukają o bruk, niepodległość czas świętować! Chwilę oglądamy i ruszamy dalej.
Wyjeżdżamy z KRK przez wały do Piekar i dalej na Ściejowice. Ruch znikomy, słońce w oczy, cieplusio. Po wczorajszym zmarznięciu jest miła odmiana. Kilometry same uciekają spod kół. Cały czas prowadzę, a Bart nie odstaje - jedziemy szybko i sprawnie. Po drodze spotykamy kilku szoszonów i paru terenowych. I łapiemy ostatnie jesienne piękne widoki.
W Czernichowie decydujemy o dalszym ciągu - ponieważ Bart jeszcze nie widział pałacu w Spytkowicach, jedziemy przez Łączany właśnie tam. Dobrze że napotykamy otwarty sklep - szybki popas i już jesteśmy. Drzewa zrzuciły liście i pałacyk jest doskonale widoczny. Kilka fotek i powrót, tym razem po południowej stronie rzeki. Nawet na 44 ruch jest niewielki, więc pomykamy aż do Wielkich Dróg, gdzie odbijamy w kierunku na Skawinę.
Spytkowice
Małe rozczarowanie jedynie w Tyńcu, gdzie zamierzaliśmy zjeść obiad - zamknięte! Nie pozostaje nic innego jak pomknąć do domu. Po drodze mijamy Spinozę i całe hordy ludzi spacerujących po wałach.
Moja pierwsza setka na szosie :)
Kategoria 100km i więcej, szoska, trening, z Bartem
Dane wyjazdu:
102.41 km
30.00 km teren
05:15 h
19.51 km/h:
Maks. pr.:55.80 km/h
Temperatura:
HR max:168 ( 90%)
HR avg:127 ( 68%)
Podjazdy:930 m
Kalorie: 1732 kcal
Dwie doliny - Dłubnia i Szreniawa
Niedziela, 4 listopada 2012 · dodano: 04.11.2012 | Komentarze 0
Całodzienny wypad i zapewne ostatni setka w tym roku. Wyjeżdżamy na północny wschód, w kierunku Słomnik, ale nie główną drogą a jakimiś pobocznym dróżkami. Trafia się też trochę błotnistego terenu, ale szlak rowerowy jest fajnie poprowadzony. Batowice - Zastów - Baranówka - Wola Luborzycka - Wilków - Goszyce. Tutaj zjeżdżamy w kierunku dworku, ale niestety zakaz wstępu. Jedziemy więc dalej. Pogoda póki co jest ok, robi się ok 12 stopni więc pogoda jest idealna i co ważne - nie wieje.Dalej przez Skrzeszowice do Niedźwiedzia. W końcu widać dolinę Szreniawy, która jest pierwszym dzisiejszym celem. Wjeżdżamy do Słomnik i zatrzymujemy się na coś do przegryzienia. Pyszne drożdżówki szybko znikają, jedna na drogę i jedziemy dalej, w kierunku Smrokowa. Droga jest super, trochę terenu, trochę asfaltów, cały czas mijamy się z rzeczką i linią kolejową. Świetne tereny.
Dolina Szreniawy
W Przesławicach robimy zwrot w kierunku Dol. Dłubni. Przez Czaple, Uline i Małyszyce dojeżdżamy do Wysocic, gdzie podziwiamy piękny kościółek.
Dalej polami w zarąbistym błocie (niech żyje niebieski szlak rowerowy Doliną Dłubni!) mijamy Laski Dworskie :) i lecimy do Zerwanej. Tu przekraczamy "7" i przez Więcławice (tu tez ładny kościółek) lecimy na Prawdę, Raciborowice i Batowice. Mieścimy się idealnie w czasie - jesteśmy o 16:30 w domu, zaczyna już zapadać zmrok.
Traska godna polecenia - świetne tereny i fajna jazda, akurat na całodzienny lajcik (mniejszy lub większy) ;-)
Race King wersja jesienna
Rocket Ron wersja jesienna -maskująca
Kategoria 100km i więcej, trening, z Bartem
Dane wyjazdu:
100.50 km
20.00 km teren
05:20 h
18.84 km/h:
Maks. pr.:65.10 km/h
Temperatura:
HR max:160 ( 86%)
HR avg:119 ( 63%)
Podjazdy:987 m
Kalorie: 1760 kcal
Rower:szarak
Zawoja - Sucha - Kalwaria - Paszkówka - Kraków
Niedziela, 21 października 2012 · dodano: 21.10.2012 | Komentarze 0
Powrót z Zawoi do domu. Tym razem zbieramy się szybciej niż wczoraj i wyjeżdżamy po 9. Beskidy witają nas słońcem i takimi kolorami, że nie można się napatrzyć. Zamiast przed siebie ciągle rozglądam się na boki. Jesień najpiękniejsza jest właśnie w Beskidach...jesienne Beskidy
Droga do Suchej leci dzisiaj szybciej, w końcu jest z górki. Na pierwszych 15 km średnia wychodzi nam powyżej 30km/h, mimo, że nie ciśniemy. Do Suchej docieramy ciekawą drogą po drugiej stronie rzeki, przysiadamy na chwilę pod karczmą Rzym na krótki popas i kierujemy się Greenwaysem do Zembrzyc. Trasa jest po prostu super i godna polecenia. Oprócz wszystkich kolorów jesieni - świetne widoki i super jazda. Pod mostem na obwodnicy dojeżdżamy do Zembrzyc i odbijamy w kierunku Marcówki.
Karczma Rzym
Wspinamy się na górę, ale wspinaczka jest warta włożonego wysiłku. Widok na całe Beskidy aż pod samą babią w jesiennej szacie - rewelacyjny.
Z Marcówki jedziemy do Stryszowa, gdzie napotykamy odpust i otwartą piekarnię z pysznymi świeżymy bułeczkami. Dokupujemy żółtego sera i mamy królewską ucztę w pobliskiej altance, przy dźwiękach procesji i bijących dzwonów. Zaglądamy też do dworku.
Wawel - oddział zamiejscowy czyli Dwór w Stryszowie
Dalej droga wiedzie przez Zakrzów i dwór Senator (tanie piwo - 3,5 zł za 0,5l, a pierogi po 6,50!) i do Kalwarii. po drodze zahaczamy o górę Żar szukając ruin zamku z XIV wieku (zostało tylko kilka kamieni) i dróżkami zjeżdżamy do sanktuarium. Spotykamy dziki tłum, więc szybko uciekamy na dół i przez Kalwarię najpierw lecimy w kierunku Skawiny, a potem odbijamy na Paszkówkę, by uniknąć jazdy szosą wojewódzką.
Dwór Senator
Z Paszkówki wracamy tradycyjną trasą wiślaną. Mała przerwa w Tyńcu na obiad i jeszcze przed zmrokiem jesteśmy w domu. To był naprawdę idealny weekend. Szkoda, że nie udało się w sobotę zrobić całości.
Kategoria 100km i więcej, trening, z Bartem
Dane wyjazdu:
101.00 km
40.00 km teren
07:57 h
12.70 km/h:
Maks. pr.:45.60 km/h
Temperatura:
HR max:166 ( 89%)
HR avg:126 ( 67%)
Podjazdy:823 m
Kalorie: 1842 kcal
1 dzień, 4 zamki
Środa, 26 września 2012 · dodano: 26.09.2012 | Komentarze 0
Szalony pomysł na zamki zrealizowany :) Jeden dzień urlopu, piękna pogoda i rower to recepta na sukces. Cel: Rabsztyn. Ruszamy jak już słoneczko zaczyna przygrzewać. Czerwonym do Ojcowa (zamek nr 1)później Pieskowa Skała (zamek nr 2),
dalej Rabsztyn (3)
i w drodze powrotnej zahaczamy o Korzkiew (4)
Po testach szosy czuję zmęczenie w mięśniach, ale jest zaskakująco dobrze. Dziwne tylko to, że nie mogę wyciągnąć tętna w V strefę (czyżby był jeszcze taki wielki zapas)? Podjeżdżam Korzkiew i prawie całe Kwietniowe Doły! Aż nie wiem co o tym myśleć... :)
W każdym razie żadna szosa się nie umywa do górala i jazdy w terenie. Jurajskie krajobrazy są boskie, zapach sosnowych lasów, strzelające szyszki pod oponami... aż mam ochotę pojechać dalej, zamiast wracać do domu. Pogoda - raczej letnia niż jesienna. To był super dzień...
Jesienno-letnia Jura
Kategoria z Bartem, trening, 100km i więcej
Dane wyjazdu:
121.80 km
20.00 km teren
06:44 h
18.09 km/h:
Maks. pr.:52.00 km/h
Temperatura:
HR max:162 ( 87%)
HR avg:128 ( 68%)
Podjazdy:1189 m
Kalorie: 2277 kcal
Rower:szarak
Lipowiec - Marcyporęba - Paszkówka
Piątek, 21 września 2012 · dodano: 21.09.2012 | Komentarze 0
Trochę szalony pomysł na uczczenie ostatniego dnia lata, ale co tam. Dzień urlopu przeznaczony na rowerowanie. Pogoda miała być boska - i była! Postanawiamy z Bartem skoczyć na Lipowiec - nie załapałam się na zieloną wycieczkę w maju, na tą wrześniową też nie, więc jedziemy sami. Wyjeżdżamy ok 10, czekając aż się trochę ogrzeje. Przez Tomaszowice, Zabierzów, Las Zabierzowski i dalej Puszcza Dulowska, Rudno, Regulice i Lipowiec. Na miejscu kilka pamiątkowych fotek i pomysł by wrócić nad Wisłą, zahaczając o Spytkowice. Zjeżdżamy więc do Babic i na prom przy Spytkowicach, ale decydujemy je ominąć, a obejrzeć pałac w Paszkówce i kościół w Marcyporębie. Wychodzi trochę więcej górek, ale stojąc pod oboma budynkami stwierdzamy, że warto było. Zjeżdżamy do 44, przekraczamy ją i trasą wiślaną wracamy do domu. Wychodzi 6:44 czas ruchu, przy ponad 8 godzinach od wyjazdu z domu. Idealnie mieścimy się w okienku czasowym. Po drodze na wałach mijamy maskującego się Lesława :)Lipowiec
Paszkówka
Pierwszy raz w Polsce widzę znaczony las do nordic walking. W Lesie Zabierzowskim, super!
Kategoria z Bartem, trening, 100km i więcej
Dane wyjazdu:
121.64 km
40.00 km teren
08:39 h
14.06 km/h:
Maks. pr.:62.00 km/h
Temperatura:
HR max:168 ( 90%)
HR avg:125 ( 67%)
Podjazdy:2518 m
Kalorie: 3276 kcal
Mordownik - ekstremalnie na orientację
Niedziela, 16 września 2012 · dodano: 16.09.2012 | Komentarze 0
To nie tak miało być. Kiepska strategia nawigacyjna, później zniwelowana przez wytrzymałość i siłę, ale sporym kosztem.Początek jest trochę zaskakujący. Odprawa, otrzymujemy mapy wraz z informacją, że jednak trasa jest jednokierunkowa i punkt/bufet na Zamku w Dobczycach będzie czynny od 15.00. To trochę na rozwala strategię i z MTBO robi MTB tyle, że bez oznaczonej trasy.
Cóż, zaczynamy więc jazdą w grupie, w wyznaczonym kierunku (czyli najpierw góry) i od razu zonk. Mapy sprzed 30 lat są ciutkę nieaktualne... Pierwszego punktu (3- ambona) szukamy w lesie, przeczesując polanę za polaną. W końcu udaje się tam trafić, ale zajmuje nam to prawie 1,5 godziny. Jak tak dalej pójdzie to daleko nie zajedziemy...
A może tam?
Dalej podjazd na Chełm (punkt 5 - nie mogło go nie być) i na diabelski kamień (6). Ten znajduję dosyć szybko. Kolejny jest Lubomir - zawsze chciałam tam pojechać... :) Podjazd jest kamienisty i nie daję rady podjechać wszystkiego - wysokość bije, ale prędkość leci katastrofalnie. Na górze bufet, chwila pogawędki z panami, dziurki w karcie i info, że chyba jesteśmy jednymi z ostatnich. Ach jak to motywuje!
Mijamy schronisko na Kudłaczach
Zaczynamy kamienisty zjazd (ciągle jeszcze z planem by zrobić 100%, 14 punktów). Mocno nabite na asfalt opony nie ułatwiają i na którymś fragmencie ląduje na prawym boku. Wielkich strat nie ma (rozbity łokieć, kolano i kilka obtarć), ale ambicja nieco spada. Poza tym jadę te całe góry w IV strefie - wiem, że za jakieś 2 godziny to poczuję, a do końca jeszcze daleko. Na asfaltowej końcówce z Lubomira druga niespodzianka. Rozpędzona z góry dosłownie o włos mijam się z samochodem który wymusza na mnie pierwszeństwo wyjeżdżając z podporządkowanej. Adrenalina szybuje do góry, a zapał spada.
Kolejny punkt jest łatwy nawigacyjnie. Szybko znajduję miejsce, ale nie mogę znaleźć lampionu. Nic dziwnego, to "drzewo na skraju lasu". Przeczesuję więc drzewo za drzewem, by po 20 minutach znaleźć to właściwe. "Lampion" oczywiście jest, ale "plecami" do drogi i go kompletnie nie widać. Trochę mnie to wkurza, chociaż cieszę się, że nie jestem na tym punkcie po zmroku - raczej ni byłoby szans...
Drzewo w lesie - znajdź punkt, zabawa dla spostrzegawczych
Dalej dosyć długi przelot do Dobrej (po drodze punkt 2), tutaj przerwa na jedzenie i błądzenie w poszukiwaniu 14. Przeczesujemy całe połacie pól pod lasem - no po prostu nie ma. Odpuszczam i podejmuję decyzję o rezygnacji z reszty. Słabe mapy, zimno, zmęczenie, nasilający się ból potłuczonej prawej strony i jeszcze te dwie nieciekawe sytuacje robią swoje. Spokojnie kieruję się na Raciechowice, nie próbując nawet szukać 4 i 11.
Ale zaczyna się jechać zaskakująco dobrze, więc wracam do gry. W Szczyrzycu wychodzi nawet słońce. Szybka wyprawa nad cmentarz (punkt nr 7 - na zjeździe spotykamy drugi zielony team), dalej 12, gdzie spotykamy ich ponownie. Jedziemy szybko do Skrzynki by zdążyć przed zmrokiem - jest, lampion znaleziony po minucie! Stamtąd przy zapadającym zmroku wycieczka na Zamek w Dobczycach (bufet i 9). Trafiamy bez problemów, zjadamy trochę pysznych ciasteczek i gawędzimy sobie z obsługą. Podpowiadają nam jak dojechać do 10 - kurhanów w lesie. Planujemy tam podskoczyć, żeby zaliczyć jeszcze jedne dziurki w karcie, ale po wyjeździe z zamku rezygnujemy. Jest za ciemno, za zimno i zmęczenie daje już o sobie znać (to 12 godzina na siodełku). Wojewódzką wracamy do Myślenic, oczywiście jest pod górkę, ale na szczęście bez dziur i zaskakujących uskoków. Po ciemku jedzie się jak po stole. Wjazd do Myślenic, skręt na Zarabie i jesteśmy na mecie. W końcu ciepło...
Okazuje się, że decyzja o odpuszczeniu kurhanów była na wagę 3 miejsca w klasyfikacji kobiet. Drugi zielony team (Halina ze Skorpionem) pojechali go szukać. Nie udało im się - stracili tam sporo czasu. Przyjechali 8 minut po nas, co przy tej samej ilości punktów oznaczało 4 miejsce dla Haliny. Ale i tak uważam, że nawigowali tym razem lepiej.
Mam kolejny rekord w tym sezonie: 2518 przewyższenia.
W sumie czas 13:02, z czego czas ruchu 8:39
GPS
Wykres przewyższeń
Kategoria zawody, 100km i więcej, z Bartem, Rowerowanie.pl, REKORDY
Dane wyjazdu:
115.70 km
0.00 km teren
h
km/h:
Maks. pr.:61.60 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:456 m
Kalorie: 1483 kcal
Rower:szarak
Saverne
Czwartek, 12 lipca 2012 · dodano: 12.07.2012 | Komentarze 0
Alzackiej włóczęgi ciąg dalszy - dzisiaj w planach trasa na północny zachód od Strasbourga, czyli Saverne. Ruszamy rano, jednak jeszcze w Holtzheim łapie nas deszcz. Przeczekujemy go na przystanku i nad kanałem La Bruche pomykamy do skrzyżowania szlaków, a później na Wasselone. Zwiedzamy miasteczko, udaje nam się dorwać dwie mapy rowerowe okolicy w informacji turystycznej i wyjeżdżamy w kierunku Saverne. Zaczyna padać, przeczekujemy najpierw na ławeczce pod drzewem "załatwiając" od razu drugie śniadanie (bagietka i pain du chocolat, mniam!), a potem ujechawszy kawałek dalej w lesie pod drzewami. Później pogoda robi się łaskawsza i deszczu nie widać.Saverne jest ciekawe, prowincjonalne miasteczko z pięknym pałacem i ogrodami. Jedziemy wzdłuż portu na kanale Marne au Rhin, który w prawie prostej linii zaprowadzi nas do Strasbourga. Jazda jest dosyć nudna - prosta, asfaltowa droga, równiutko, mały ruch rowerowy... Mijamy płynące kanałem statki i mnóstwo śluz, które muszą pokonać. Szybki popas na przydrożnej ławeczce, później jeszcze niespodzianka - nieplanowany objazd - i wychodzi prawie 116km. Przebijamy się przez Strasbourg do domu, trasę czuć w nogach. Jeżeli pogoda dopisze, to jutro pewnie będzie jeszcze gorzej... w planach Mt. Saint Odile, klasztor na całkiem sporej górce. Z sakwami z pewnością da się to poczuć.
Skrzyżowanie ścieżek
Chcielibyśmy takie ścieżki w Polsce, oj, chcieli...
Kategoria Alzacja 2012, 100km i więcej, z Bartem
Dane wyjazdu:
109.20 km
40.00 km teren
05:22 h
20.35 km/h:
Maks. pr.:44.90 km/h
Temperatura:
HR max:170 ( 91%)
HR avg:123 ( 66%)
Podjazdy:651 m
Kalorie: 1656 kcal
Sobota z teściową czyli jest kolejna setka
Sobota, 23 czerwca 2012 · dodano: 23.06.2012 | Komentarze 0
Sobota pod znakiem odwiedzin u teściowej, która się weekenduje na działce za Gdowem. Pogoda nie zachwyca, ale rezygnujemy z auta i jedziemy na rowerach. Przez Hutę na Brzegi i dalej Ochmanów, Bodzanów, Suchoraba, Liplas, Gdów, Marszowice. Droga tam uczy nas tego, że nie warto ufać szlakom rowerowym (są marnie oznaczone lub zarośnięte po pas) i jak szybko uciekać przed miejscowymi pieskami i nie dać się chwycić za kostkę. W Bodzanowie zatrzymujemy się przy ładnym, drewnianym kościółku, a w Gdowie w piekarni. Mają tam fantastyczne torty!Drogę powrotną wybieramy inną - przez Pierzchów do Cichawy, dalej Grodkowice (fantastyczne krajobrazy na czarnym rowerowym), Targowisko, Kłaj, Puszcza, Niepołomice (podwieczorek w biedronce) i przez Wolę Rusiecką i Branice do domu. Jest nowy rekord w tym sezonie i kolejna stówka :)
Czarny rowerowy k/ Grodkowic
Widoczki na Beskid Wyspowy
Kategoria 100km i więcej, trening, z Bartem
Dane wyjazdu:
101.54 km
4.00 km teren
06:17 h
16.16 km/h:
Maks. pr.:50.30 km/h
Temperatura:
HR max:166 ( 89%)
HR avg:134 ( 72%)
Podjazdy:473 m
Kalorie: 1974 kcal
Rower:szarak
Spytkowice pod wiatr
Niedziela, 25 marca 2012 · dodano: 25.03.2012 | Komentarze 0
Po przymusowej sobocie bez roweru, niedziela zdecydowanie rowerowa. Bart kuruje biodro, więc sama jadę do Spytkowic, pooglądać zamek. Początek ma być lajtowy - wałami wiślanymi do Tyńca, tak na rozgrzewkę. Szybko się okazuje, że z rozgrzewki nici - mocny "wmordewind" wymusza ciężką pracę, jadę cały czas w 4 strefie, z prędkością między ... 15 a 19 km/h. Zjeżdżam w Tyńcu z wałów z wielką ulgą i od razu robię przerwę na coś do przegryzienia i mały odpoczynek. W drodze waham się czy nie odbić jednak na Puszczę Dulowską - między drzewami nie będzie tak wiało... Decyduję jednak spróbować podjechać trochę dalej i okazuje się, że wiatr nie jest tak dokuczliwy (jak się potem okaże - do czasu!).Sporą część szlaku jadę Wiślaną Trasą Rowerową. Bardzo fajne tereny, obiecuję sobie jeszcze tu wrócić. Okolica jest piękna, trasy równe, gdyby nie ten wiatr to byłaby droga marzenie. Krótki fragment po krajowej 44 i odbijam na Łączany. Tam kolejna chwila zawahania - przez most do domu, czy dalej do Spytkowic? Krótki popas w miejscowym sklepie przeważa szalę na rzecz Spytkowic, dojeżdżam pod zamek, ale nad stawy już nie jadę- mam dosyć tego wiatru. Powrót jest o wiele lżejszy - przepływam promem Drogowiec w okolice Alwernii i tam z wiatrem pomykam w kierunku domu. Krótko muszę poprowadzić rower na piaszczystych ścieżkach w lasach za Kamieniem, później już właściwie bez zakłóceń mijam Rusocice, Kłokoczyn, Czernichów, Wołowice, Jeziorzany, Piekary i Wałami od strony Bielan do domu. Cała trasa to świetny pomysł na wycieczkę całodniową w lajtowym tempie. Dzisiejsza przebiegała pod znakiem wypalanych traw i wiatru. I całych zastępów straży pożarnych na sygnale.
Tak czy inaczej, moja pierwsza setka :)
Kanał Skawina - Łączany. Na wodzie widać jak wieje...
Duża część szlaku biegnie zgodnie z Wiślanym Szlakiem Rowerowym
Częsty obrazek - wypalanie traw...
Pałac w Spytkowicach - obecnie archiwum państwowe
Prom przez Wisłę
Dolina Wisły w okolicy Alwernii
Kamień - tutaj czas wolniej płynie...
Kategoria trening, 100km i więcej