Info

avatar Ten blog sportowy prowadzi mandraghora z miasteczka Z. Odkąd zaczęłam go pisać przejechałam 59728.14 kilometrów. Więcej o mnie. Strava


button stats bikestats.pl




button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl
button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy mandraghora.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

trening

Dystans całkowity:38111.61 km (w terenie 5940.05 km; 15.59%)
Czas w ruchu:1695:25
Średnia prędkość:21.71 km/h
Maksymalna prędkość:67.80 km/h
Suma podjazdów:221439 m
Maks. tętno maksymalne:184 (99 %)
Maks. tętno średnie:171 (92 %)
Suma kalorii:681890 kcal
Liczba aktywności:985
Średnio na aktywność:38.73 km i 1h 51m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
4.15 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:złomek

Basen

Poniedziałek, 17 listopada 2014 · dodano: 17.11.2014 | Komentarze 3

Czyli intensywnej rehabilitacji ciąg dalszy. Dzisiaj pływanie wchodzi elegancko, łapa coraz lepsza :)
dystans: 1,55km - 0h40, 62 długości



Dane wyjazdu:
21.24 km 0.00 km teren
00:58 h 21.97 km/h:
Maks. pr.:38.00 km/h
Temperatura:10.0
HR max:162 ( 87%)
HR avg:140 ( 75%)
Podjazdy:140 m
Kalorie: 512 kcal

tadam!

Czwartek, 13 listopada 2014 · dodano: 13.11.2014 | Komentarze 3

TADAM! Czas na pierwszego górala od 4 miesięcy: pomarańczkowo, treningowo. Zaczynam od wytarcia roweru z kurzu.... :( Potem wsiadam na niego i konsternacja - to mój rower? To ja jeżdżę z głową w dół? ;-) Jak się wpina prawego spd-a?
Sama jazda nawet gładko wchodzi, deptam mocno. Lewy łokieć odzywa się po 3 km, ale że nie ma wiele do gadania więc przestaje boleć już po 5. Po nastepnych dwóch zaczynam czuć ból w barku, na zakończenie dołącza nadgarstek. Nie ma wątpliwości, powrót do siły sprzed wypadku to długa i wyboista droga.... Za to prawa ręka 150% normy :) Generalnie jazda wypada in plus, mocno pozytywnie, jestem zaskoczona że tak gładko weszło 20km w takim ładnym tętnie i tempie. Teraz okład z lodu na łapę i do pracy rodacy!

Wreszcie poza miasto. Mgliście.




Dane wyjazdu:
0.00 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.: km/h
Temperatura:21.0
HR max:145 ( 78%)
HR avg: 98 ( 52%)
Podjazdy:323 m
Kalorie: 823 kcal
Rower:

Irokez Rogaining... 7 miesięcy później

Wtorek, 11 listopada 2014 · dodano: 11.11.2014 | Komentarze 2

Pogoda jak z bajki, więc plan jest następujący: bierzemy mapę z kwietniowego Irokeza i lecimy w Jurę potrenować nawigowanie. Dodatkowo chcę zobaczyć rezerwat Pazurek (ślicznie się nazywa, nieprawdaż? :)), który jest w okolicy naszych punktów. Przed południem meldujemy się w Jaroszowcu i ruszamy. Ja w T-shircie, B. w krótkich spodenkach. Wiwat taki listopad!

wieża ppoż w okolicy Bogucina Dużego


Listopadowa rosa na pajęczej sieci


Szybko okazuje się, że nie mamy opisów do PK, ale na szczęście część z nich jest rozświetlona. Dzisiaj ja bawię się w nawigatora. Zaczynamy od PK56, oczywiście wszystko pięknie ładnie, włazimy w las w odpowiednim miejscu, tyle że odmierzam na rozświetleniu odległość i obliczam wg skali całej mapy a nie rozświetlenia. Owszem, mijamy jakieś skałki, ale dopiero jak kończy się górka spostrzegam swój błąd. Ech, taki drobiazg... Anyway PK 56 uznajemy za zaliczony i chaszczujemy na PK69. Jest w środku lasu, znaleziona łatwo bo ukształtowanie terenu nie do pomylenia. Przez tory na azymut w kierunku Pazurka wchodzimy na czerwony szlak który ktoś przemalował na zielono. Pazurek jest genialnie piękny, bukowe lasy, dywan z brązowych liści, wapienne skałki i jeden z fajniejszych wąwozów, po prostu trzeba to zobaczyć.

Piękne, bukowe lasy

i fantastyczne skałki




Na wyjściu z Pazurka mija na 4 kretynów na motorach crossowych. W okolicy mają w cholerę lasów, ścieżek i oczywiście muszą jechać przez jedyny w promieniu 20km rezerwat. Debile.
Przekraczamy tory po raz kolejny i ruszamy w kierunku PK 66. Las zamienia się w sosnowy, słońce przestaje już tak mocno grzać. W planach był jeszcze PK83, ale nie wiadomo czy udałoby się nam przeprawić przez Przemszę. Na rowerze podjechać do mostu nie problem, na butach nieco większy.... Szybko docieramy w okolice PK 66 i podziwiamy widoki. Jura jest całkiem górzysta...


Wzdłuż Czarnej Przemszy kierujemy się do PK 45. Ta rzeka jest niezwykle urokliwa, meandruje wśród drzew, błyska słonecznymi refleksami po oczach. Przeprawiamy się wraz z niebieskim rowerowym przez śliską jak diabli, mokrą kładkę (nie chciałabym tu chyba z rowerem jechać) i przekroczywszy Golszowice zmierzamy powoli w kierunku auta.
Piękna Przemsza



Po drodze mamy PK 45 na zboczu górki. Dochodzimy pod sanktuarium w Jaroszowcu gdy powoli zaczyna zapadać zmrok. Idealny timing i idealnie spędzony dzień. Po tych kilku PK wiemy, że odpuszczenie wyścigu w kwietniu to był dobry pomysł, nie tylko ze względu na pogodę - trasa zdecydowanie słabo rowerowa... chyba że ktoś lubi enduro :)
Jutro kontrola u lekarza i codzienny, rehabilitacyjny kierat. A chciało by się pojechać gdzieś przed siebie bez celu... :)




Dystans: 16,67km
czas ruchu: 3h20
czas całkowity: 4h17




Dane wyjazdu:
18.83 km 0.00 km teren
00:57 h 19.82 km/h:
Maks. pr.:30.00 km/h
Temperatura:10.0
HR max: (%)
HR avg:135 ( 72%)
Podjazdy: 57 m
Kalorie: 505 kcal
Rower:złomek

jesienny weekend

Niedziela, 9 listopada 2014 · dodano: 09.11.2014 | Komentarze 2

SOB:  jakiś ciężki dzień, deszczowo, szaro, buro, jedynie krótki spacer - 4,2km - 0h35
ND: przed południem podobna pogoda + mgła, mimo wszystko jedziemy na spacer do Kajasówki. W końcu udaje się odszukać jaskinię, której nie mogliśmy znaleźć zeszłym razem. Kilka raz łapie nas lekki przelotny deszczyk, ale szybko mija. Cisza, spokój, późnojesienny las.. aż żal wracać do miasta. Dystans 5,17km - 1h12.
Popołudniu druga część treningu na dzisiaj: złomkowo - treningowo po mieście, w średnim tlenie.

Jesienna Kajasówka




Zakaz łapania motyli!!! :))))



Dane wyjazdu:
65.70 km 0.00 km teren
03:00 h 21.90 km/h:
Maks. pr.:55.00 km/h
Temperatura:
HR max:168 ( 90%)
HR avg:169 ( 91%)
Podjazdy:282 m
Kalorie: 1117 kcal
Rower:szoska

Wypadek i zakończenie sezonu

Sobota, 12 lipca 2014 · dodano: 14.07.2014 | Komentarze 14

7 śrub w łokciu i dwie blaszki jako efekt bliskiego spotkania z... autobusem :( I to by było na tyle sezonu w tym sezonie.




Dane wyjazdu:
34.12 km 0.40 km teren
01:23 h 24.67 km/h:
Maks. pr.:39.00 km/h
Temperatura:
HR max:163 ( 88%)
HR avg:137 ( 74%)
Podjazdy: 94 m
Kalorie: 626 kcal
Rower:szarak

Wieczorna jazda

Piątek, 11 lipca 2014 · dodano: 12.07.2014 | Komentarze 0

Dopiero wieczorem przestaje lać. Do serwisu odebrać rower B. i oddać szaraka+ rundka po wałach.
Kategoria do 50km, trening


Dane wyjazdu:
108.54 km 0.80 km teren
04:13 h 25.74 km/h:
Maks. pr.:55.00 km/h
Temperatura:
HR max:171 ( 92%)
HR avg:141 ( 76%)
Podjazdy:362 m
Kalorie: 1950 kcal
Rower:szoska

Dzień nieuważnych kierowców

Czwartek, 10 lipca 2014 · dodano: 10.07.2014 | Komentarze 0

Dzisiaj jest Dzień Nieuważnych Kierowców i niektórzy z nich świętują go na całego....

Po dwóch dniach ulew w końcu wychodzi słońce. Wczoraj jeszcze wieczorem nadrabiam pracowe rzeczy, żeby dzisiaj móc się urwać na rower, a jakże :) Przed 13 wyjeżdżam w kierunku Doliny Dłubni, ciągnie mnie do Niepołomic, strasznie dawno tam nie byłam... Ledwie ze 4 km od domu - straż, policja, wypadek, auto wymusiło pierwszeństwo z podporządkowanej, pół maski rozwalone... no dobra, omijam. Pola gdzieniegdzie pozalewane, sporo błota naniosło też na drogę, momentami mam wrażenie, że jadę po gruntówce. Na brzegu drogi i przy rowach oklapnięte, zmoknięte worki z piaskiem. Lecę przez Książniczki, Michałowice do Więcławic i przez Wiktorowice wyjeżdżam w kierunku Prus, przycinam  do "mojej" trasy.
Błotne asfalty

Ledwie na nią wjeżdżam, okazuje się że remont - pól drogi rozkopane (wymieniają rury?), jest sygnalizacja i ruch wahadłowy. Grzecznie czekam na swoją kolej, wjeżdżam na zielonym kiedy w połowie facet przede mną się zatrzymuje i stoi. Ostrożnie wychylam się zza niego, a tam armageddon! Na poboczu stoi sobie ciężarówka i wyładowuje blachy, dzięki czemu autobus się nie zmieścił, a z przeciwka już wjechali. Poboczem, lekko podpierając się nogą objeżdżam to małe piekiełko. Jak się cieszę, że jadę rowerem :)
Lokalny Armageddon

Chwilkę później dojeżdżam do tunelu w Ruszczy, który jest częściowo zalany. No cóż, tego nie przewidziałam... Przetaczam się przez niego, a rower i wszystkie ciuchy dostają błotnej wysypki. Na szczęście jest ciepło, więc mokre buty szybko schną.


Dojeżdżam do Igołomskiej a tu kolejni świętujący Dzień Nieuważnych Kierowców. W obie strony korek jak diabli, nie mogę wjechać. Rozglądam się i... identyczna sytuacja jak z Batowic, z tym, że tu auta lepiej rozwalone (bo i droga szybsza). Koduję sobie, że dzisiaj trzeba uważać bo jakiś biomet niekorzystny, czy co... Zjeżdżam skrótem z krajówki po 100m i lecę lokalnymi dróżkami. Niestety, dzisiaj moje spokojne zazwyczaj trasy są okupowane jak diabli, bo wszyscy próbują objechać korka - giganta.

Docieram bez przeszkód do Niepołomic (na moście zepsuła się następna ciężarówka, korek jak stąd do Katowic), objeżdżam chodniczkiem i poboczem i wbijam się do Puszczy, zahaczając o hot-dogi the best of the best. Jakiś miły gość przysiada się z piwkiem i chwilę sobie gawędzimy, potem uzupełniam płyny (28 stopni i pełne słońce) i zmykam do Puszczy. Dwa razy rundka pod Kapliczkę Huberta (planowałam Zabierzów Bocheński, ale nie mam ochoty jeździć w tym palącym słońcu, a droga w Puszczy jest zacieniona) i wracam południową stroną do domu. Bez ekscesów, jeśli nie liczyć przepuszczania karetki na sygnale (następny świętował... :() i zostawienia trochę gumy na ścieżce rowerowej, kiedy dostawczak radośnie wjeżdża na rowerowy przejazd i staje. Przekaz jaki wyraziłam w 3 słowach dociera jednak do kierowcy i cofa te 2m, żeby zrobić mi miejsce. Dzięki.

Chwila odpoczynku przy kapliczce



Dane wyjazdu:
27.53 km 0.00 km teren
01:11 h 23.26 km/h:
Maks. pr.:56.00 km/h
Temperatura:
HR max:141 ( 76%)
HR avg:118 ( 63%)
Podjazdy:135 m
Kalorie: 386 kcal
Rower:szarak

Wieczorna Dłubnia

Poniedziałek, 7 lipca 2014 · dodano: 08.07.2014 | Komentarze 0

Szybkie wahadełko po burzy i gradzie przed którym uciekałam na mieszczuchu. Upał trochę zelżał, ale duchota już nie. Leniwie.
Kategoria do 50km, trening


Dane wyjazdu:
31.33 km 0.00 km teren
01:28 h 21.36 km/h:
Maks. pr.:35.00 km/h
Temperatura:26.0
HR max:134 ( 72%)
HR avg:113 ( 61%)
Podjazdy: 51 m
Kalorie: 431 kcal
Rower:szarak

Rozjazd miejski

Niedziela, 6 lipca 2014 · dodano: 06.07.2014 | Komentarze 0

Upał odpuszczam, dopiero wieczorem wsiadam na rower rozruszać się po Jurze. Kiedy wychodzę z domu zaczyna grzmieć, w oczekiwaniu na burzę kręcę się po okolicy, ale przechodzi gdzieś bokiem. Zabieram się więc na dalszą trasę, potem wracam i odwożę B. na piłkę, a na koniec zaglądam jeszcze do rodziców, gdzie dostaję pyszną kolację i serniczek :) Nie ma to jak u mamy :-)
Kategoria do 50km, miasto, trening


Dane wyjazdu:
90.32 km 36.00 km teren
05:08 h 17.59 km/h:
Maks. pr.:47.00 km/h
Temperatura:
HR max:166 ( 89%)
HR avg:119 ( 64%)
Podjazdy:825 m
Kalorie: 1626 kcal

Szlakiem Orlich Gniazd - cz.2

Sobota, 5 lipca 2014 · dodano: 05.07.2014 | Komentarze 6

Budzę się wcześnie, ok 5, na zewnątrz przyjemny chłód, ale idę spać dalej. Wstajemy chwilę później (o 7), szybkie śniadanie, pakowanie betów i przed 8 jesteśmy gotowi do jazdy. Pomni na wczorajsze doświadczenia chcemy jak najszybciej przejechać jak najdalej, żeby nie mordować się z palącym słońcem. Początek idzie bardzo szybko, jest chłodno, słońce wciąż za chmurami, jedzie się bardzo dobrze mimo wczorajszego zmęczenia. Dzisiaj w planach podróż do źródeł :-), czyli Kromołów – miejsce skąd wypływa Warta i Łutowiec – źródła Czarnej Przemszy. Ruszamy na Parkoszowice, mocno interwałowa trasa (góra-dół-góra-dół) doprowadza nas do przedmieść Zawiercia. Tu znajdujemy szybko źródło Warty, wypływające spod kapliczki Św. Jana Nepomucena.
Warta - taka malutka na razie...



Ruszamy dalej, by w pobliskim Łutowcu stanąć na początku Czarnej Przemszy. Tu też ładnie zagospodarowany teren, ławeczki, staw, niedokończone jeszcze tablice informacyjne. Fajnie, że coś się dzieje.

A tu zaczyna się Czarna Przemsza


Wbijamy się na szlak Orlich Gniazd i ruszamy nim do Ogrodzieńca. Zamek z tej strony robi wrażenie, nigdy go chyba stąd nie widziałam. Mała sesja zdjęciowa i podjeżdżamy pod mury. Komercja przeraża, wszędzie rozkładają się stoiska, dojeżdża dostawa drewnianych mieczy, plastikowych hełmów, cepeliowatych pamiątek, wynurzają się z nicości maszyny do produkcji lodów i innych słodkości. Siadamy na trawie pod zamkiem, póki jeszcze nie ma ludzi zjadamy śniadanko, przygotowane w domu kanapki z serem. Żegnamy Ogrodzieniec, gdy podjeżdża pierwszy autokar, a z niego wysypuje się wycieczka. 

Ogrodzieniec - z każdej strony robi wrażenie...





Ruszamy szlakiem w kierunku strażnicy w Ryczowie, którą omijamy (byliśmy tu wiele razy) i przez Dupnicę (piękna nazwa) docieramy do Bydlina. Tutaj też odpuszczamy zamek, zatrzymujemy się na jedzenie i picie pod sklepem (mija nas z przeciwka Zbyszek Mossoczy startujący w Transjurze, który ruszył z Krakowa ok 7 rano, już jest tutaj!). Kierujemy się na Jaroszowiec i Rabsztyn, gdzie opuszczamy rowerowy SOG (odchodzi jakoś bez sensu w stronę Olkusza i przechodzi przez miasto), w międzyczasie mija nas kilkunastu następnych rowerzystów, w tym także dziewczyny, ale tylko trzy (inne jadą dalej, czy to taka słaba frekwencja?).

Orle Gniazda - piasek: obecny!



Gdzieś na trasie


Ruszamy z Rabsztyna czerwonym pieszym, odbijamy na wojewódzką i lecimy przez obie Sułoszowe w kierunku Pieskowej Skały. Krótkie uzupełnienie płynów, polanie się wodą (jedziemy już w pełnym słońcu) i dojeżdżamy do Ojcowa, gdzie zatrzymujemy się na pizzę i Radlerka. Spotykamy Lesława, gawędzimy sobie sympatycznie i ruszamy do domu. Tym razem Kwietniowe Doły mnie pokonują, ale trochę w nogach już mam. Odgryzę się następnym razem :)

Gdzieś na trasie... czerwony rowerowy Orlich Gniazd



Wychodzi nam całkiem fajna wycieczka, mimo że szlak nie został zrealizowany w 100%. Ale lepiej obejrzeć nowe miejsca i zwiedzić coś nowego niż zajeżdżać się po znanych na wylot piaskach, którymi ktoś poprowadził znaki. Co nieprzyjemnie zaskakujące, dwudniowy wyjazd z noclegiem i żarełkiem wyszedł nam taniej niż start w Transjurze... ech, szkoda gadać.

W głowie już plany na następne wycieczki... jest tyle fajnych miejsc do zobaczenia :)