Info









Wykres roczny

Archiwum bloga
- 2017, Grudzień29 - 0
- 2017, Listopad28 - 0
- 2017, Październik29 - 2
- 2017, Wrzesień29 - 4
- 2017, Sierpień35 - 2
- 2017, Lipiec34 - 0
- 2017, Czerwiec24 - 2
- 2017, Maj36 - 0
- 2017, Kwiecień25 - 6
- 2017, Marzec29 - 0
- 2017, Luty17 - 0
- 2017, Styczeń11 - 0
- 2016, Grudzień31 - 4
- 2016, Listopad27 - 2
- 2016, Październik33 - 8
- 2016, Wrzesień25 - 1
- 2016, Sierpień26 - 0
- 2016, Lipiec28 - 0
- 2016, Czerwiec29 - 0
- 2016, Maj23 - 3
- 2016, Kwiecień27 - 11
- 2016, Marzec35 - 9
- 2016, Luty27 - 12
- 2016, Styczeń26 - 16
- 2015, Grudzień32 - 26
- 2015, Listopad29 - 5
- 2015, Październik28 - 6
- 2015, Wrzesień29 - 21
- 2015, Sierpień28 - 8
- 2015, Lipiec26 - 5
- 2015, Czerwiec32 - 5
- 2015, Maj31 - 10
- 2015, Kwiecień32 - 10
- 2015, Marzec32 - 39
- 2015, Luty27 - 21
- 2015, Styczeń35 - 23
- 2014, Grudzień32 - 26
- 2014, Listopad30 - 18
- 2014, Październik23 - 22
- 2014, Wrzesień20 - 21
- 2014, Sierpień23 - 16
- 2014, Lipiec22 - 40
- 2014, Czerwiec23 - 8
- 2014, Maj31 - 6
- 2014, Kwiecień27 - 2
- 2014, Marzec33 - 15
- 2014, Luty36 - 17
- 2014, Styczeń35 - 16
- 2013, Grudzień31 - 10
- 2013, Listopad25 - 0
- 2013, Październik26 - 5
- 2013, Wrzesień28 - 6
- 2013, Sierpień25 - 2
- 2013, Lipiec27 - 14
- 2013, Czerwiec25 - 0
- 2013, Maj29 - 0
- 2013, Kwiecień31 - 7
- 2013, Marzec31 - 1
- 2013, Luty21 - 3
- 2013, Styczeń30 - 0
- 2012, Grudzień19 - 0
- 2012, Listopad22 - 5
- 2012, Październik22 - 2
- 2012, Wrzesień17 - 2
- 2012, Sierpień17 - 0
- 2012, Lipiec20 - 3
- 2012, Czerwiec20 - 1
- 2012, Maj20 - 0
- 2012, Kwiecień23 - 5
- 2012, Marzec31 - 1
- 2012, Luty24 - 0
- 2012, Styczeń22 - 4
- 2011, Grudzień16 - 9
- 2011, Listopad13 - 0
- 2011, Październik17 - 2
- 2011, Wrzesień22 - 1
- 2011, Sierpień10 - 0
Wpisy archiwalne w kategorii
z Bartem
Dystans całkowity: | 27772.91 km (w terenie 6197.86 km; 22.32%) |
Czas w ruchu: | 1326:27 |
Średnia prędkość: | 19.54 km/h |
Maksymalna prędkość: | 72.40 km/h |
Suma podjazdów: | 221617 m |
Maks. tętno maksymalne: | 196 (105 %) |
Maks. tętno średnie: | 175 (94 %) |
Suma kalorii: | 537997 kcal |
Liczba aktywności: | 560 |
Średnio na aktywność: | 49.59 km i 2h 48m |
Więcej statystyk |
Dane wyjazdu:
103.94 km
0.50 km teren
04:24 h
23.62 km/h:
Maks. pr.:47.20 km/h
Temperatura:
HR max:176 ( 94%)
HR avg:137 ( 73%)
Podjazdy:324 m
Kalorie: 1609 kcal
Rower:szoska
Spytkowice -wiosennie
Niedziela, 11 listopada 2012 · dodano: 12.11.2012 | Komentarze 0
Wiosna w listopadzie! Tego nie można przegapić. Chociaż wstajemy późno (no w końcu niedziela jest!) to nie odpuszczamy. Rowerki gotowe, szybkie śniadanko i niedzielne jeżdżenie rozpoczęte. W planach okolice Czernichowa. Po wczorajszych zabawach w terenie dzisiaj biorę szosę - to pozwoli nam podgonić trochę czasu.Przejeżdżając przez miasto załapujemy się na wymarsz I kadrowej Na Oleandry. Koniki stukają o bruk, niepodległość czas świętować! Chwilę oglądamy i ruszamy dalej.
Wyjeżdżamy z KRK przez wały do Piekar i dalej na Ściejowice. Ruch znikomy, słońce w oczy, cieplusio. Po wczorajszym zmarznięciu jest miła odmiana. Kilometry same uciekają spod kół. Cały czas prowadzę, a Bart nie odstaje - jedziemy szybko i sprawnie. Po drodze spotykamy kilku szoszonów i paru terenowych. I łapiemy ostatnie jesienne piękne widoki.
W Czernichowie decydujemy o dalszym ciągu - ponieważ Bart jeszcze nie widział pałacu w Spytkowicach, jedziemy przez Łączany właśnie tam. Dobrze że napotykamy otwarty sklep - szybki popas i już jesteśmy. Drzewa zrzuciły liście i pałacyk jest doskonale widoczny. Kilka fotek i powrót, tym razem po południowej stronie rzeki. Nawet na 44 ruch jest niewielki, więc pomykamy aż do Wielkich Dróg, gdzie odbijamy w kierunku na Skawinę.
Spytkowice
Małe rozczarowanie jedynie w Tyńcu, gdzie zamierzaliśmy zjeść obiad - zamknięte! Nie pozostaje nic innego jak pomknąć do domu. Po drodze mijamy Spinozę i całe hordy ludzi spacerujących po wałach.
Moja pierwsza setka na szosie :)
Kategoria 100km i więcej, szoska, trening, z Bartem
Dane wyjazdu:
39.84 km
30.00 km teren
02:26 h
16.37 km/h:
Maks. pr.:46.70 km/h
Temperatura:
HR max:165 ( 88%)
HR avg:121 ( 65%)
Podjazdy:441 m
Kalorie: 852 kcal
w piasku i pod wiatr
Sobota, 10 listopada 2012 · dodano: 10.11.2012 | Komentarze 1
Piękna, słoneczna sobota, więc decydujemy się na jazdy terenowe. Samochodem do Kluczy i później wypad w Jurę w kierunku Ogrodzieńca i Smolenia. Trasa po prostu doskonała (brakowało mi tego jeżdżenia w terenie...), widoki przepiękne - nic tylko kręcić, aż się nie chce wracać! Po 13 zrywa się zimny wiatr i mimo, że Garmin pokazuje 11 stopni zaczynamy marznąć, czas więc na odwrót. Z pewnością jednak tu wrócimy - świetna miejscówka na techniczne jeżdżenie i zjazdy, wspaniałe drogi i krajobrazy w lesie. Żyć nie umierać!Ryczów - stara strażnica na skale
Jesienne krajobrazy Jury
Podejście pod punkt widokowy
Pustynia Błędowska
Rozlewiska Białej Przemszy
Dane wyjazdu:
102.41 km
30.00 km teren
05:15 h
19.51 km/h:
Maks. pr.:55.80 km/h
Temperatura:
HR max:168 ( 90%)
HR avg:127 ( 68%)
Podjazdy:930 m
Kalorie: 1732 kcal
Dwie doliny - Dłubnia i Szreniawa
Niedziela, 4 listopada 2012 · dodano: 04.11.2012 | Komentarze 0
Całodzienny wypad i zapewne ostatni setka w tym roku. Wyjeżdżamy na północny wschód, w kierunku Słomnik, ale nie główną drogą a jakimiś pobocznym dróżkami. Trafia się też trochę błotnistego terenu, ale szlak rowerowy jest fajnie poprowadzony. Batowice - Zastów - Baranówka - Wola Luborzycka - Wilków - Goszyce. Tutaj zjeżdżamy w kierunku dworku, ale niestety zakaz wstępu. Jedziemy więc dalej. Pogoda póki co jest ok, robi się ok 12 stopni więc pogoda jest idealna i co ważne - nie wieje.Dalej przez Skrzeszowice do Niedźwiedzia. W końcu widać dolinę Szreniawy, która jest pierwszym dzisiejszym celem. Wjeżdżamy do Słomnik i zatrzymujemy się na coś do przegryzienia. Pyszne drożdżówki szybko znikają, jedna na drogę i jedziemy dalej, w kierunku Smrokowa. Droga jest super, trochę terenu, trochę asfaltów, cały czas mijamy się z rzeczką i linią kolejową. Świetne tereny.
Dolina Szreniawy
W Przesławicach robimy zwrot w kierunku Dol. Dłubni. Przez Czaple, Uline i Małyszyce dojeżdżamy do Wysocic, gdzie podziwiamy piękny kościółek.
Dalej polami w zarąbistym błocie (niech żyje niebieski szlak rowerowy Doliną Dłubni!) mijamy Laski Dworskie :) i lecimy do Zerwanej. Tu przekraczamy "7" i przez Więcławice (tu tez ładny kościółek) lecimy na Prawdę, Raciborowice i Batowice. Mieścimy się idealnie w czasie - jesteśmy o 16:30 w domu, zaczyna już zapadać zmrok.
Traska godna polecenia - świetne tereny i fajna jazda, akurat na całodzienny lajcik (mniejszy lub większy) ;-)
Race King wersja jesienna
Rocket Ron wersja jesienna -maskująca
Kategoria 100km i więcej, trening, z Bartem
Dane wyjazdu:
64.25 km
15.00 km teren
03:36 h
17.85 km/h:
Maks. pr.:55.60 km/h
Temperatura:
HR max:172 (%)
HR avg:132 ( 70%)
Podjazdy:632 m
Kalorie: 1303 kcal
Dwór w Minodze
Sobota, 3 listopada 2012 · dodano: 03.11.2012 | Komentarze 0
Treningowy wypad za Skałę, do Minogi. Chociaż nie chciało mi się dzisiaj jakoś szczególnie wsiadać na rower Bart wyciąga mnie, bierzemy górale i dawaj! Od razu pojawia się przyjemność z jazdy, szczególnie jak wjeżdżamy w teren. Jednak szosa się nie umywa, to tylko maszynka do nabijania km. Prawdziwa jazda tylko na góralu z dala od samochodów, najlepiej w lesie :)Ruszamy przez Zielonki (nowo wytyczonym czerwonym), Trojanowice, Naramę i Przybysławice. Docieramy do Minogi, gdzie zjadamy bułeczkę z serem i podziwiamy wystawę zorganizowaną pod miejscowym kościołem. To tylko fragment, ale wymowa jest jasna, Smoleńsk pomścimy.
Zjeżdżamy w do miejscowego dworku - teraz własności prywatnej z pięknym, starym ogrodem. Kolory zachwycają, dużo liści jeszcze na drzewach i aż przyjemnie popatrzeć.
Z Minogi robimy sobie terenowy skrót w błocie (ale dawno nie jeździłam czegoś takiego, kurcze, brakuje mi tego, przydałby się jakiś maraton ;-)) i wjeżdżamy do Doliny Zachwytu. Jest czym się pozachwycać, jest po prostu piękna.
Jeszcze w Dolinie dołączamy do niebieskiego, który prowadzi nas do Ojcowa. Spotykamy grupkę odpoczywających Bikeholików, którzy 10 km dalej przemkną obok nas. Udaje się prawie w całości podjechać Kwietniowe Doły, mimo śliskich liści!
Fajnie, że udało się wykorzystać pogodę. Jutro też trzeba będzie...
Tatry w tle towarzyszą nam cały dzień
Dane wyjazdu:
100.50 km
20.00 km teren
05:20 h
18.84 km/h:
Maks. pr.:65.10 km/h
Temperatura:
HR max:160 ( 86%)
HR avg:119 ( 63%)
Podjazdy:987 m
Kalorie: 1760 kcal
Rower:szarak
Zawoja - Sucha - Kalwaria - Paszkówka - Kraków
Niedziela, 21 października 2012 · dodano: 21.10.2012 | Komentarze 0
Powrót z Zawoi do domu. Tym razem zbieramy się szybciej niż wczoraj i wyjeżdżamy po 9. Beskidy witają nas słońcem i takimi kolorami, że nie można się napatrzyć. Zamiast przed siebie ciągle rozglądam się na boki. Jesień najpiękniejsza jest właśnie w Beskidach...jesienne Beskidy
Droga do Suchej leci dzisiaj szybciej, w końcu jest z górki. Na pierwszych 15 km średnia wychodzi nam powyżej 30km/h, mimo, że nie ciśniemy. Do Suchej docieramy ciekawą drogą po drugiej stronie rzeki, przysiadamy na chwilę pod karczmą Rzym na krótki popas i kierujemy się Greenwaysem do Zembrzyc. Trasa jest po prostu super i godna polecenia. Oprócz wszystkich kolorów jesieni - świetne widoki i super jazda. Pod mostem na obwodnicy dojeżdżamy do Zembrzyc i odbijamy w kierunku Marcówki.
Karczma Rzym
Wspinamy się na górę, ale wspinaczka jest warta włożonego wysiłku. Widok na całe Beskidy aż pod samą babią w jesiennej szacie - rewelacyjny.
Z Marcówki jedziemy do Stryszowa, gdzie napotykamy odpust i otwartą piekarnię z pysznymi świeżymy bułeczkami. Dokupujemy żółtego sera i mamy królewską ucztę w pobliskiej altance, przy dźwiękach procesji i bijących dzwonów. Zaglądamy też do dworku.
Wawel - oddział zamiejscowy czyli Dwór w Stryszowie
Dalej droga wiedzie przez Zakrzów i dwór Senator (tanie piwo - 3,5 zł za 0,5l, a pierogi po 6,50!) i do Kalwarii. po drodze zahaczamy o górę Żar szukając ruin zamku z XIV wieku (zostało tylko kilka kamieni) i dróżkami zjeżdżamy do sanktuarium. Spotykamy dziki tłum, więc szybko uciekamy na dół i przez Kalwarię najpierw lecimy w kierunku Skawiny, a potem odbijamy na Paszkówkę, by uniknąć jazdy szosą wojewódzką.
Dwór Senator
Z Paszkówki wracamy tradycyjną trasą wiślaną. Mała przerwa w Tyńcu na obiad i jeszcze przed zmrokiem jesteśmy w domu. To był naprawdę idealny weekend. Szkoda, że nie udało się w sobotę zrobić całości.
Kategoria 100km i więcej, trening, z Bartem
Dane wyjazdu:
67.15 km
5.00 km teren
03:38 h
18.48 km/h:
Maks. pr.:64.10 km/h
Temperatura:
HR max:164 ( 88%)
HR avg:130 ( 69%)
Podjazdy:781 m
Kalorie: 1340 kcal
Rower:szarak
Zawoja
Sobota, 20 października 2012 · dodano: 21.10.2012 | Komentarze 0
Trochę szalony pomysł.. jesteśmy zaproszeni na imprezę w sobotni wieczór w Zawoi, ale patrząc na prognozy chyba wolimy spędzić weekend na rowerowo. Pojawia się pomysł, żeby to połączyć. No dobra, zobaczymy!Sobota wita nas mgłą - z obiecywanego słońca nici. Czekam, aż temperatura trochę ruszy do góry i mgła opadnie, ale jakoś się nie zanosi... Po 10 zbieramy się i w mleku, w którym niewiele widać - zwłaszcza na wałach - jedziemy w kierunku gór. Już w okolicach Skawiny zdejmujemy ciuchy, przebierając się na letnio. Jest słońce i od razu robi się 20 stopni. Droga do Kalwarii idzie szybko. Na miejscu czuję, że mnie trochę odcina - mięśnie odmawiają posłuszeństwa i zaczynają się skurcze (po 45km? no bez hec!). Ponieważ dodatkowo goni nas czas decydujemy się na podjechanie do suchej pociągiem. Łapiemy szynobus do Zakopca i po dnie zbiornika Świnna Poręba docieramy do Makowa. Stąd szybki przejazd do wojewódzkiej i bardzo nudna jazda w kierunku Zawoi. Dzisiaj nie jest mój dzień i droga wlecze mi się w nieskończoność. W Beskidach przepiękna jesień, nie mogę się napatrzeć. Docieramy na miejsce, prysznic, kakao i imprezka. Pizza z pieca chlebowego w połączeniu z domowym winem z ostrężyn? Bezcenne.
Dane wyjazdu:
67.19 km
30.00 km teren
03:31 h
19.11 km/h:
Maks. pr.:35.80 km/h
Temperatura:
HR max:145 ( 77%)
HR avg:105 ( 56%)
Podjazdy:187 m
Kalorie: 800 kcal
Na obiad do Niepołomic
Niedziela, 14 października 2012 · dodano: 14.10.2012 | Komentarze 0
Miał być wypad do Krzeszowic w ramach OTR, ale niestety poranek wita nas deszczem - odwołane. Kiedy ok 12 się wypogadza wybieramy się na własną rękę. W planach Niepołomice i powrót przez Prusy, Tropiszów do Pielgrzymowic i Batowic. Jechałam tą trasę na wiosnę, mam track, na pewno trafimy.Zaczyna się kiepsko - muszę trochę pogrzebać przy rowerze, który nie były ruszany od Odysei, smarowanie, regulacja hamulca i pół godziny z głowy. Ale jedziemy - początek trasy znany, więc nie posiłkuję się GPS-em. Kiedy go włączam w okolicy Przylasku Rusieckiego Garmin... się wiesza. A wraz z tym przepada cały zapis dotychczasowej trasy. Próbuję odpalić jeszcze raz track - i znów to samo. A ja myślałam że kupuję profesjonalne sprzęt... Całą drogę mam tez problem z wyregulowaniem hamulca, który przez jakiś czas pracuje dobrze, a potem zaczyna ocierać. Zatrzymuję się co kilka km.
Jako że nie mamy mapy (no bo przecież jest track! HA HA HA) decydujemy się tylko na obiadek w Puszczy Niepołomickiej i powrót zbliżoną drogą. W sumie wychodzi wycieczka na dwa hot-dogi, ale miło się przejechać, póki jeszcze jest pogoda i w miarę ciepło.
Mazury...? Nie, Przylasek Rusiecki
Dolina Wisły w okolicy Niepołomic
Krajobrazy z Greenwaysa
Dane wyjazdu:
54.00 km
10.00 km teren
03:25 h
15.80 km/h:
Maks. pr.:46.50 km/h
Temperatura:9.5
HR max:163 ( 87%)
HR avg:137 ( 73%)
Podjazdy:386 m
Kalorie: 1389 kcal
Odyseja Jurajska - MTBO / dzień 2
Niedziela, 7 października 2012 · dodano: 07.10.2012 | Komentarze 0
Drugi dzień Odysei. Po wczorajszym lecie dzisiaj przychodzi kolej na jesień i od rana nam leje. Jedyne co można zrobić w tej sytuacji to jak najszybciej objechać i schronić się w ciepłym i suchym i taka jest strategia na dzisiaj.Po wczorajszych problemach dzisiaj jedzie mi się super. Ruszamy o czasie, zaczynając od punktu nr 2 - szybko znajdujemy i lecimy na 3. Tu też szybko i bez problemu. Do tego deszcz jakby trochę słabszy - daje się jechać bez chlupotania w butach i błota w oczach. Szybko zmierzamy na 7 - tutaj czeka nas ekstra terenowa jazda wąwozem Półrzeczki. Jest zjazd, jest trochę sprowadzania, jest i gleba, chociaż to nie ja dzisiaj leżę, tylko Bart postanawia (kilkukrotnie zresztą) zawrzeć bliską znajomość z błotkiem :)
Po fajnym, technicznym i błotnym zjeździe przychodzi czas na wycieczkę do 9. Na miejscu spotykamy chyba z 10 osób, które szukają lampionu. Okazuje się, że komuś się przydał, na szczęście klika minut po przeczesywaniu drzew na miedzy :) pojawia się org i podbijamy karty. Można jechać dalej - kierunek: 6 i bufet. Przegryzamy szybko ciasteczko, zamieniamy kilka sympatycznych zdań i lecimy dalej. Czas nas nie goni (mamy doskonałą średnią), Bart nawiguje bezbłędnie. Tylko ta cholera woda z góry i z dołu...
8 zajmuje nam trochę czasu - błąkamy się po ociekającym deszczem lesie ze 20 minut, ale znajdujemy. W tym czasie zdążyło się już rozpadać na amen, więc ubieramy peleryny i z zabójczym furkotem folii pokonujemy resztę trasy. Zaczyna się też robić zimno i bardzo mokro. Na szczęście reszta punktów jest już po drodze do Krzeszowic. Szybka jazda na 5 i 4 (na szczęście szutry i asfalt), później jeszcze jedynka pod Rudnem i do Krzeszowic. Na metę docieramy po 4 godz i 18 minutach jazdy. Rany jak zimno.... Można w końcu wskoczyć w suche i ciepłe ciuchy.
Orgom brawa za fajną trasę, dobrą organizację i ekstra atmosferę. Czekamy na kolejne imprezy bikeholików, bo zarówno Odyseja Jurajska, Ponidzka jak i miniodysja Miechowska to była ekstra zabawa.
Dane wyjazdu:
89.66 km
45.00 km teren
06:10 h
14.54 km/h:
Maks. pr.:55.70 km/h
Temperatura:
HR max:176 ( 94%)
HR avg:141 ( 75%)
Podjazdy:1464 m
Kalorie: 2482 kcal
Odyseja Jurajska - MTBO / dzień 1
Sobota, 6 października 2012 · dodano: 06.10.2012 | Komentarze 0
Pierwszy dzień odysei. Zaczynamy dobrze - zapominając kompasu. Na szczęście w domach towarowych w Krzeszowicach pani wykłada 4 kompasy na ladę. Tak więc pierwszy problem z głowy. O 9.45 odprawa i rozdanie map, okazuje się że sobotę będziemy spędzać w Jurze - w okolicach Olkusza i w dolinkach. Wybija 10, szybkie pakowanie i ruszamy.Od początku czuję że to nie jest mój dzień. Czwartkowa wyprawa po mapnik na drugi koniec miasta dała mi jednak w... nogi. Podjazd pod Miękinie jadę jeszcze jako-tako (chociaż Halina mi później mówi, że kiepsko to wyglądało ;-)), ale potem jest już tylko gorzej. Kryzys, kryzys, kryzys.
Zaczynamy od zachodniej strony - odpuszczamy 24 bo jest "najtańsze" (a może zdążymy w drodze powrotnej?) i jedziemy kolejno 25 -21-20-19 i 18, z piaskiem po kostki. Za 18 łapię gumę i po raz kolejny muszę oglądać jak mijają nas kolejne zespoły, a my mocujemy się z dętką. Śladu kolca/ dziury/ snake'a - brak, opona czysta, a jednak kapeć. To nie najlepiej działa na morale.
Kolejny jest pkt 17, dalej 22 i 23. Zaczyna jechać się dobrze, czyżby kryzys został już przezwyciężony? Drobna zmiana planów, i kolejno leci 16, a potem 15 (na odwrót niż wcześniej planowaliśmy). Wygląda na to że jest szansa na wszystkie... dojeżdżamy do 26 - bufet i pyszne ciasteczka, zabawiamy tu chwilę i lecimy w kierunku doliny Będkowskiej. Ekstra zjazd żółtym i jesteśmy. Przy 14 marnotrawimy dużo czasu - nie możemy jej znaleźć, w końcu okazuje się, że jest powyżej. Odpuszczamy 13 (a jeszcze 15 minut temu mieliśmy jechać!) i okazuje się, że to dobra decyzja. Zostaje niecała godzina na powrót. Lecimy szybciutko do 27 (na szczęście znajdujemy go po 2-3 minutach dzięki oznaczeniu sprayem na drzewie) i przez pola kukurydzy skracamy do Krzeszowic. Przyjeżdżamy na metę 10 minut przed limitem, ale za to z tętnem w V strefie :) Wyszło 7:50 całość, a 6:10 samej jazdy.
Jutro etap drugi, uff..
Dane wyjazdu:
93.42 km
20.00 km teren
05:13 h
17.91 km/h:
Maks. pr.:60.70 km/h
Temperatura:
HR max:161 ( 86%)
HR avg:132 ( 70%)
Podjazdy:1447 m
Kalorie: 2008 kcal
Za granicę, na bułkę z serem :)
Sobota, 29 września 2012 · dodano: 30.09.2012 | Komentarze 0
Miała być Istebna, ale... nie była. Właściwie już od piątku brakowało woli politycznej, mimo to spakowani jak na maraton zasnęliśmy już w Beskidach. Sobota obudziła nas niebieskim niebem i fantastyczną pogodą. Poranek trochę chłodny w górach, ale wyczekaliśmy do 10 i ruszyliśmy na zagraniczne wojaże. W planach - rozbudowana trasa wokół Babiej z zeszłego roku, czyli + Jezioro Orawskie.Ruszamy dla odmiany w drugą stronę - Krowiarki wchodzą nam zaskakująco szybko (może z tej Istebnej coś by było...?), a za przełęczą wita nas halny... Od tego momentu nie uwolnimy się od niego aż do ostatniego podjazdu pod Jałowiecką. Wieje nieźle, ale widoki powalają - całe Tatry roztaczają przed nami swoje piękno. Zjeżdżamy z Krowiarek i kierujemy się na Lipnicę. Ku naszemu zdumieniu zeszłoroczna szutrówka zamieniła się w autostradę!
Zjeżdżamy do Lipnicy i tam robimy krótką przerwę na jedzenie. Ruszamy dalej w kierunku granicy, którą mijamy prawie niezauważenie - nie ma już żadnych budek, pozostałości po przejściu. Po prostu stoi sobie tablica z napisem Slovensko i tyle. Wjeżdżamy do braci Słowaków i kierujemy się szosą na Nachod. Widoki z lewej... bossskie... Taterki towarzyszą nam prawie do miasta.
W Nachodzie w końcu widać Jezioro Orawskie. Siadamy nad brzegiem na bułę z serem, którą nabyliśmy w Lipnicy. Przyda się chwila odpoczynku... Kilka fotek, trochę wygrzewania się w promieniach słońca i ruszamy dalej - nad Tatrami zaczynają zbierać się deszczowe chmury, a halny przywiewa je szybko w naszym kierunku. Drogą przez Oravskie Vesele (paradoksalnie jedyną miesjcowość, w której wesela nie spotkaliśmy) docieramy na czerowny rowerowy, wyprowadzający nas na widokowy grzbiet. Pilsko, Babia i całe Tatry jak na dłoni. Aż chciałoby się zatrzymać tu na zawsze :)
Czerwonym zjeżdżamy do krajówki na Glinne, odbijamy jednak w przeciwną stronę i docieramy do Oravskiej Polhory. Stąd doliną do żółtego szlaku na Jałowiecką. Potem zostaje tylko techniczny zjazd w błocie (dziękujemy panom ściągającym drewno za zdewastowanie i przeoranie całego szlaku czarnego) i dom. Beskidy jednak wyciskają więcej siły niż jeżdżenie w okolicach Krakowa. Mimo, że przewyższenia te same, kilometrów trochę mniej niż ostatnio to nogi skurczami protestują przez ostatnie 10km. Chyba że to też ten halny, wmordewind...
W Beskidach już jesiennie
No tak, w końcu jesteśmy w górach...